Wpis z mikrobloga

Drogie mireczki i mirableki.

#coolstory #wykopstory #podrywajzwykopem

TL;dr na dole.

Dobra, przejdźmy do rzeczy. Pewnego dnia poznałem tutaj jednego różowego paska (były to okolice września - nie pamiętam dokładnie a nie chce mi się sprawdzać); pisaliśmy ze sobą, rozmawialiśmy przez telefon - dość często i dość długo. I pewnego dnia zaproponowałem, że fajnie by było, żebyśmy się w końcu poznali, że przyjadę na 2 dni, bo mam wyjazd służbowy z pracy i będzie okazja żeby się poznać. Zgodziła się.

Okazało się, że wyjazd służbowy odwołany, ale postanowiłem, że i tak chcę przyjechać i po prostu przyjadę tak o. Przez 2 tygodnie codziennie po kilka razy dopytywała czy przyjadę, już byłem trochę zmęczony tym ale mówiłem, że się nie mogę doczekać, że super, że się spotkamy. Tutaj muszę zaznaczyć, że niedawno zakończyłem kilkuletni związek, bo mój różowy pasek zaczął być zazdrosny o inne różowe paski. Jeszcze mi trudno było się pozbierać, więc zadzwoniłem do niej, pomyślałem, że nie będzie miała za dużego problemu ze zrozumieniem, (25lvl here). I mówię jej "że stresuje się, że nie jestem gotowy, że potrzebuje więcej czasu, że bardzo chciałem i w ogóle, ale że jestem męską cipką (sam użyłem tego wyrażenia, żeby nie myślała, że to jej wina) i że nie przyjadę."

To nie było tak, że ja dawno postanowiłem, że nie przyjadę, próbowałem się jakoś ogarnąć w te 2 tygodnie. Wydawało mi się, że zrozumiała. Pisaliśmy i rozmawialiśmy dalej.

Aaaa i tutaj ważna informacja - miałem przyjechać w październiku. Po tym jak się okazało, że nie przyjadę ustaliła (sama), że spotkamy się do końca roku 2014. Powiedziałem, że ok, że na pewno do tego czasu się ogarnę i zmobilizuje żeby się w końcu poznać. Prawie codziennie się pytała czy się spotkamy. Jeszcze na początku grudnia byłem pewien, że się wyrobię z deadlinem w robocie, więc mówiłem że spotkamy się, jeszcze jest czas przecież, spoko – i tutaj mi już zaczęła mówić, że na pewno się nie spotkamy i po co wciskam taki szajz, jak jest grudzień a ja nie umiem podać konkretnej daty i wiję się jak piskorz jak dopytuje o termin itp – dalej zapewniałem, że się spotkamy, pracowałem ile mogłem. No ale się z deadlinem nie udało, nie chciałem jej smucić, że to jej wina więc mówię "W sumie masz rację, nie spotkamy się, tak bardzo Cię przepraszam, tu mówię że deadline w pracy, że jeszcze się w pełni nie pozbierałem, a do tego mam ciotkę w szpitalu”. Chyba nie słuchała, bo nic nie mówiła.

Trochę odpuściła, już tak nie pytała często, raz się spytała, to jej mówię "spotkamy się na pewno, to jest tylko kwestią tego, że ja muszę się przełamać". Pisaliśmy i gadaliśmy sobie dalej.

Aż pewnego dnia wymyśliła, że możemy porozmawiać na skype przecież! Ani razu nie rozmawialiśmy, ściągnęła skype, zainstalowała. Napisała do mnie – podałem jej login. Ok zadzwoniła - rozmawiamy i powiedziała, żebym włączył kamerkę i ona też włączy i sobie porozmawiamy widząc się. Blady strach mnie oblał, bo z jakiegoś powodu moja twarz wyglądała jakbym obciągał stadu murzynów, syfy na całej twarzy, #!$%@?, nie pokarzę się tak różowemu paskowi 7-8/10. Mówię "Niestety nie mam kamerki" "Masz na pewno bo mówiłeś mi kiedyś że po coś tam kupiłeś, bo do czegoś potrzebowałeś." #!$%@?... faktycznie, ale próbuję się jeszcze wykręcać, z 2 minuty, że nie, bo zostawiłem ją w samochodzie, bo coś tam gdzieś tam. Nie dała się przekonać, wiec mówię "No dobra, okej włączę" i włączyłem ją w przeciągu 20 sekund, co było błędem, bo wcześniej mówiłem że w samochodzie, ale hormony buzują, wiec o tym nie myślałem – zobaczyła moje zajebiste dębowe biurko, 1000zł w Ikei (polecam).

