Wpis z mikrobloga

''Anonimowość''

Dlaczego zawsze nam łatwiej jest rozmawiać wirtualnie niż w realu? W większości przypadków rozmawiamy o swoich problemach nie z najbliższymi, przyjaciółmi a z anonimowymi znajomymi z sieci. W tym przypadku mniej boimy się o to czy ktoś nas zacznie oceniać i potrafimy być bardziej dla siebie życzliwi i empatyczni. Zastanawia mnie fakt dlaczego jest dla Nas prostsza taka forma komunikacji niż standardowe patrzenie sobie w oczy. O ile świat mógł być lepszym miejscem gdyby te wszystkie wirtualne praktyki przełożyć na realne relacje i na niewirtualny świat. Dlaczego anonimowość daje Nam tyle odwagi a w prawdziwym świecie jej brak. Czy gdybym spotkała kogoś z Was na ulicy odwzajemnilibyście mój uśmiech. Umarła praktyka pisania listów na papierze a to było takie romantyczne i pełne skrywanych uczuć czy z wirtualną formą komunikacji jest podobnie. Pokazujemy swoje skrywane uczucia bo przecież każdy z Nas marzy o bliskości drugiego człowieka pozwalamy sobie na to czego zabraniamy sobie poza siecią pokazanie uczuć czyli słabości.
  • 5
@Roks: Hmm... zdarzyło mi się "wyżalić" osobie poznanej w internecie, bo po prostu powie mi na prawdę co o tym myśli, a nie odpowie tak jakbym chciał,ze względu na na przykład relacje między nami.

A niektórzy pewnie robią to, aby poznać inne patrzenie na daną sprawę,niżeli od naszych przyjaciół/znajomych
Dlaczego przyjaciele tak nie robią powinni według mnie być szczerzy do bólu nie byłoby przyjemniej nie uważasz?
@Roks: Odwołując do mojego postu :) ja tylko zażartowałem z tym co o mnie myślisz, że daję za wygraną itd. Zwyczajnie heheszki. Generalnie ja jestem empatyczny i życzliwy, albo przynajmniej się za takiego uważam, ale faktem jest, że internet zabija w ludziach śmiałość i sprawia, że tutaj stają się bardziej odważnie (groźby, podrywy itd.), a w realu są strachliwi i niepewni. Ja akurat jeszcze jestem poniekąd z pokolenia, które wychowało się
@Balcer666: widzę, że jesteśmy z tego samego pokolenia właśnie dziś dodałam posta na temat anonimowości w sieci i naszej odwadze oraz na temat tego dlaczego swojej odwagi ze świata wirtualnego nie przenosimy na real więc wbiłeś się dziś w moje zabawy słowne tutaj i mini rozkminki :) Ciesze się, że masz dystans do siebie i potrafisz w ten sposób myśleć brawo! jesteś z Wawencji więc doskonale rozmumiem brak czasu na życie
bo miałem pryszcze, ale nie syfki, syfki... mój ryj wyglądał jak zwitek czerwonych-pierdzielonych meteorytów, leczenie kosztowało moich rodziców 1,5-2 tys./miesięcznie, a o operacji nie było mowy.


@Balcer666: Trochę się wchrzaniam w niemal prywatną rozmowę, ale...

1,5-2k miesięcznie? Wydaje mi się, że raczej przesadzasz trochę.

Nawet jeśli miałeś dużą dawkę izoteku, do tego jakieś preparaty domiejscowe, coś do nawilżania, nawet wliczając w to ewentualne sumplementy diety i samą dietę albo nawet mikrodermabrazję