Dzisiaj #rottenrecenzuje Alchemicy

Wołam: @alfredbuzdygan: @MnieTuNieMaJuz: @Trollica:

Grę można dostać za nieco ponad 100 zł, w zamian dostajemy pudło wypchane po brzegi żetonami. Bez kitu jest ich ogromna ilość jak za tę cenę :) Oprócz ładnie wykonanej planszy i wspomnianej góry żetonów dostajemy też podstawki pod karty / zasłonki dla graczy. I tu muszę się troszkę przyczepić. Moim zdaniem są nieco niepraktyczne, lub źle
@Munchhausen: Mam też SW:IA, ale udało mi się zagrać tylko wprowadzający scenariusz i jeszcze nie wychwyciłem wszystkich różnic. Jest troszkę uproszczona mechanika, ale nie jakoś znacznie... Chociaż mimo wszystko instrukcja wydaje mi się czytelniejsza w Descencie.
  • Odpowiedz
Magia i Myszy

Komuś w zeszłym tygodniu obiecałem, że jak mi się uda, to siądę to Magii i Myszy i opowiem troszkę o grze.
Zaskoczyła mnie fabuła i otoczka mechaniczna zbudowana dookoła niej. Każdy scenariusz to osobna opowieść rozgrywająca się przez z góry określony czas. Każda śmierć (tu: "pojmanie") naszej myszy powoduje przyspieszenie końca opowiadania. Bo Myszy tak naprawdę nie giną - postaci wracają do gry po zakończonej walce. Jednak pojmanie naszego bohatera sprawia, że przesuwamy znacznik bliżej końca opowieści i tym samym narażamy się na porażkę.
Zanim siadłem do rozgrywki, miałem wyobrażenie o tej grze jak o bajce. I dużo się nie pomyliłem, ale czytając fabularny wstęp do przygody naprawdę mnie pochłonął. Jest cholernie dobry.

Zasady
@Sarseth: Mistrz marketingu. Sprzedam grę za pół tysiąca - nie podobała mi się, dodatków nawet nie otworzyłem, bo nuda xD
Aha, no i zasady do dupy napisane.
  • Odpowiedz
#rottenrecenzuje #gryplanszowe #grybezpradu na życzenie @sortris: Tzolk'in - sorry że spóźniony opis - miał być wczoraj, ale nie zdążyłem. Zdjęć też nie będzie, bo nie mam pod ręką gry ( ͡ ͜ʖ ͡)

Grałem w Tzolk'ina kilka razy w dwie osoby i mnie osobiście gra się podoba. Pewnie przy większej ilości osób na planszy robi się jeszcze ciaśniej, ale już dwóch graczy może nieźle sobie popsuć szyki. Niby jest to typowy Worker placement jakich wiele - wieź ludzika, zrób nim jakąś akcję. Ale przez te słynne koła gra nabiera zupełnie innego wymiaru. Tak naprawdę trzeba planować w troszkę inny sposób. Jeśli chce się zdobyć akcję, trzeba brac pod uwagę, że będzie ona dostępna dopiero za kilka tur, kiedy ludzik wjedzie w odpowiednie miejsce. Działa to następująco:
- Jest dostępnych kilka "miast" reprezentowanych przez koła. Jedno jest odpowiedzialne za kukurydzę i drewno, drugie za pozostałe surowce, trzecie za budynki i rozwój, czwarte za handel (wymianę) surowców i pozyskiwanie dodatkowych robotników, piąte za wspinanie się w górę po świątyniach no i ostatnie największe koło to jednocześnie kalendarz który odmierza czas do końca gry (tak, gra się przez z góry określoną ilość rund).
- bierzemy dostępnego robotnika i kładziemy go na kole które ma ma akcję która nas interesuje, ale jak najbliżej początku. Jeśli jakieś miejsce jest już na tym kole zajęte, kładziemy ludka dalej, ale płacimy koszt w kukurydzy, która pełni rolę waluty.
- możemy albo kłaść ludki na kole, albo je zdejmować wykonując akcję,
Dzisiaj w #rottenrecenzuje Pathfinder Adventure Card Game: Rise of the Runelords Base Set na specjalne życzenie @szymoker: @poczekalniaa: @anarchoprymitywizm_przemyslowy:
Zacznę od tego, że kiedy to kupowałem to mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać. Chciałem ciekawą karciankę z mocnym klimatem RPG. Obejrzałem kilka filmików, gdzie recenzenci piali z zachwytu nad tą pozycją, więc wysupłałem trochę grosza i z pomocą jakiegoś kodu rabatowego zamówiłem coreset. Niestety mój zestaw trafił do mnie w uszkodzonym pudełku, a ja nie zauważyłem tego wcześniej i nie spisałem protokołu z kurierem. Potem czytając instrukcję tak się napaliłem na grę, że już dałem spokój pudełku, bo nie mogłem się doczekać rozgrywki. Zaznaczyć tu trzeba, że pudełko jest naprawdę duże, a wypraska jedna z lepszych jakie mam (w mojej kolekcji chyba tylko Tikal ma lepszą).

