19. Jacques Gallot (c. 1625 – c. 1695)
Dziewiętnasty odcinek cyklu wpisów spod tagu #rokzlutniabarokowa poświęcam Jacquesowi Gallotowi. Podobnie jak w przypadku nazwiska Gaultier (nota bene Jacques był uczniem Ennemonda Gaultiera), tutaj też mamy do czynienia z rodem lutnistów i dla odróżnienia od innych Jacquesowi dodano przydomki Le Vieux Gallot (jako najstarszy) czy Gallot de Paris (jako że z Paryża). W przeciwieństwie jednak do Gaultierów, tutaj Jacques wyróżniał się znacznie na tle innych jakością swojej muzyki pozostawiając członków swojego rodu w cieniu. Dodam nawet więcej - mam osobisty problem z tym wpisem, gdyż w moim odczuciu Jacques jest szczytową postacią paryskiej szkoły lutni i jeden wpis to zdecydowanie za mało, żeby zaprezentować tak wielką postać, bo jakiż jego utwór mam wybrać, skoro wszystkie noszą znamiona geniuszu? Utwory lutniowe są z natury miniaturami (właśnie sprawdziłem, że mediana długości wszystkich utworów z mojej kolekcji to 2m13s, i co charakterystyczne długość rośnie wraz z czasem powstania) a Gallot doprowadził sztukę lakoniczności miniatury do perfekcji wypracowując genialną wręcz zdolność zawierania maksimum emocji w minimalnej liczbie nut.
Odpowiadając zaś na postawione kilka zdań wyżej pytanie wybrałem Allemandę a-moll L'Amant Malheureux, gdyż utwór ten stanowi pewnego rodzaju pomost do największego lutnisty jaki chodził po ziemi kilkadziesiąt lat później, ale to już historia na inny wpis (⌐ ͡■
Dziewiętnasty odcinek cyklu wpisów spod tagu #rokzlutniabarokowa poświęcam Jacquesowi Gallotowi. Podobnie jak w przypadku nazwiska Gaultier (nota bene Jacques był uczniem Ennemonda Gaultiera), tutaj też mamy do czynienia z rodem lutnistów i dla odróżnienia od innych Jacquesowi dodano przydomki Le Vieux Gallot (jako najstarszy) czy Gallot de Paris (jako że z Paryża). W przeciwieństwie jednak do Gaultierów, tutaj Jacques wyróżniał się znacznie na tle innych jakością swojej muzyki pozostawiając członków swojego rodu w cieniu. Dodam nawet więcej - mam osobisty problem z tym wpisem, gdyż w moim odczuciu Jacques jest szczytową postacią paryskiej szkoły lutni i jeden wpis to zdecydowanie za mało, żeby zaprezentować tak wielką postać, bo jakiż jego utwór mam wybrać, skoro wszystkie noszą znamiona geniuszu? Utwory lutniowe są z natury miniaturami (właśnie sprawdziłem, że mediana długości wszystkich utworów z mojej kolekcji to 2m13s, i co charakterystyczne długość rośnie wraz z czasem powstania) a Gallot doprowadził sztukę lakoniczności miniatury do perfekcji wypracowując genialną wręcz zdolność zawierania maksimum emocji w minimalnej liczbie nut.
Odpowiadając zaś na postawione kilka zdań wyżej pytanie wybrałem Allemandę a-moll L'Amant Malheureux, gdyż utwór ten stanowi pewnego rodzaju pomost do największego lutnisty jaki chodził po ziemi kilkadziesiąt lat później, ale to już historia na inny wpis (⌐ ͡■
W dwudziestym odcinku cyklu spod tagu #rokzlutniabarokowa powoli zbliżamy się do końca popularności lutni we Francji i powolnego przesuwania się środka ciężkości świata lutniowego na wschód, do krajów niemieckojęzycznych. Bohaterem odcinka będącym mimowolnym uczestnikiem tego procederu jest Jacques Bittner, a właściwie Jacob Büttner, kompozytor pochodzący z ośrodków austriacko-czeskich. Sprawa z wariantywnym imieniem i nazwiskiem jest poszlaką odnośnie tego, że zainteresowanie lutnią przesuwało się na wschód, ale wciąż lutnia była kojarzona z Francją i dominował styl francuski, stąd wydany w 1682 roku w Norymberdze zbiór nosił francuski tytuł Pieces de Lut Composées par M. Jacque BITTNER. Utwory mimo francuskiej stylizacji mają sporo z muzyki Resunera oraz wiele “nowoczesnych” cech zapowiadających styl Galant.
Załączam bardzo ładne wykonanie suity g-moll przez Nigela Northa.