Wpis z mikrobloga

82 - 1 = 81
Diva Show - info
Akademicki ośrodek Inicjatyw Artystycznych w Łodzi, Fundacja Kamila Maćkowiaka

Jedna z lepszych i ciekawszych sztuk jakie widziałem. W roku 2013 zdobyła łódzki Plaster Kultury w kategorii spektakl teatralny roku, a jej reżyser, scenarzysta, producent i jedyny aktor, czyli Kamil Maćkowiak otrzymał ogólnopolską Nagrodę ZASP im. L. Schillera dla twórcy sezonu. Tak więc sztuka została doceniana i rzeczywiście robi wrażenie i zdecydowanie warto ją obejrzeć. Jej dużym atutem jest luźna atmosfera i częsty dialog aktora z widzem. Publiczność ma poczucie uczestnictwa w przedstawieniu, a aktor tym samym zaprasza nas do wnętrza swojej niepokojącej opowieści.

Co to za opowieść? Oglądamy, w formie monogramu, historię życia 30-letniego mężczyzny, który cierpi na przypadłość, zwaną osobowością borderline. To powoduje, że ma ogromne problemy z pewnością siebie, samoakceptacją, jest emocjonalnie rozchwiany, impulsywny i nie układają mu się kontakty z innymi ludźmi. Charakterystyka była na tyle sugestywna, że byłem niemal pewien, że aktor za chwilę wspomni o udzielaniu się na stronce ze śmiesznymi obrazkami Wykop.pl, ale, o dziwo, żadne tego typu deklaracje nie padły. Cóż, widać w teatrze przy tylu ludziach wstyd się przyznać (na wszelki wypadek i ja wkuliłem się jakby mocniej w fotel). Co jednak nieco zaskakuje, wszak bohater przyznaje się za to do takich elementów życiorysu, jak obsesyjna fascynacja Tiną Turner (za która zresztą jest przebrany), narkotyczno-alkoholowe imby czy patologiczne problemy z komunikacją z własną matką. No ale najwyraźniej pewne granice uzewnętrznienia istnieją...

Maćkowiak już na początku rozpoczyna ciekawą grę z widzem, wyświetla bowiem własne, autentyczne filmiki z dzieciństwa, dając jakoby znać, że sceniczna opowieść jest o nim samym. Ta sugestia jest na tyle silna, że jestem niemal pewny, że większość publiczności oglądała ze świadomością śledzenia spowiedzi nie jakiegoś wymyślonego bohatera, a prawdziwego autora i aktora - Kamila Maćkowiaka. Stąd zapewne emocjonalne reakcje niektórych, z rzucaniem się aktorowi w ramiona po spektaklu na czele - rozumiem że w ramach swoistego hołdu za odwagę i tak szerokie otworzenie się ze swoim prywatnymi problemami. Maćkowiak jednak zdecydowanie odcina się od autobiograficznych sugestii. Konsekwentnie powtarza, że postać ze sceny to jedynie kreacja i z prawdziwą osobowością aktora nie ma wiele wspólnego. Wypada wierzyć, choć jestem przekonany, że widzowie byliby rozczarowani taką informacją. Spektakl, który jawi się niczym wyznanie nieszczęśliwego bohatera, a jednocześnie tym samym wyznanie realnej osoby, która poprzez teatr szuka sposobu na swoje uzewnętrznienie i ratunek, a więc dzięki takiej interpretacji zyskuje spektakl dodatkowego emocjonalnego kopa. Wiadomość że to wszystko jednak jedynie kreacja na pewno dla wielu byłaby zawodem.

Skoro jednak mamy do czynienia z kreacją, a Maćkowiak jest w niej na tyle wiarygodny, by całkowicie zwieść widza, tym większe chapeau bas dla jego umiejętności aktorskich. Zadanie przed którym staje jest niełatwe, w dwie godziny wciela się w zasadzie w kilka ról: począwszy od komicznej i zabawnej dragqueen, poprzez zdezorientowanego, nieodnalezionego życiowo mężczyzny, skończywszy na zrozpaczonym, kompletnie rozbitym synu, w zasadzie dziecku. W każdej tej kreacji zyskuje przychylność publiczności, jest autentyczny i poruszający.

Końcowy kierowany do matki monolog, który Maćkowiak wygłasza do kamerki, a widzowie oglądają go na ekranie kinowym umieszczonym jako tło dekoracji, robi przemocne wrażenie i pozostawia widza w zadumie i pobudzeniu emocjonalnym jeszcze na wiele godzin po spektaklu. Dla wielu przedstawienie może być także początkiem terapii i impulsem do jakichś zmian życiowych, szacuje się, że osobowość borderline posiada ok. 1-2% społeczeństwa, najczęściej nie zdając sobie z tego sprawy, być może więc jakiś widz dowiedział się w trakcie spektaklu czegoś o swoim życiu.

Na koniec jeszcze o humorze. Wbrew bowiem powyższym opisom sztuka absolutnie nie jest depresyjna. Przeciwnie, w spektaklu jest mnóstwo humorystycznych akcentów, dzięki nim także ci, którzy nie mają ochoty na ciężkie tematy, powinni być usatysfakcjonowani. Spora część "Divy" jest naprawdę przezabawna, duża w tym zasługa faktu, że spektakl w wielu fragmentach opiera się na dialogu z publicznością - taka interakcja z widzem, umiejętnie prowadzona, bardzo ułatwia wywoływanie zabawnych sytuacji.

Napisałem bardzo dużo, ale ta sztuka zwyczajnie na to zasługuje. Biorąc pod uwagę, że Maćkowiak jest tu zarówno jedynym aktorem, jak i reżyserem, scenarzystą i producentem, wykonał niewiarygodną pracę. Wyszło z tego świetne show, które zarówno bawi, jak i ma coś ciekawego do przekazania. Nic dziwnego, że "Diva" zdobyła wspomniany Plaster Kultury 2013 i wciąż przyciąga komplety publiczności.
#teatr #100wizytwteatrze #kultura #diva #kamilmackowiak #lodz
offway - 82 - 1 = 81
Diva Show - info
Akademicki ośrodek Inicjatyw Artystycznych w ...

źródło: comment_B875RDjgpkRt98bhD0XOGUylcYscO4Gu.jpg

Pobierz
  • 3