Co znajdziemy w pudełku? Kilka kostek, dość dużo kart podstawowych (wrogowie, sprzymierzeńcy, lokacje, przedmioty, czary), karty postaci i jedną przygodę. Na przygodę składają się kolejne karty wrogów, lokacji itp. dedykowane konkretnej przygodzie. Karty są bardzo ładne i mnie osobiście grafiki się podobają. Niestety wiele kart się powtarza (ma to oczywiście swoje uzasadnienie - przedmioty powszechne występują często...) - szkoda, że nie różnią się chociażby grafiką. W sumie okazuje się, że wcale aż tak dużo tych kart nie ma.

Zasady są dość proste i szybko można je ogarnąć: wybieramy postać, przygodę i z karty odczytujemy jakie lokacje powinniśmy rozłożyć. W zależności od ilości graczy lokacji jest więcej lub mniej. Każda lokacja z kolei opisuje jakie typy kart możemy w niej napotkać. I tak na przykład w lesie mamy większą szansę napotkać wroga, natomiast w bibliotece czar. W jednej lokacji ukrywa się Ten Zły którego należy pokonać. Ponieważ jest to ustalone losowo, nigdy nie wiadomo kiedy się na niego trafi. I tu jest zasada która jakoś mnie od tej gry zniechęca najbardziej. Jeśli pokonamy Złego Wroga, on ucieka do innej lokacji, a tę możemy zamknąć uniemożliwiając mu powrót. I tak łazimy od lokacji do lokacji zamykając je tak długo, aż Boss nie będzie miał gdzie uciec i finalna walka rozstrzygnie jego los. Nie umiem sobie tego jakoś fabularnie wytłumaczyć i to mnie strasznie męczy. I nie ma znaczenia czy to herszt goblinów, bandyta czy smok - każdy zachowuje się identycznie. No ale cóż.. taka mechanika, na to nic nie poradzisz, Rottenkitten... Sam rozwój postaci jest ciekawy. Możemy zdobywać różne bonusy, nowe bronie, czary i przedmioty, jednak tak naprawdę kończenie nowych przygód liczy się najbardziej. Niestety w zestawie podstawowym jest tylko jedna, co wymusza na nas kupno pozostałych. I to jest największa wada gry - jest BARDZO droga
RottenKitten - Dzisiaj w #rottenrecenzuje Pathfinder Adventure Card Game: Rise of the...

źródło: comment_ePvfKYHONTjNCkMsiAZF1JdFYnpr2O8r.jpg

Pobierz
#rottenrecenzuje - Martwa Zima cz.2 TUTAJ link do części 1.

W weekend udało się zgromadzić 4 osoby przy planszy. Wylosowaliśmy postaci i ruszyliśmy ratować swoje cztery litery przed zombiakami. Gra przebiega całkiem nieźle i dynamicznie. Nie ma długiego czasu oczekiwania na swoją kolej, bo po swojej kolejce należy ogarnąć kartę rozdroży dla następnego gracza, no i cały czas uważać kto co robi. W grze nie można przywiązywać się do swoich postaci: ginie się bardzo łatwo. Jedna postać padła w pierwszej rundzie xD (dostała ranę w drodze do lokacji, co aktywowało kartę rozdroży i po wybraniu jednej opcji musiała rzucić jeszcze dwa razy czerwoną kostką zagłady = dwie kolejne rany).
Opcja zdrajcy wszystkim bardzo się spodobała. Po zakończeniu pierwszego scenariusza każdy z nas chciał więcej! Rozłożylismy więc szybko drugi scenariusz i dobraliśmy mniej kart ukrytych celów, żeby mieć większe szansę na zdrajcę :)
Wiele rzeczy dzieje się bardzo szybko. Dyskusje czemu ktoś nie zagrał jakiejś karty, czemu aż tyle kart zagrał na śmietnik. Wszystko ma jakieś znaczenie :) Albo i nie xD
Jeśli miałbym ocenić grę na dwie osoby, dałbym jej jakieś 5/10. Nie jest to super gra kooperacyjna. Ma parę fajnych, nowych elementów, ale na dwie osoby nadaje się średnio.
Dzisiaj #rottenrecenzuje "Martwa Zima" część 1.
Board Game Rank: 16
Wydawnictwo [PL]: Factory of Ideas

