Wpis z mikrobloga

#bookmeter #kiper602ocenia #wykopkindleclub
430-1=429
Andy Weir
Marsjanin
SF

Wracam po dłuższej, ale nie niezwykłej dla mnie, przerwie. Powodem tej przerwy jest oczekiwanie na wersję .mobi magazynu Coś na progu. Jednak, jako że była przekładana już kilkukrotnie i ciągle nie widać jej na horyzoncie, w końcu zabrałem się za dłuższe książki. Dziś więc opowiem wam o Marsjaninie.
O tej książce zostało napisane już chyba wszystko, szczególnie na mikroblogu. Nie będę silił się na oryginalność i w dużej mierze będę zmuszony powtórzyć, to o czym być może już słyszeliście.
Opowieść traktuje o Marku, astronaucie, który wraz z pobratymcami został wysłany na Marsa. Coś poszło źle i cała załoga się ewakuuje. Niestety, doszło do wypadku i wszyscy sądzą, że Mark nie żyje, przez co zostawiają go na czerwonej planecie. Astronauta, jednak przeżył i budzi się, kompletnie sam. Od tego momentu rozpoczyna się jego walka o przetrwanie. Czytając wcześniej taki zarys fabuły sądziłem, że będzie to survival ekstremalny, samotny człowiek na obcej planecie, bez wody, jedzenia, z kończącym się powietrzem. Gdyby tak było, to książka zapewne, liczyłaby stukrotnie mniej stron. Na szczęście dla nas, i Marka oczywiście, sytuacja wygląda trochę lepiej. Dysponuje on Habem, czyli namiotem-bazą, pewną ilością jedzenia, wody, powietrza, do tego ma do dyspozycji dwa łaziki. Jego szanse na przeżycie rosną, jednak dalej nie jest to rzecz łatwa.
Cała historia opowiedziana jest w formie dziennika Marka, przeplatanego gdzieniegdzie wstawkami np. z Ziemi. Dziennik ten napisany jest bardzo lekko i przepełniony jest.. humorem. Tak, jego autor każdego dnia stacza walkę o przeżycie, a jednak dalej tryska humorem i to do tego stopnia, że kilka razy zaśmiałem się na głos, co nie zdarza mi się często. Kolejną pozytywną cechą tego stylu jest immersja i zaciekawienie wydarzeniami. Nie przypominam sobie, żeby w tamtym roku jakakolwiek książka mnie tak wciągnęła. Obserwujemy jak protagonista radzi sobie z kolejnymi problemami, próbuje przeżyć, obmyśla kolejne plany i je testuje, cały czas trzymając za niego kciuki i autentycznie się przejmując. W kluczowych momentach instynktownie zwiększałem tempo czytania, tak samo, jak moje serce tempo swojego bicia, do tego raz nawet spociły mi się ręce. To świadczy o wielkim zaangażowaniu z mojej strony i nie wiem czy zdarzyło mi się coś aż takiego wcześniej. Przypomniało mi to też za co kocham książki.
Muszę też wspomnieć o aspektach technicznych. Mark wykorzystuje w swojej walce o przetrwanie potęgi chemii, biologii, fizyki itp. Wszystko stara się prosto wytłumaczyć czytelnikowi, niestety moja wiedza w większości tych tematów jest zerowa, jestem jak tabula rasa, więc nawet tak łopatologiczne wytłumaczenia nie zawsze do mnie trafiały. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla kogoś zaznajomionego z tematem wytłumaczenia te mogą być zbyt uproszczone.

Teraz nowość, którą mam nadzieję zachować, i która w przyszłości może całkowicie zastąpi ocenę numeryczną, a więc plusy i minusy.
+Prawie całkowita immersja ze światem
+Bardzo łatwo dający się polubić główny bohater
+Duża dawka humoru
+ Emocjonująca
- Wytłumaczenia techniczne, dla jednych zbyt proste, dla innych (np. mnie) zbyt niejasne
9.1/Poe

Wszystkie moje oceny są dostępne również na moim blogu
Dajcie też znać, co sądzicie o systemie plusów i minusów.
  • 5