Wpis z mikrobloga

Zgodnie z obietnicą dzisiaj powiem Wam jak zdobyłem swoją pracę.

Kiedy publikuję wpis, w którym opisuję swój dzień na Porsche on Track lub po prostu piszę, że odebrałem kolejne auto testowe, w komentarzach niemalże zawsze pojawia się pytanie: jak dostać taką pracę? Do tego wielokrotnie takie pytanie dostawałem na PW. Nie ma na to przepisu. Jak zawsze, kiedy mówimy o zawodach niszowych. Są jednak rzeczy, które można zrobić, żeby trochę sobie pomóc już na wstępie.

Jak to wyglądało u mnie?
Już od dzieciaka uwielbiałem samochody, marzyłem o nich, ale praca z nimi związana jakoś nigdy nie wydawała mi się na tyle realna, żeby podjąć się przekucia marzeń w rzeczywistość. Nie odchodziłem jednak daleko od motoryzacji, bo pozostałem w sferze techniki. Jeszcze w gimbazie zacząłem uczyć się Auto CAD-a, z którego szybko przeskoczyłem do Solid Worksa. Wiedziałem, że chcę iść na politechnikę, więc wszystko wskazywało na to, że pójdę do liceum z mat-fizem. Test na zakończenie gimbazy poszedł mi bardzo dobrze, ale po drodze walnąłem się chyba w łeb, bo uznałem, że mat-fiz nie przygotuje mnie dobrze do studiów na polibudzie, więc lepiej będzie pójść do technikum. W tym czasie w domu miałem już pierwszy sterownik PLC z panelem do symulowania różnych sygnałów, powoli zacząłem się interesować robotyką, więc poszedłem do techbazy by zdobyć tytuł "technik mechatronik". Zanim skończyłem szkołę średnią wyrobiłem certyfikat z Auto CAD-a, zdobyłem uprawnienia SEP-owskie do 1 kV plus kilka innych papierów, które w sumie do tej pory na niewiele się przydały, ale leżą dumnie w szufladzie.

Przez technikum przeleciałem zgrabnie zbierając stypendia. Matura i egzamin techniczny były formalnością. Naturalną koleją rzeczy było pójście na polibudę na wydział mechatroniki. Wtedy uświadomiłem sobie, że robię coś dziwnego - od zawsze uwielbiałem samochody, interesowałem się motoryzacją, a tymczasem wszystko zmierza w kierunku zbudowania robota Asimo grającego na trąbce. WTF? Cojarobe? I tak wylądowałem na wydziale Samochodów i Maszyn Roboczych na PW. Jeśli macie skłonności masochistyczne, polecam, 10/10.

Dzięki szerokiej wiedzy z zakresu matematyki zdobytej w technikum bez większych problemów na pierwszym roku zakwalifikowałem się na listę ponad setki osób z potencjałem do skreślenia ( )
Daruję tu opisy moich przygód na studiach, bo o przeżyciu na tym wydziale Bear Grylls mógłby nakręcić cały odcinek, jeśli nie serię. W każdym razie mimo wiatru wiejącego w japę zaliczyłem te nieszczęsne analizy, równania różniczkowe i inne wynalazki.

W międzyczasie tłumnie zgromadzony tutaj @elvisiako zaczął mnie wyciągać na spotting. Chodziliśmy sobie po mieście i szukaliśmy egzotycznych samochodów. Tak powoli zacząłem się uczyć fotografować auta. To była nauka bardzo powolna i prowadzona w warunkach nędznych, ale jakoś to szło. Założyłem sobie bloga, na którym do zdjęć aut złapanych na ulicy pisałem w wolnym czasie swoje opisy. Blogasek jakoś tam się odsłaniał. Poświęcałem na jego prowadzenie kilka godzin miesięcznie, więc nakład pracy nie był ogromny.

Śledziłem przy tym wiele stron poświęconych motoryzacji. Najczęściej przeglądałem Autokult.pl i któregoś dnia zauważyłem wpis z podtytułem "galeria czytelnika". Chociaż sam orłem nie byłem, to wydawało mi się, że moje zdjęcia są lepsze. Więc stwierdziłem, że nie zaszkodzi przesłać swoich "wyrobów" naczelnemu. Zdjęcia się spodobały i od czasu do czasu zaczęły się tam pojawiać moje galerie. Nie dostawałem za to pieniędzy, bo nie chciałem. Robiłem to dla samego pojawienia się mojego nazwiska na jakiejś stronie znacznie większej od mojego bloga. Później (to był chyba marzec) "przypadkiem" podesłałem link do swojego bloga naczelnemu. Nie wiem czy miał to już wcześniej z tyłu głowy, czy wpadł na to dopiero po zobaczeniu, że coś tam sobie piszę, ale wtedy dostałem propozycję pracy. Miałem zacząć od września.