Mówię do niej "Pokaż się ty pierwsza to ja się potem pokażę", liczyłem, że się nie pokaże i ja nie będę musiał pokazywać tych syfów.
"Nie ty się pokaż pierwszy"

Po chwili chyba miała już dosyć takiego licytowania się i włączyła tą kamerkę, a ja dalej nie chciałem (syfy) się pokazać. Wiedziała, jak wyglądam bo miała mojego FB, wysyłałem jej też swoje zdjęcia z pracy - moje zdjęcia były też na stronie jego firmy (wszyscy pracownicy są tam wypisani i obok fotka). Jeszcze trochę licytacji i stanęło na tym, że nie włączę, próbowałem obrócić to w żart jakimiś tekstami, ale chyba trochę żałośnie ;/. Dobra, teraz postaram się streszczać, żeby nie przynudzać. Zapytała mnie potem czemu zachowałem się jak niedorozwinięty gimbus i czemu robiłem takie halo z głupiego skype, nic dobrego nie potrafiłem wymyśleć, więc, żeby nie myśleć za długo, na szybko, mówię że taki już jestem (wiem, #!$%@?, ale przecież nie pokażę tak zasyfionej twarzy). Przepraszałem ją, że nie powinienem tak chamsko się zachować, że to było gówniarskie, że jest mi przykro, że jej było przykro.
ONA: "Czy chcesz utrzymywać dalej znajomość?"
"Tak oczywiście, bardzo Cię lubię i naprawdę przepraszam, za moje dziecinne zachowanie" (dała by z tydzień, aż syfy by zeszły i bym się pokazał, wiem, może za bardzo się przejmowałem wyglądem)
"Ok, rozumiem. To rozmawiamy dzisiaj 2 minuty na skype z kamerą albo jutro wieczorem dłużej - z 10 minut" Trochę się zdziwiłem, że tak mi rozkazuje i kontrolować próbuje. "No to ok, jutro, bo właśnie brat wrócił do domu i nie mogę, jutro na pewno". Brat faktycznie był w domu, przyjechał w odwiedziny do ciotki w szpitalu, normalnie mieszka w innym mieście.
Następnego dnia sms dostaje smsa:
"O której rozmawiamy na skype?"
"Nie wiem"
"No jak to nie wiesz, umówiliśmy się dzisiaj na skype"
"Obiecałem Ci to tylko dlatego, że dałaś mi wybór albo dzisiaj albo jutro, więc wybrałem jutro, żeby to odwlec. Nie mam ochoty rozmawiać na skype z kamerą"

[Tutaj jeszcze pytała po co ją podpuszczałem, że się pokażę drugi jak wcale nie chciałem.]
10 smsów później
"Skoro nie masz ochoty rozmawiać na skype, nie masz ochoty się spotkać, to masz w ogóle ochotę kontynuować znajomość?"
"Tak, mam ochotę, lubię Cię bardzo i nie chcę kończyć znajomości, po nowym roku do ciebie przyjadę"
"Ok to zachowaj się raz jak facet - dotrzymaj danego słowa i wejdź na skype tak jak się umawialiśmy"
"Nie"
"Albo dotrzymasz słowa albo kończymy znajomość"
Co mi będzie różowy stawiał warunki, jak chcę wyrwać loszki to muszę pokazać, że jestem alfa i że mam swoje zdanie.
"No jak ty stawiasz mi takie warunki to kończymy znajomość"

I się przeliczyłem, myślałem, że przeprosi, albo coś, a ona nawet nie odpisała, ale ja do niej pisać i przepraszać nie będę. Naprawdę jestem wyrozumiałą osobą, ale nie będę się pozwalał kontrolować.

Rozmawiałem z nią dużo, też telefonicznie - były to długie rozmowy. Naprawdę dobrze się nam rozmawiało na różne tematy i nic nie wskazywało, że będzie tak naciskała na wszystko i próbowała kontrolować moje życie. Oprócz właśnie tych akcji była (i jest) naprawdę spoko mirabelką. Ale z takim podejściem to wróżę jej targania pierożka przez najbliższe 10 lat :D

TL;dr Miałem się spotkać z mirabelką, ale musiałem poprzesuwać, a potem mi zasyfiło twarz i bałem się, że przy rozmowie przez Skype ją odrzuci mój wygląd, chciała mnie kontrolować, a ja się postawiłem i urwaliśmy znajomość

Jak ktoś zna takie historie z mirabelkami to piszcie, poczytam.

  • 21
  • Odpowiedz
@xvix56: TY STULEJO I PRZEGRYWIE. JAK TACY LUDZIE MOGĄ ŻYĆ? NA TWOIM MIEJSCY WYŁOMOTAŁBYM JĄ TAK, ŻE PRZEZ TYDZIEŃ NIE WSTAWAŁABY Z ŁÓŻKA I UMARŁA Z GŁODU!

  • Odpowiedz
@xvix56: nie ma nic gorszego jak atencyjny niebieski. Dlugo nad tym musiales myslec i dlatego mam rozterke. Bo za te gownoprace dalbym ci tego plusa, ale z druguej strony pozostaje to gownopraca.
  • Odpowiedz
@niedajerady: a nie wiem, tak sobie czytałem gorące (pierwsza stronę gorących nawet), czytam wpis jednego różowego paska (polecam) i tak jakoś pomyślałem i napisałem
  • Odpowiedz