Wpis z mikrobloga

Witam, chciałam podzielić się z Wami pewnym problemem. Mam na imię Marzena, mam 49 lat i pracuję jako pielęgniarka. Razem z mężem, Marianem, mamy jedynego syna. Bartek ma 24 lata i studiuje inżynierię materiałową na politechnice. Chcieliśmy z mężem dla Bartka jak najlepiej i od małego pozwalaliśmy mu na wiele. On jednak najbardziej lubiał siedzieć w domu, pomógł w tym pewnie fakt, że już kiedy miał 9 lat to dostał pierwszy komputer. Nie przejmowaliśmy się za bardzo, jak spędza przy nim czas, nawet później pokazywał nam, jak robić na komputerze różne rzeczy. Później doszedł internet i to Bartek był pierwszym, który go obsługiwał w rodzinie. Bartek spędzał bardzo dużo czasu przy komputerze. Najpierw przy grach komputerowych, a później było coraz więcej internetu. Trochę się martwiłam, bo miał mało kolegów, tyle co z klasy, niewiele innych zainteresowań. Był coraz starszy, a nie znajdował sobie żadnej dziewczyny. Próbowałam namówić męża, by z nim pogadał, ale to niewiele dawało. Na studiach Bartek korzystał z komputera jeszcze więcej, skończyły się WFy, przytył, cały dzień słuchał jakichś metalowych zespołów. Już w liceum zaczął nosić długie włosy i spinać je w kucyk. Na politechnice nie szło mu najlepiej, powtarza rok, teraz znowu myśli o wzięciu dziekanki, a powinien już kończyć! Jestem bardzo zmartwiona.

Na studiach syn zaczął mocno interesować się polityką, szybko związał się z kontrowersyjnym politykiem - Januszem Korwin-Mikke. Mnie i męża ten Korwin raczej zawsze bawił, ale syn stał się wielkim zwolennikiem. Za kieszonkowe (nadal je dostawał do niedawna, bo nie pracuje) zaczął kupować pismo Korwina i żądał, żebyśmy też je czytali, a nawet sami kupowali. Męża ten temat drażnił, bo jest urzędnikiem i podczas jednej kłótni syn wyzwał go nawet od "darmozjada". Kiedy zirytowany mąż stwierdził, że to nie on jest na garnuszku, syn bąknął coś o socjalizmie, który "nie pozwala się rozwinąć", ale przeprosił ojca. Do mnie też ma pretensje, że nie pracuję w szpitalu prywatnym, bo zarabiałabym więcej. Popytałam nawet trochę, ale nie tak łatwo się przenieść.

Syn zaczął chodzić na spotkania partii Korwina, wiązał się z młodzieżówką. Mówiłam, żeby zajął się bardziej nauką albo poszedł roznosić ulotki, żeby choć trochę wspomóc mnie i męża. Powiedział, że za mało płacą, chociaż z tego, co wiem, jakieś ulotki za darmo dla partii rozdawał. Robił nam wykłady, że dawna partia Korwina - UPR jest już "zła" i "zdradziła", bardzo chciał, żebyśmy głosowali na KNP, jak mu powiedziałam że nadal wolimy PiS, powiedział że chyba się nas wyrzeknie i trzasnął drzwiami. Potem wrócił i przeprosił.

Wiem, że syn jest zagubiony. Czasem siedzi całe dnie, czyta tego Facebooka, fora internetowe, komentuje, słucha muzyki i gapi się w okno. Moim zdaniem nie tak powinno wyglądać życie mężczyzny, ale mąż, który ogląda za dużo telewizora, też może nie jest za dobrym przykładem...żałuję, że syn nie ma rodzeństwa, kuzynostwa, dobrych przyjaciół. Pewnie szuka sobie tego wszystkiego w internecie.

W tym roku mu się pogorszyło. Jak dowiedział się, że Korwin przekroczył próg wyborczy, był bardzo niespokojny, krzyczał "a z waszą partią koniec", "tej siły już nie powstrzymacie", wyszedł, wrócił, znów przeprosił, potem pisał na komputerze do rana. Mówiłam mu "synku, idź spać, ucz się lepiej", ale on mówił, że jeszcze pięć minut popisze. I tak do 4tej nad ranem. Coraz częściej zdarzały mu się takie noce, rzadziej się golił i mył.

