Wpis z mikrobloga

tl;dr na dole

Kiedyś poszedłem do zoo. Nigdy wcześniej tam nie byłem, przez długi czas nie wiedziałem, co to jest - od czasu do czasu dochodziły mnie słuchy o jego istnieniu.

Gdy przeszedłem przez bramę główną moim oczom ukazało się wielkie pole i masa klatek. Zwierzęta w klatkach widziałem pierwszy raz na oczy (nie mówiąc już o tym, że niektórych nie widziałem nigdy). Bardzo długo chodziłem, nie dziwiąc się nawet temu, że alej - a w nich klatek - jest mnóstwo. Mijały dni, tygodnie, miesiące, w końcu nawet lata. Widziałem różne zwierzęce afery, imprezy (zwierzaki urządzały sobie sylwestra!), zachowania idiotyczne i całkiem zwierzęce.

Lecz w pewnym momencie stanąłem, ogarnął mnie jakiś żal, którego przyczyny nie mogłem znaleźć. Zwierzaki tego nie zauważyły, no cóż - mają swoje, ciekawe życie. Poszedłem dalej, lecz moje przystanki przy klatkach i obserwacje coraz to nowych pupili miejskiego zoo zdawały się być machinalne.

Kiedyś, rzecz działa się w nocy, doszedłem - za przeproszeniem - gdzieś na #!$%@?ów tego przybytku. Skręciłem w 'złą' alejkę. Ciemność gęstniała, słyszałem zewsząd głosy, zlewające się w kakofoniczną całość. Z jednej strony czułem ogarniający mnie z wolna strach, z drugiej, towarzyszącą zawsze strachowi, ciekawość. Prowadzony przez zdradliwą siostrzyczkę lęku przeczekałem noc na ławce, chłonąc wszystkie bodźce, które docierały do mnie z ciemności. W końcu zasnąłem przed nadejściem świtu, lecz mój sen niewiele odbiegał od akcji rozgrywającej się w rzeczywistości.

Gdy otworzyłem oczy, świat był z powrotem ciepły, oświetlony i przyjemny. Ujrzałem wielkie gromady jakichś dziwnych stworków. Z pozoru były podobne zwykłym zwierzętom, lecz, gdy się bliżej przyjrzałem, dostrzegałem znaczące różnice w postaci trojga oczu, monobrwi, czy innych tym podobnych deformacji.

Żeby się nie rozpisywać - żyłem z nimi, patrząc na nie. Były o wiele ciekawsze od zwykłych zwierząt. Nie żyły w klatkach, tylko na jednym, wielkim wybiegu. Biły się, uprawiały seks, imprezowały, zabijały. A ja stałem przy barierce i patrzyłem, chłonąłem ich życie.

Nie wiem, ile to trwało.

Jednak, pewnego dnia, gdy przysiadłem na ławeczce zapalić tytoniowego skręta, znów ogarnął mnie żal. Wtedy jednak udało mi się go zrozumieć - ja też chciałbym być zwierzakiem. A najbardziej - tym z tych tu, na pozór wolnych.

Ale jak to tak, po prostu przejść przez barierkę? Tak z niczym? Wiedziałem, że zwykłe wino i bombonierka nie wystarczy. Wóda też nie, bo słabe głowy mają, jeszcze bym je pozabijał.

Przez ten długi czas obserwacji ich życia wiedziałem trochę o ich historii i tradycji, o tym, jak się można wkupić w ich łaski, a jak można wszystko przesrać. Ale ja nie miałem nic.

Skręciłem jeszcze jednego papierosa i wyciągnąłem z torby książkę, którą wziąłem ze sobą lata temu, na wypadek, gdyby zoo mnie znudziło.

I w pewnym momencie wstałem, wyrwałem kartkę i...

TL;DR:


Siemanko Mirki, to mój pierwszy dzień tutaj (jako zarejestrowany)!

Wiedzieliście, że bulbulator miał swojego protoplastę z lat PRLowskich?

(kto zgadnie, z jakiej to książki?)

Ciekawe, czy ktoś zielonkę przeczyta ;_;.

#witamsie #heheszki #bulbulator
FranzWilck - tl;dr na dole



Kiedyś poszedłem do zoo. Nigdy wcześniej tam nie byłem,...

źródło: comment_f91etRZhxQJyaXOfz5NxDhWpuwd1g8QW.jpg

Pobierz