Wróciłem z offa, całkiem dobry festiwal z dobrą muzyką. Jestem spalony słońcem i obolały, z wybitą kostką oraz zdobyczami - pałeczką do perkusji Japandroids i kawałkiem podłogi z rozwalonej sceny na Thee oh Sees.
@draqul: że koleś który to pisał, to jakiś kretyn, który nie potrafi wyjść ze swojego gównonurtu, którego słucha. Hołduje zasadzie "ja lubię tylko te utwory, które znam" nigdy byśmy nie poznali dobrych zespołów. Sam tam jechałem znając tylko headlinerów, a poznałem kilka naprawdę wartościowe zespoły.
Co do towarzystwa - jest ona zróżnicowane. Są hipsterzy, kuce, normalni ludzie i inne subkultury. Większość osób, jakie tam spotkałem mówiły podobnie do mnie -