Myślałam, że to brak dziewczyny. Jacek, jego dawny kolega z podwórka, rówieśnik, ma już narzeczoną, samochód, pracę. Nasz biedny Bartek ma tylko ten komputer.

Okazało się, że i z dziewczynami jest problem. Bartek zaczął się zakochiwać w młodych dziewczynach z partii Korwina. Muszę przyznać, że są one ładne, ale na swój sposób wyzywające. Bartek szczególnie upatrzył sobie jakąś Agatkę, pisał e-maile, że chce u siebie organizować struktury, pomimo że była ona z innego miasta i odsyłała go do innych ludzi, to on szukał tego kontaktu. Inne dziewczyny z partii też podobno łapał na Facebooku, pisał komentarze, raz mnie zawołał, pokazał jakieś zdjęcia i pytał czy byłabym dumna, gdyby miał taką narzeczoną. Powiedziałam mu, że tak, ale czy nie ma żadnej ładnej koleżanki na studiach. Powiedziałam też, że Zuzia, córka mojej koleżanki jest wolna, ale Bartek powiedział, że to "brzydka socjalistka" i że on będzie tylko z Agatką. Albo w najgorszym przypadku, z którąś z jej koleżanek. W te wakacje mu się pogorszyło. Komputer na całego, nawet nie nadrabiał już zaległości. Na moje i męża nieśmiałe sugestie, żeby znalazł dorywczą pracę odpowiedział, że chce być menadżerem albo właścicielem prywatnej firmy, ale na razie ciemięży go socjalizm i jeszcze poczeka. W wakacje prawie nie wychodził z domu, mało się mył i zaczynał nawet śmierdzieć. Ojciec parę razy zrobił awanturę, że dosyć, że darmozjad, znowu były kłótnie, on wychodził, krzyczał, że nie wróci, później wracał i przepraszał. Marian też jest podłamany Bartkiem, ale wstydzi się iść na terapię rodzinną.

Teraz nie jest lepiej. Syn powtarza rok, mało chodzi na zajęcia, już myśli o dziekance. Chciał startować do sejmiku, oczywiście od Korwina, ale go nie wzięli. Raz oglądałam z mężem serial to wypadł z pokoju krzycząc, że Agatka go zablokowała i że chyba się potnie. Ale dostał kolację i się uspokoił. Po paru dniach stwierdził, że jakaś Ewa też "jest OK". Pytałam czy od niego z roku, ale on odpowiedział, że nie, że to kolejna z partyjnych pań Korwina i on jej pojedzie pomagać budować struktury.

Wybuchła afera. Ojciec szukał czegoś w biurku i znalazł mnóstwo wydrukowanych zdjęć tej Agaty. Takich kolorowych, wysokiej jakości, na całą kartkę A4. Marian wściekły, miał jakieś pismo drukować, tuszu w drukarce brak, nowy drogi. "A gówniarz drukuje zdjęcia!" - krzyczał Marian. Wcześniej jakieś schematy na uczelnie to syn drukował u kolegów, żeby oszczędzać na tuszu. Ojciec pokazał zdjęcia tej Agaty i darł się na syna, znowu doszło do kłótni, popłakałam się. Ojciec podarł zdjęcia i powiedział, że syn ma szukać nowego mieszkania i pracy chociaż na pół etatu, że dosyć tego. Wstrzymał mu kieszonkowe, syn się załamał, bo zbierał na bilet, żeby jechać do tej Ewy i wieszać tam jakieś plakaty.

Nie wiem co teraz robić, stąpam na paluszkach. Marian jest wściekły, syn wystraszony i załamany. Nie wiem czy bronić go przed Marianem. Z drugiej strony, taki szok może być dla syna wyjściem z tej matni. Wiem, że jest w tym nieco naszej winy, za duże zaniedbanie, za dużo komputera. Może pomogło by podejście, że go nie utrzymujemy, albo tylko trochę, żeby zamieszkał z jakimiś kolegami, wyszedł do ludzi. Syn przez ostatnie kilka dni ucichł, grzecznie chodzi na uczelnie, nadrabia nieobecności. Tematów politycznych stara się nie poruszać. Nie wiem, poprawiło mu się, czy udaje, bo mu z nami wygodnie. Czy ktoś z Was miał podobny problem? Czy warto z tym iść do psychologa? Proszę Was bardzo o pomoc.

  • 1
  • Odpowiedz