Odbyłem dzisiaj jednodniową wizytę na swoim starym Rejonie. Klienci nie widzieli mnie ponad dwa miesiące. Część myślała, że choruję, część wiedziała, że obsługuję inny rejon, a część myślała, że się zwolniłem. Miło wrócić do siebie. Twarze znajome, powietrze gęste od uprzejmości, każdy podpytuje, co się działo przez ostatni czas. Ba... zostałem nawet przymusowo poczęstowany naleśnikami, próbowałem odmówić, ale pani N. postawiła mnie w sytuacji bez wyjścia: - Albo zostajesz, albo napisze na Ciebie skargę - powiedziała, uśmiechając się złowrogo. - Pani N. na jakiej podstawie? Że naleśników nie zjadłem? - Dokładnie. Ty się tu teraz nie mądruj, tylko wcinaj. Zaszantażowany zostałem. Porozmawiałem z nią chwilę, zjadłem i poszedłem dalej.
Błogi dzień. Miło, uprzejmie, spokojnie. Zupełnie co innego niż na ,,nowym,, rejonie. Na fali takich emocji postanowiłem odwiedzić J., byłego pracownika filharmonii i jego siostrę A. Co prawda nie miałem do nich żadnej korespondencji, ale miałem po drodze. No i lubię sobie usiąść z J. i zapalić po ćmiku.
Doszedłem do ich domu, zakołatałem do drzwi i od razu wszedłem do sieni. - Dzień dobry - odezwałem się od progu. - Cześć - odpowiedziała beznamiętnym głosem A., wychylając się z kuchni. - Ja tylko na chwilę. Na papierosa wpadłem. - No to zapraszam.
Wszedłem do kuchni. Miejsca gdzie w ich domu toczyło się codzienne życie. Nie jest to duże pomieszczenie. Przy każdej ścianie kuchenne szafki a na środku niewysoki stół i kilka krzeseł. Na stole stoi duża szklana popielniczka. Dzisiaj, wyjątkowo przepełniona. - A. a gdzie jest J.? Nie widziałem go na podwórzu. - Tu jestem - dobiegł mnie z salonu cichutki głos. - Już jadę. - Jak to jadę? -zapytałem zdziwiony i popatrzyłem na A.
J. wyjechał na wózku inwalidzkim. Zmarnowany, smutny z twarzą szarą jak gradowa chmura. Bez jednej nogi. - J. co ci się #!$%@? stało - zapytałem przerażony.
Popatrzył na mnie zaskoczony tym, że przekląłem. Ja byłem nie mniej zaskoczony tym, że to powiedziałem. - Eeee... tylko bez przekleństw. Lepiej podaj mi papierosa - poprosił z delikatnym uśmiechem, a ja zrobiłem, o co prosił. - Przepraszam. Co się stało? Przecież jak byłem tu ostatni raz to miałeś obie nogi - nieudolnie zażartowałem. - Miażdżyce miałem. Pamiętasz, jak się żaliłem, że mnie coś noga pobolewa? - skinąłem na znak, że pamiętam - No, to jak mówiłeś, wybrałem się do lekarza. USG mi zrobili, jakieś badania i niby w porządku. Po tygodniu dalej bolało i stopa się jakaś dziwna zrobiła. - Zabrałam tego pacana do szpitala - odezwała się A. - zrobili mu wszystkie badania i okazało się, że ma miażdżyce. - I jakiś zakrzep był. Zrobili jakieś jeszcze badania i okazało się, że muszą mi stopę amputować. J. głęboko zaciągnął się dymem. Miałem wrażenie, że ma w oczach łzy. - Poleżałem trochę w szpitalu i wypuścili mnie do domu - kontynuował J. - Dali leki, kazali zmieniać opatrunki i wrócić za miesiąc na kontrolę. - Ale ból mu nie przechodził, a i noga dziwnie wyglądała. Zabrałam go do szpitala a ta #!$%@? pielęgniarka zaszczebiotała tylko ,,A cóż to się stało?,, Myślałam, że z siebie wyjdę - A. zrobiła się purpurowa ze złości. - Daj spokój A.. Zabrali mnie do zabiegowego i zdjęli opatrunek. Mało nie zemdlałem jak, to zobaczyłem. - Ja myślałam, że się porzygam. Gangreną go zarazili - wzburzyła się A. - oni jeszcze popamiętają. Musieli coś źle zrobić. Postman, chłopaku, jak ona zdjęła ten opatrunek, to wszystko zaczęło odchodzić...