Wczoraj zagrałem pierwszą grę w "Martwą Zimę". Graliśmy w 2 osoby, dlatego zdecydowałem się opisać moje wrażenia na gorąco i wstrzymać się z częścią drugą recenzji do czasu aż nie zagram w pełnym składzie. Dlaczego tak - odpowiedź poniżej.

Zawartość
@RottenKitten: Mnie do tego tytułu zraża przede wszystkim jedno - zombie. Nie jestem w stanie strawić tego tandetnego i oklepanego tematu w żadnej grze. Martwa Zima wygląda nawet zachęcająco a i wybiła się wysoko w rankingu co też o czymś świadczy.

Znalazłem martwą kozę: zjeść czy nie? Nie wiem co się stanie gdy ją zjem, to może lepiej ją zostawić?


Jak pierwszy raz graliśmy w RC to znaleźliśmy wspomnianą kozę.
  • Odpowiedz
#rottenrecenzuje Posiadłość Szaleństwa.
Miejsce w rankingu BGG: 147
Polski wydawca: Galakta

Lovecraft mimo że był dość specyficznym człowiekiem przysłużył się nam dość barwnym panteonem przedwiecznych bóstw, które tylko paczą żeby doprowadzić nas do szaleństwa. Dziwi więc, że mimo dość licznych nawiązań w literaturze, muzyce i filmie dość ciężko jest znaleźć coś sensownego, opartego głównie na jego literaturze. Na szczęście gry planszowe to nie hollywood i w tej dziedzinie nie mamy prawa narzekać. Mamy Arkham Horror z całym mnóstwem dodatków, Mamy Arkham Horror 2.0, czyli Eldrich Horror (z jednym jak na razie dodatkiem), mamy karciankę Call of Cthulhu, "kościankę" Znak Starszych Bogów, mamy Kingsport Festiwal, oraz bohatera tej recenzji: Posiadłość Szaleństwa.

Fantasy
@RottenKitten: myślę, że jednak Eldritch Horror jako planszówka kooperacyjna sprzedaje się dużo lepiej niż karcianka dla dwóch graczy i będą wydawać następne dodatki (kolejny jest zapowiedziany przez FFG też na następny kwartał z tego co widzę na BGG)
  • Odpowiedz
@Kasiul3k: Grałem 2, 3 i 4. W 3 i 4 grało się najfajniej, bo więcej ludzi. To jest rodzaj planszówki, gdzie fajnie gracze kombinują, myślą co robić, rozmawiają ze sobą i Strażnik Tajemnic ma frajdę słuchając tego. Mechanicznie nie ma problemu, żeby grać w 2 osoby - można po prostu dostać więcej postaci pod kontrolę, a gra i tak się skaluje - ST dostaje punkty za każdego badacza biorącego udział
  • Odpowiedz
W ramach #rottenrecenzuje na początek Zimna Wojna.
Miejsce w rankingu BGG: 1
Polski wydawca: Bard

Pierwsze miejsce w rankingu Board Game Geek "Zimna Wojna" zajmuje od dawna i to do czegoś zobowiązuje. Przewrotnie zacznę więc od wad.
Po pierwsze, nie jest to gra dla wszystkich. Ma bardzo ciężki klimat i nie nastawiajcie się na spokojną, miłą partyjkę przy piwku z kumplem, albo różowym paskiem. Serio - to gra na śmierć i życie. To główny powód dla którego gram w nią rzadziej niż na to zasługuje. Po prostu przez całą grę trzeba być skupionym, walczyć o każdy, najmniejszy skrawek ziemi. Mały błąd i odpuszczenie jakiegoś regionu może zaważyć o przegranej. To naprawdę kawał strategii i trzeba lubić takie rzeczy. Zapisuję to jako wadę, bo to główny powód dla którego czasem wyjmuję z pudełka coś innego.