Wpis z mikrobloga

@kamilskc: Wytłumaczę Ci to jak krowie na miedzy. Masz spożywczak, w którym (po uproszeniu maksymalnym) pracują 3 panie, każda ma na rękę 2k, pracodawcę kosztuje 3k, sklep miesięcznie ma 10k na plusie, czyli dla właściciela na czysto jest 1k. Przyjmijmy teraz, zgodnie z Twoimi zaleceniami, że kładziemy nacisk na pracodawcę, by płacił paniom po 3k na rękę, co daje 4k jego kosztów na jedną panią. Przychód sklepu się w tym czasie
@kamilskc: Jest najgorszym rozwiązaniem, gdyż nie uwzględnia najprostszej i najskuteczniejszej siły zarządzającej rynkiem: popytu i podaży. To one decydują o tym co można kupić i za ile. Dzięki nim konsument może wybierać to, co mu odpowiada a producent może produkować to, co daje mu zarobek. W gospodarce centralnie planowanej to Państwo decyduje o produkcji, tym samym uniemożliwia samoistną regulację rynku. A to sprawia, że reaguje na zmiany zapotrzebowania dużo wolniej, niż
@kamilskc: Hahahahhahahahaahha nie wierzę. Co masz na myśli mówiąc o dodrukowaniu pieniędzy, utrzymywaniu tego stanu i dzielenia kasy na podatki i pensje? Mam nadzieję, że nie jesteś aż takim ignorantem ekonomicznym i jednak źle Cię zrozumiałam.
@kamilskc: Wiesz o tym, że dodrukowanie kasy skutkuje inflacją, która zmniejsza wartość realną pensji o tyle, ile banknotów dodrukowałeś? Czyli że wracasz do punktu wyjścia z pracownikami, którym pensje dotowałeś, plus masz rzeszę nowych zarabiających niby tyle samo, ale realnie dużo mniej? Mam nadzieję, że jesteś trollem i robisz sobie ze mnie jaja.