W tym momencie trochę się wyłączyłem. A. opowiadała, z charakterystyczną dla siebie szczerością, co zobaczyła po zdjęciu opatrunków. Obrzydliwość, tak mogę to skwitować. Żal mi było J., bo musiał to jeszcze raz przeżywać, ale A. mimo upomnień z naszej strony nie chciała przerwać. Może to był jej sposób na wyrzucenie tego z siebie i poradzenie sobie z przeżyciem, nie wiem. - Pielęgniarka zawołała jakiegoś chirurga, a on ordynatora - zaczął J. po tym jak A. zrobiła krótką pauzę w swojej opowieści, aby sięgnąć po papierosa - Prosto z zabiegowego na stół trafiłem. Nie było ratunku. Zator czy zakrzep w żyle. Noga gnić zaczęła. Musieli uciąć.
Zasmucił się i przyłożył rękę do połowy uda, która mu została. Ja również się zasmuciłem, z czystej empatii. Sięgnąłem po kolejnego papierosa. - To, co teraz? Będziesz starał się o protezę- zapytałem. - Nie wiem. Na razie nie mam ochoty na nic. Wcześniej to człowiek mógł coś w ogrodzie porobić. A teraz? - A teraz możesz zostać piratem - zażartowałem, a J. spojrzał na mnie zaskoczony, ale się uśmiechnął. - No tak, chyba poproszę S. aby mi wytoczył jakąś nogę. - I będziesz kuśtykał co wieczór po rum do sklepu. - No pewnie - uśmiechnął się J., a atmosfera się rozluźniła.
@Kramarz: taka książka już istnieje, tzn nie moja ale jest pozycja o takim tytule :) @Formek21: osobiście uważam to samo o tekstach @jankotron @gabrally: narazie nic a nic. @Krawwo: nic wymyślonego :) zaproś, a nuż widelec okaże się, że się polubicie.
@Old_Postman: życzę Ci spokoju, bo wiem jak to bywa, gdy uweźmie się ktoś, kto nie zrozumie szerszego znaczenia postu... mam nadzieję, że będzie nadal nic a nic. I czekam na kolejne wpisy :) a, książek nie czytam, ale Twoją z chęcią bym przeczytał.
@Old_Postman: dzięki, to miłe:) Ja się nawzajem adoruję jeszcze z @Taco_Polaco, i jego # podrugiejstroniebajora. Możemy rozszerzyć kółko:) I jeszcze @fstab ze swoim # fstabpraca jest spoko, ale nie wiem, czy on nas czyta.
