Wpis z mikrobloga

@addicted44: Jeżeli na zleceniu otrzymasz DUŻO więcej kasy, to może ci się to opłacić (zakładając, że jesteś młoda, nie masz i nie planujesz wkrótce mieć dzieci itd.). Natomiast przy niewielkiej różnicy (tj. takiej, która nie odmieni twojego życia) jest to zupełnie bez sensu, bo utracisz całą masę przywilejów socjalnych (które są ogromne, właśnie ślęczę nad kodeksem pracy i jestem aż zdumiony, jak wiele pracownicy mają praw).
  • Odpowiedz
@ripp1337: u mnie te prawa są jakie są - ale raczej na papierze, chociaż: urlop jest, jest płatne L4 i "w razie czego" zasiłek z pupu + odprawa w razie likwidacji stanowiska pracy z ustawy o zwolnieniach grupowych.

Cała reszta rozkminy to ciepłe kapcie, biały golf i neospasmina vs rozwój osobisty i chore ambicje :)

@ImReally: i tak będę mieszkać w namiocie do końca życia więc nie planuję
  • Odpowiedz
@addicted44: Po pierwsze lepiej mieć zagwarantowane prawa, z których się nie korzysta (nie wiem, czemu z nich nie korzystasz, prawdopodobnie ze strachu przed pracodawcą, ale to nie ma wielkiego znaczenia) niż nie mieć żadnych praw.

Pamiętaj, że niektóre kwestie stają się aktualne dopiero, kiedy z pracodawcą będziesz się rozstawać, szczególnie, jeżeli inicjatywa będzie leżała po jego stronie.
  • Odpowiedz
@ripp1337: jasne masz rację. A ja niestety/stety nie pracuję w urzędzie i domaganie się innych praw pracowniczych = wypowiedzenie i ew. sąd pracy :)

A na zleceniu też są prawa - wszystko zależy od kształtu umowy (płatny "urlop", wypowiedzenie, składki ZUS i dobrowolne chorobowe) czy nie? czy to bujda na resorach i się niepotrzebnie łudzę :)

Chociaż tak naprawdę wiem, że przejście na zlecenie to słaby pomysł i chyba chciałam
  • Odpowiedz
@addicted44: Zlecenie to umowa cywilnoprawna, a zgodnie z zasadą swobody umów strony mogą ukształtować stosunek prawny dowolnie (co do zasady, istnieją oczywiście pewne ograniczenia). Nic nie stoi na przeszkodzie temu, by w takiej umowie znalazły się zapisy o płatnym "urlopie" itd.
  • Odpowiedz