A więc byłem na tej słynnej deprywacji sensorycznej. Postaram się opisać swoje doświadczenie. Na początek dodam tylko, że mam doświadczenie w medytacji, relaksacji, OBE, LD i z psychodelikami.
Na sesje można wybrać sobie kapsułę albo komorę, kapsuła niby usuwa więcej bodźców.

Przygotowałem się do sesji, wziąłem prysznic, wsadziłem stopery do uszu, wszedłem do kabiny, zamknąłem kabinę i zamknąłem oczy. No dobra to lecimy...
Chwilę zajęło mi znalezienie wygodnej pozycji aby odpowiednio "ułożyć się" na wodzie... Po jakimś czasie udało się. Więc zacząłem liczyć oddechy doszedłem do 120. Cały czas starałem obserwować to co widzę za zamkniętymi oczyma, w sumie nic ciekawego nie widziałem na początku przynajmniej. Przestałem liczyć i myślę sobie, że chyba jednak wolałbym w tym momencie być poza tą kabiną, posłuchać muzyki, pochodzić, pooglądać naturę, ale skoro jestem w kabinie to jestem, trzeba siedziećxD Poza tym przeszkadzało mi to, że każdy oddech powodował bujanie na wodzie, utrudniało mi to relaks. Zacząłem skupiać się na oddechu bez liczenia, po jakimś czasie zacząłem mieć szare wizuale, raczej mało intensywne, takie pływające, rozpływające się trochę jak po dxm lub ketaminie, ale oczywiście mniej intensywne. Dalej skupiałem się na oddechu i po pewnym momencie zaczęło być nieprzyjemnie, jakoś tak duszno mocno, chciałem to przetrzymać myślałem, że umysł z braku bodźców sobie to wkręca. Już miałem otworzyć kapsułę aby wpuścić świeże powietrze, ale nastąpiła ulga oraz usłyszałem dźwięk wentylatora, niestety stopery jakieś nie do końca pasujące były... Ok ulga wizuale lekko się nasiliły i pojawił się dość mocny relaks... Ciekawe ile czasu już jestem w tej kapsule? Straciłem poczucie czasu, nie wiem ile czasu minęło. Niestety muszę wstać, bo muszę iść się wysikaćxD Wychodzę, lekko zmieszany, zmulony nie do końca ogarniam rzeczywistość podobnie jak dzień po wzięciu melatoniny. Idę do toalety przy okazji sprawdzam czas, minęło 50min. Biorę prysznic i nie wracam do kapsuły bo nie ma sensu na ostatnie 10min.

Jak
Jakis_Leszek - A więc byłem na tej słynnej deprywacji sensorycznej. Postaram się opis...

źródło: comment_1621177640nu4aRYEWTnPX7UQbrvPy4D.jpg

Pobierz
@Jakis_Leszek: byłam w komorze deprywacyjnej rok temu, ciekawe doświadczenie. Ja akurat miałam sporo miejsca w baseniku, ale początkowo dość trudno było mi się odprężyć. Po jakimś czasie nie byłam pewna czy mam oczy otwarte czy zamknięte xd też kompletnie straciłam poczucie czasu, gdy włączyła się muzyka wybudzająca na koniec sesji, to miałam wrażenie, że minęło zaledwie kilkanaście minut. Fajne doświadczenie, ale jakoś nie miałam potrzeby go powtórzyć
  • Odpowiedz
@Jakis_Leszek:
Też kiedyś się na to skusiłem, ale nie w zamykanej kapsule, tylko takim bardziej mini basenie. W sumie nie pamiętam, żebym miał problem z utrzymaniem się na wodzie, czy bujaniem przy oddychaniu. Z tego co kojarzę to obracało mnie tylko w różnych kierunkach.
Też nie było u mnie jakiegoś wielkiego efektu "wow", jednak muszę przyznać, że wyszedłem stamtąd bardzo zrelaksowany, a w tamtym okresie chodziłem spięty jak plandeka do
  • Odpowiedz