Kilka miesięcy minęło szybko. Po drodze zrobiłem swoją pierwszą sesję zdjęciową samochodu. Nie miałem pojęcia o ustawianiu samochodu, doborze parametrów w warunkach, z którymi przyszło mi się wtedy zmierzyć, a moja lustrzanka, którą dopiero co kupiłem i właściwie nie ogarniałem, stała na chińskim statywie za pisiąt złoty. Z tego eeemakarena wyszło kilka zdjęć, z których byłem zadowolony. Chyba najbardziej z wnętrza:
http://m.autokult.pl/ford-focus-rs-mariusz-zm-bb0ec58,959,0,0,0.jpg
http://m.autokult.pl/ford-focus-rs-mariusz-zm-ac162c2,959,0,0,0.jpg

We wrześniu zacząłem pracę od pisania aktualności. Nie zarabiałem fortuny, ale jako dorywcza praca wykonywana w trakcie studiów, która na dodatek nie wymagała wychodzenia z domu, bardzo mi odpowiadała. Powoli dochodziły mi kolejne obowiązki. Dzięki technikum i studiom technicznym zawsze starałem się wszystko robić dokładnie. Chciałem się rozwijać. W końcu dostałem swój pierwszy samochód do testu. Pamiętam go - Chcevrolet Spark, który nie miał nawet zegarka na pokładzie. Powoli, co jakiś czas pojawiały się kolejne samochody. Ja uczyłem się robić lepsze zdjęcia i wydajniej pracować. Minęło półtora roku odkąd zacząłem pracę na Autokulcie, kiedy dostałem propozycję objęcia stanowiska zastępcy redaktora naczelnego. Coraz szybciej się rozwijaliśmy i obecnie jesteśmy 10. największą stroną poświęconą motoryzacji w Polsce (według Megapanelu).

Obiecałem, że podpowiem co zrobić, żeby ułatwić sobie wejście w tę branżę.
Przede wszystkim musicie być pewni, że faktycznie lubicie motoryzację na tyle mocno, by z niej żyć. Wbrew pozorom to wcale nie jest lekka praca. Jasne, jest z niej dużo frajdy, ale nie potrafię policzyć liczby nocy, w których spałem po 2-3 godziny, a czasem wcale. Większość dni pracuję 9 godzin w biurze, wracam do domu i jeszcze siedzę czasem nawet 6 h do późnej nocy, żeby przygotować materiał, który musi wyjść następnego dnia. Zatem jest tu wiele profitów, ale nie bez wyrzeczeń. Do tego w mediach nie ma czegoś takiego jak weekendy. Media kręcą się bez przerwy. Więc zanim w niedzielę wyjedziesz ze swoją damą za miasto, musisz wstać dwie godziny wcześniej, żeby ogarnąć aktualności, wydać stronę, przejrzeć maile. Później w ciągu dnia przydałoby się jeszcze moderować komentarze i znów sprawdzić co się dzieje na skrzynce. Tak to przynajmniej wygląda w Internecie.

Jeśli faktycznie tak bardzo kochacie samochody, że jesteście gotowi kilka razy w miesiącu z rozpaczy nad ilością roboty walić głową w klawiaturę, to powinniście zacząć pisać. Gdziekolwiek nie chcielibyście pracować, musicie czymś przekonać swojego przyszłego pracodawcę. Trzeba dysponować jakimś portfolio, żeby móc w ogóle ruszyć z miejsca.

Współcześnie bezpłatny start jest prosty. Wystarczy założyć bloga i już mamy miejsce do publikacji, z którym przy odrobinie szczęścia dotrzemy do szerszej publiczności. Im szersza, tym lepsza. Nie jest to oczywiście proste, bo bez wkładu finansowego na reklamy trudno jest się wybić. Z tego co wiem (mogę się mylić) np. G. Ciźla sporo zainwestował w reklamy na Facebooku, ale jak widać, opłaciło się. Mój blog prowadzony na blogspot.com w ciągu roku dobił do 12 tys. wyświetleń, czyli bez rewelacji. Żeby ułatwić start jakiś czas temu otworzyliśmy u siebie platformę blogową, nastawioną na motoryzację. Wpisy z niej pojawiają się na stronie głównej, więc z automatu naganiamy blogerom publiczność blisko 900k UU. I to też jest jakiś pomysł na punkt zaczepienia. Najaktywniejsi blogerzy mają nasze wsparcie przy akredytowaniu się na imprezy moto, dwóch już współpracuje z nami na zasadzie barteru i od stycznia zaczęliśmy umawiać im jedno auto testowe miesięcznie. Chłopaki ogarniają dobre materiały, widać, że im zależy i ruszyli już ze swoim, niezależnym projektem. Morzna? Morzna. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nie chcę tutaj spamować, bo nie po to powstał ten wpis, więc jeśli ktoś jest zainteresowany prowadzeniem bloga u nas, może mi skrobnąć PW, to opowiem o szczegółach.

