Wpis z mikrobloga


Dzień z pozoru zaczął się całkowicie zwyczajnie. No może z małą różnicą, wynikają z tego, że po wielu dniach upału przyszedł niż. Sama już wietrzna i deszczowa aura przeplatana burzami mogła wzbudzić w Gwyneal podejrzenia nadzwyczajności tego dnia. Ale nie wzbudziła.

Gwyneal zaczął ten dzień jak każdy inny. Rozpoczął go jak rozpoczyna dzień każdy elf z Wynertil. Po szybkim śniadaniu przyszykował sobie zestaw strzał, z których część, jak zwykle, zatruł. Zatrute strzały przydają się w lesie gdy przypadkiem trafi na jakąś większą zwierzynę. To nie było to nic niezwykłego, kolejny dzień w kilka tygodni przed Belleteyn.

Popołudnie okazało się litościwe: słońce wyszło zza chmur, choć w Winertil upał nigdy nie był problemem. Promienie słoneczne próbujące przedostać się przez konary drzew niczym stado pszczół wylatujących z ula sprawiały, że Gwyneal poczuł, że przechodzi go dreszcz. Gdyby się wtedy zastanowił to było to dziwne. Dlaczego zmiana aury miałaby spowodować, że elf poczuł dreszcz zaniepokojenia? Już samo to uczucie mogło wzbudzić w Gwyneal poczucie niezwykłości tego dnia. Ale nie wzbudziło.

W ostatnich dniach pogoda była kapryśna, dlatego żadna słoneczna chwila nie mogła być stracona. Przynajmniej tak swoją nadpobudliwość i nadgorliwość przy działaniu tłumaczył sobie Gwyneal. Mając wymówkę, choć nie byłą skomplikowana, elf wybrał się w podróż na skraj lasu. Gwyneal nie był młodym elfem, swoje w życiu widział i wiedział, że ma przynajmniej kilka godzin zanim deszcz i wiatr powrócą. Wiedział to, mimo tego , że zawsze gdy wypogadzało się czuł to. Czuł zwyczajnie i fizycznie, ponieważ bolały go przemęczone o ciągłego napinania łuku stawy łokciowe. Choć dziś mimo zmiany aury czuł się fantastycznie i nic mu nie dolegało. Było to stosunkowo dziwne i mogło zbudzić podejrzenie niezwykłości tego dnia. Ale nie wzbudziło.

Zbliżając się do skraju lasu szarowłosy elf po raz kolejny poczuł dreszcz. Teraz pierwszy raz to poczuł. To nie był dreszcz wynikający z samopoczucia czy zmiany aury. Czuł już kiedyś to uczucie. Rodowity wyneterilanin wyszedł na polanę. Słońce już nie musiało udawać, że jest delikatne i subtelne - objęło swoim zasięgiem całą polanę, na której znajdował się też Gwyneal. Elf poczuł, że to ten moment. To chwila, w której musiał pozwolić swojej elfiej duszy oddać cząstkę swojej mocy. Nie wiedział dlaczego, choć czuł to uczucie już kiedyś . Wtedy jeszcze nie wiedział, choć było dokładnie w tym samym czasie, kilka tygodni przez poprzednim Belletyn. Gdyby przypomniał sobie, że to jest właśnie ten dzień wtedy na pewno wewnętrzne przeczucie wzbudziło by w nim niepokój. Ale nie wzbudziło.

Mimo wysokiego wzrostu i długich nóg, Gwyneal był niezwykłe zręczny i sprytny. Gdy wybiegł na środek polany zaczął bardzo energiczne ścinać kwiaty wszystkich konwalii rosnących dookoła. Była to magiczna roślina i dobrze o tym wiedział, ale wiedział, że poradzi sobie z jej mocą. Co każdą chwilą coraz lepiej wiedział co należy zrobić, aby móc zdobyć siłę, którą była sednem tego dnia. Z każdym krokiem, z każdym ruchem, z każdym kolejnym zerwanym kwiatem zbliżał się do zrozumienia czym jest ten dzień. Zbyt wiele okoliczności, zbyt wiele emocji wzbudzało podskórnie niepokój. W pewnym momencie, gdy na środku polany zebrał już kilka setek gałązek pokrytych kwiatami konwalii stanął i zrozumiał co się dzieję. Stanął i jeszcze dysząc tłumaczył sobie co należy teraz zrobić. Tak, teraz, tego dnia i o tej godzinie. Tego niezwykłego dnia, kilka tygodni przez Belletyn - w dniu urodzin bogini Synthiel.

#fantastyka #historiebabci #opowiadanie #gwyneal #takietam
  • Odpowiedz