Mój kolega anarchista/wydawca nazywa nas proletariackimi pisarzami. Że wiecie, nie mamy kierunkowego wykształcenia, nie kończyliśmy jakichś literackich kursów, nie należymy do związku lieteratów. (w sumie Taco to nie wiem co robi, więc może on nie). Żyjemy
@Old_Postman: nie moge z takich ludzi. pozwezane tetnice a pety i alko dalej uzywaja. jeszcze pretensje, ze go gangrena zarazili...nie mam wspolczucia dla takich ludzi
@jankotron: No my sie z @Old_Postman tez od jakiegos czasu drapiemy po brzuszkach ;) #nohomo A co do wyksztalcenia literackiego... jak naciagane 3 z matury z polskiego sie liczy to mam ( ͡º͜ʖ͡º)
Jak bede kiedys w Polsce to bym was obu chetnie na piwo/flaszke wyciagnal :) To ewentualnie na priv ;)
A co do ksiazki... moze kiedys. Jestem mega zdziwiony ze prawie 2400 osob
Wiecie kto jest najaktywniejszym użytkownikiem na Mirko, mający najwięcej dodanych wpisów w ostatnich miesiącach. Dokładniej prawie 6000 w ostatnich 4 miesiącach. #wykop
18+
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Odbyłem dzisiaj jednodniową wizytę na swoim starym Rejonie. Klienci nie widzieli mnie ponad dwa miesiące. Część myślała, że choruję, część wiedziała, że obsługuję inny rejon, a część myślała, że się zwolniłem. Miło wrócić do siebie. Twarze znajome, powietrze gęste od uprzejmości, każdy podpytuje, co się działo przez ostatni czas. Ba... zostałem nawet przymusowo poczęstowany naleśnikami, próbowałem odmówić, ale pani N. postawiła mnie w sytuacji bez wyjścia:
- Albo zostajesz, albo napisze na Ciebie skargę - powiedziała, uśmiechając się złowrogo.
- Pani N. na jakiej podstawie? Że naleśników nie zjadłem?
- Dokładnie. Ty się tu teraz nie mądruj, tylko wcinaj.
Zaszantażowany zostałem. Porozmawiałem z nią chwilę, zjadłem i poszedłem dalej.
Błogi dzień. Miło, uprzejmie, spokojnie. Zupełnie co innego niż na ,,nowym,, rejonie. Na fali takich emocji postanowiłem odwiedzić J., byłego pracownika filharmonii i jego siostrę A. Co prawda nie miałem do nich żadnej korespondencji, ale miałem po drodze. No i lubię sobie usiąść z J. i zapalić po ćmiku.
Doszedłem do ich domu, zakołatałem do drzwi i od razu wszedłem do sieni.
- Dzień dobry - odezwałem się od progu.
- Cześć - odpowiedziała beznamiętnym głosem A., wychylając się z kuchni.
- Ja tylko na chwilę. Na papierosa wpadłem.
- No to zapraszam.
Wszedłem do kuchni. Miejsca gdzie w ich domu toczyło się codzienne życie. Nie jest to duże pomieszczenie. Przy każdej ścianie kuchenne szafki a na środku niewysoki stół i kilka krzeseł. Na stole stoi duża szklana popielniczka. Dzisiaj, wyjątkowo przepełniona.
- A. a gdzie jest J.? Nie widziałem go na podwórzu.
- Tu jestem - dobiegł mnie z salonu cichutki głos. - Już jadę.
- Jak to jadę? -zapytałem zdziwiony i popatrzyłem na A.
J. wyjechał na wózku inwalidzkim. Zmarnowany, smutny z twarzą szarą jak gradowa chmura. Bez jednej nogi.
- J. co ci się #!$%@? stało - zapytałem przerażony.
Popatrzył na mnie zaskoczony tym, że przekląłem. Ja byłem nie mniej zaskoczony tym, że to powiedziałem.
- Eeee... tylko bez przekleństw. Lepiej podaj mi papierosa - poprosił z delikatnym uśmiechem, a ja zrobiłem, o co prosił.
- Przepraszam. Co się stało? Przecież jak byłem tu ostatni raz to miałeś obie nogi - nieudolnie zażartowałem.
- Miażdżyce miałem. Pamiętasz, jak się żaliłem, że mnie coś noga pobolewa? - skinąłem na znak, że pamiętam - No, to jak mówiłeś, wybrałem się do lekarza. USG mi zrobili, jakieś badania i niby w porządku. Po tygodniu dalej bolało i stopa się jakaś dziwna zrobiła.
- Zabrałam tego pacana do szpitala - odezwała się A. - zrobili mu wszystkie badania i okazało się, że ma miażdżyce.
- I jakiś zakrzep był. Zrobili jakieś jeszcze badania i okazało się, że muszą mi stopę amputować.