Kolejna rzecz: jeśli jesteś zdecydowany gdzieś aplikować, udowodnij, że faktycznie Ci zależy na tej robocie. Co miesiąc dostajemy wywrotkę CV i listów motywacyjnych, z czego znaczna część w ogóle nie nadaje się do czytania. Jeśli chcesz dostać się do niszy, nie wysyłaj CV, którego nawet nie spróbowałeś przerobić pod motoryzację po wysłaniu go do kompletnie innej branży. Pamiętam aplikację od gościa, który w CV miał wszelkiej maści zawody związane z gastronomią i tylko na koniec w zainteresowaniach dopisane, że co jakiś czas uczęszcza na zloty lokalnego klubu Opla Astry. W liście motywacyjnym podkreślał, że od zawsze chciał testować samochody. Nic o pasji, faktycznym zainteresowaniu. To tak, jakby starać się o pracę na kuchni na podstawowym stanowisku i na wstępie napisać, że od zawsze chciało się prowadzić program kulinarny w TV po czyn tylko wokół tego skupić cały swój list motywacyjny.

Podsumowując: starając się o pracę w mediach motoryzacyjnych pokaż, że masz do zaoferowania coś więcej niż inni. Udowodnij, że naprawdę Ci na tym zależy.

Zaznaczam, że nie jestem alfą i omegą w kwestii dziennikarstwa motoryzacyjnego. W branży jest wielu kolegów z wielokrotnie większym stażem, ogromną wiedzą i bez wątpienia daleko mi do nich. Piszę tego posta z punktu widzenia osoby, która miała dużo szczęścia i umiała w krótkim czasie pasję przekuć w świetną pracę i pieniądze. Nie zdziwię się więc, jeśli niektórzy z tego środowiska będą mieli inny pomysł na lepszy start. Z pewnością pomogą studia dziennikarskie. Na pewno pomoże też doświadczenie w branży moto, ale np. od strony PR-u, marketingu, mechaniki, czy jakiejkolwiek innej, która pokazuje, że faktycznie macie benzynę we krwi.

Nie jest to AMA, ale jeśli macie jakieś pytania, to na niektóre mogą odpowiedzieć w komentarzach

#motoryzacja #pracbaza #samochody #opdelivers i trochę #chwalesie

W załączniku #porsche Cayman PDK.
___________
Więcej o samochodach, pracy dziennikarza motoryzacyjnego od zaplecza oraz o fotografii samochodowej dowiecie się dodając do obserwowanych mój tag #mzcars lub po prostu mnie.
Dziekan5 - Zgodnie z obietnicą dzisiaj powiem Wam jak zdobyłem swoją pracę.

Kiedy ...

źródło: comment_Q0eOPtbeaVJzZdsbGsADpobbU3jZ9B4Y.jpg

Pobierz
  • 11
  • Odpowiedz
@Dziekan5: ciężką pracą można spełniać marzenia - udowodniłeś to :)
chyba najważniejsze to robić to co się kocha.
powodzenia i dużo sukcesów życzę :)
  • Odpowiedz
Dodam tylko, że @Dziekan5 jest fałszywie skromny - wkłada naprawdę wiele serca w to co robi. owszem, ciężko doszukać się interesujących faktów w Chevrolecie Spark czy Mitsu Space Star, ale np. odmówił naprawdę dobrej imprezy integrującej tylko po to, żeby pojawić się z aparatem na otwarciu salonu Ferrari i wrzucić tekst na bloga (do dzisiaj Ci tego nie daruje ( ͡° ͜ʖ ͡°) )


  • Odpowiedz
@owcaa: Dzięki :)
"chyba najważniejsze to robić to co się kocha." - to prawda, ale z doświadczenia wiem też, że nieprawdą jest to powiedzenie: "rób w życiu to co lubisz, a nigdy nie będziesz musiał pracować" (czy inne jego internetowe wariacje).

@m21d24: Piszesz o czym chcesz, byle było związane z motoryzacją i nie było ściśle reklamowe (typu np. blog produktowy o superżarówkach najtbrejker). Jeśli chcesz pisać tylko o Mercedesach i
  • Odpowiedz
@Rakers: Kamil musiał odłożyć projekt, bo za mocno się w nim zakopał. Ten merc cały czas stoi i czeka na ciąg dalszy. Więc nie tyle nie było relacji, co samej dalszej renowacji. Wiele osób o to pytało, ale póki co nie zapowiada się, żeby ten projekt znowu ruszył.
  • Odpowiedz
@Dziekan5: jakbyś potrzebował filmow/zdjęć z powietrza to daj znać! Mam 2 drony do takich rzeczy i lubię fajne projekty. A! Mam też dostęp do żółtego Murceliago i szukam na wiosnę kierowcy! ;) Jak coś to PW
  • Odpowiedz
@Dziekan5: Czyli wszystko tak jak sądziłem. Dziękuję bardzo za ten wpis :) Zauważyłem, że idę podobną drogą ale motoryzację i zdjęcia traktuję bardziej jako hobby. Może jak podbuduję pewność siebie to założę jakiś blog i porozsyłam zdjęcia :) Pozdrawiam i życzę satysfakcji z pracy! :)
  • Odpowiedz