Wpis z mikrobloga

#truestory #coolstory #jatomamprzygody #informatyka

Ja to z natury mam pecha. Przez to ciągle pakuje się w coś, z czego w większości przypadków na szczecie wychodzę jakimś cudem obronną ręką. Dlatego wszyscy którzy mnie znają zawsze mówią, że ludzie to się na pewno ze mną nie nudzą, no bo ja to zawsze mam jakieś przygody. Tak i tym razem. Czy historia skończyła się wyrywem czy przerywem, sami ocenicie. Tak naprawdę historię powinienem zacząć od piątku, ponieważ gdyby nie jedna decyzja wszystko skończyło by się inaczej. A więc zaczynam, Ehym ehym.

Jako, że pracuje na serwisie IT to mamy tam takie różne specyfiki do czyszczenia matryc monitorów. Tak wiec, wychodząc w piątek z pracy a dokładnie w momencie kiedy ostatni raz sprawdzam serwis czy wszystko jest wyłączone i pozamykane patrze tak na te specyfiki i myślę: aaa wezmę se jeden to sobie matryce przetrę bo dawno nie czyściłem. Ale, że z natury jestem lenimy, no to oczywiście stwierdziłem: aaalbo nie, nie chce mi się w poniedziałek wezmę. No spoko wróciłem do domu siadam przed kompem odpalam wykop i patrze, a tu mam takie dwie małe plamki, coś ala obkichanie lub wyschnięte plamki tłuszczu z schabowego. Myślę #!$%@?@ mogłem jednak wziąć ten płyn to bym przetarł i by było ok. Także przez całą sobotę musiałem się zmagać z tymi plamkami zmagać, ponieważ były one dla mnie jak dwie innokolorowe płytki w mozaice perfekcjonisty. Ponieważ jestem nie tylko lenimy ale również patologicznie zapominalski, to napisałem sobie kartkę A4 z w plecaku z napisem "WEŹ TEN JEB@NY PŁYN DO MATRYC CIULU!!!". No spoko nadeszła niedziela, dzień kulminacji. Jak to zwykle w niedzielę popołudniu poszedłem sobie na łyżewki na lokalne lodowisko (o ile ten mały kawałek zadaszonego boiska do futsalu zalanego wodą można nazwać w ogóle lodowiskiem). Tak więc wracam zasiadam przed kompem, włączam wykop i coś we mnie już nie wytrzymało. Nieeee no muszę zmyć te dwie plamy bo nie wytrzymie. No to dreptam do łazienki po jaką szmatkę z mikrofibra i już mam ją lekko zmoczyć pod kranem kiedy nagle jakiś głosik mi mówi: weź trochę płynu do okien. Myśl, hmmm czemu nie, no bo co może się stać. No to pstryk pstryk i dymam do monitora. No to zaczynam pucowanie. Wszystko pięknie ładnie plamy zeszły tylko czemu zostały takie dziwne smugi, jakby ktoś rozmazał tłustą plamę przy pomocy mokrej szmaty. Hmm może faktycznie to był tłuszcz a nie nie smarki z kichnięcia. No to co, trzeba więcej płynu do do okien nie? No właśnie #!$%@?@ nie. Ale cóż jeszcze wtedy nie wiedziałem. To znów pstryk pstryk i maziam ten monitor i maziam, a te smugi zamiast schodzić, to robią się jeszcze większe. Co jest do wuja. Na dodatek nie wiem czemu ale ręce się tak dziwnie kleją od tego płynu do okien. Aaaa ważny fakt ponieważ mój zmysł powonienia nie nie działa tak dobrze w zimie nie byłem na początku w stanie zauważyć iż substancja którą uważałem za płyn do okien pachniała zupełnie nie jak płyn do okien lecz jak coś znajomego ale nie mogłem skojarzyć co. Ok wracamy do momentu kiedy już zacząłem prawie wcierać zawartość szmaty w matryce monitora. Wtedy weszła matka i mówi:

- ejjj co robisz?

- no nie widzisz monitor próbuje wyczyścić ale ten twój płyn do okien jest do dupy,

- jaki płyn?

Wtedy pokazuje butelkę.

- a skąd go wziąłeś?

- no z łazienki tam leżał koło umywalki.

- ale to nie jest płyn do okien.

Wtedy coś tylko przeleciało mi po głowie.

- to jest przecież mój lakier do włosów, tylko go sobie przelałam, bo mi się pstrykacz zepsuł przy butelce.

COOOOOOOOOOOO? #!$%@?@ MAĆ razy JA PIER0LE razy CO TU SIĘ ODJEB@ŁO razy NO CHYBA SOBIE JAJA ZE MNIE ROBISZ. Takie coś przeleciało zarówno przez mój umysł jak i przez wyraz twarzy.

- coooo #!$%@?@, jak to lakier do włosów?

- no tak wystarczyło się zapytać.

Monitor tak bardzo #!$%@?, ja tak bardzo #!$%@?, matka tak #!$%@? śmiechem.

Pierwsza myśl. Jak zapytać, kto #!$%@?@ normalny wlewa lakier do włosów do butelki z płynem do mycia okien. Druga myśl. No z@jebiście nowy monitor to wywalenia. Trzecia myśl którą już wypowiedziałem na głos:

- jak ja to teraz zmyje, niby?

- aaa weź szmatę z wodą to zmyjesz, jak z włosów schodzi po umyciu to i ci z monitora zejdzie.

Taaa super pomysł #!$%@?@. No ale nic tak też i robię. I znowu smaruje cały monitor szmatą z wodą. Powoli a bo powoli ale ten pieprzony lakier zaczął schodzić. Ufff ulga jak nigdy. Koniec końców udało mi się usunąć cały lakier z powierzchni matrycy. Na szczęście lakier nie wyrządził jakiś większych szkód, no może poza uszkodzoną powłoką ochronną. Kiedy tą samą historię opowiedziałem wczoraj w robocie to współpracownicy prawie tarzali się z śmiechy i politowania.

Także widzie Mirki jedna decyzja potrafi zmienić wiele.

TL;DR:

  • Odpowiedz