J. głęboko zaciągnął się dymem. Miałem wrażenie, że ma w oczach łzy.
- Poleżałem trochę w szpitalu i wypuścili mnie do domu - kontynuował J. - Dali leki, kazali zmieniać opatrunki i wrócić za miesiąc na kontrolę.
- Ale ból mu nie przechodził, a i noga dziwnie wyglądała. Zabrałam go do szpitala a ta #!$%@? pielęgniarka zaszczebiotała tylko ,,A cóż to się stało?,, Myślałam, że z siebie wyjdę - A. zrobiła się purpurowa ze złości.
- Daj spokój A.. Zabrali mnie do zabiegowego i zdjęli opatrunek. Mało nie zemdlałem jak, to zobaczyłem.
- Ja myślałam, że się porzygam. Gangreną go zarazili - wzburzyła się A. - oni jeszcze popamiętają. Musieli coś źle zrobić. Postman, chłopaku, jak ona zdjęła ten opatrunek, to wszystko zaczęło odchodzić...
W tym momencie trochę się wyłączyłem. A. opowiadała, z charakterystyczną dla siebie szczerością, co zobaczyła po zdjęciu opatrunków. Obrzydliwość, tak mogę to skwitować. Żal mi było J., bo musiał to jeszcze raz przeżywać, ale A. mimo upomnień z naszej strony nie chciała przerwać. Może to był jej sposób na wyrzucenie tego z siebie i poradzenie sobie z przeżyciem, nie wiem.
- Pielęgniarka zawołała jakiegoś chirurga, a on ordynatora - zaczął J. po tym jak A. zrobiła krótką pauzę w swojej opowieści, aby sięgnąć po papierosa - Prosto z zabiegowego na stół trafiłem. Nie było ratunku. Zator czy zakrzep w żyle. Noga gnić zaczęła. Musieli uciąć.
Zasmucił się i przyłożył rękę do połowy uda, która mu została. Ja również się zasmuciłem, z czystej empatii. Sięgnąłem po kolejnego papierosa.
- To, co teraz? Będziesz starał się o protezę- zapytałem.
- Nie wiem. Na razie nie mam ochoty na nic. Wcześniej to człowiek mógł coś w ogrodzie porobić. A teraz?
- A teraz możesz zostać piratem - zażartowałem, a J. spojrzał na mnie zaskoczony, ale się uśmiechnął.
- No tak, chyba poproszę S. aby mi wytoczył jakąś nogę.
- I będziesz kuśtykał co wieczór po rum do sklepu.
- No pewnie - uśmiechnął się J., a atmosfera się rozluźniła.
#truestory #niecoolstory
@Old_Postman: to jedno mnie zastanawia - z dnia na dzień gangrena się wdała?
hej, kolego Poznaniaku ツ
Mam nadzieję, że po akcji znicz nic Ci tam nie dokuczali. :-)
@Formek21: osobiście uważam to samo o tekstach @jankotron
@gabrally: narazie nic a nic.
@Krawwo: nic wymyślonego :) zaproś, a nuż widelec okaże się, że się polubicie.
Komentarz usunięty przez autora
Mój kolega anarchista/wydawca nazywa nas proletariackimi pisarzami. Że wiecie, nie mamy kierunkowego wykształcenia, nie kończyliśmy jakichś literackich kursów, nie należymy do związku lieteratów. (w sumie Taco to nie wiem co robi, więc może on nie). Żyjemy
Twoj kolega ma sporo racji...
@Old_Postman:
A co do wyksztalcenia literackiego... jak naciagane 3 z matury z polskiego sie liczy to mam ( ͡º ͜ʖ͡º)
Jak bede kiedys w Polsce to bym was obu chetnie na piwo/flaszke wyciagnal :)
To ewentualnie na priv ;)
A co do ksiazki... moze kiedys. Jestem mega zdziwiony ze prawie 2400 osob
Ale Twoje historie czyta się świetnie :)
@piataliczbapoprzecinku: aha... dawaj adres (✌ ゚ ∀ ゚)☞