119/365
Wczoraj miałem jakaś tam rocznice i pojawił się temat wypicia wina. Na początku się uśmiechnąłem i powiedziałem w duchu ze nie ale chwile później zacząłem fantazjować. Przypominać smak, fazę itd. W końcu doszedłem do kaca:)
Poszedłem zapalić i tak sobie mysle- #!$%@? jak otworze to wino to znów się zacznie. Jak z fajkami. Znów będę walił od rana i umierał codziennie na suchoty...
Te #!$%@? kace i brak chęci do zupełnie
Wczoraj miałem jakaś tam rocznice i pojawił się temat wypicia wina. Na początku się uśmiechnąłem i powiedziałem w duchu ze nie ale chwile później zacząłem fantazjować. Przypominać smak, fazę itd. W końcu doszedłem do kaca:)
Poszedłem zapalić i tak sobie mysle- #!$%@? jak otworze to wino to znów się zacznie. Jak z fajkami. Znów będę walił od rana i umierał codziennie na suchoty...
Te #!$%@? kace i brak chęci do zupełnie
Ciężki to był tydzień. A właściwie ten i ostatni weekend.
Dopuszczenie do siebie nawet najmniejszej nadziei na alko powoduje straszne zaburzenia w głowie. Skrupulatnie budowana równowaga rozpada się na kawałeczki. Wracają dziwne myśli, wątpliwości itd.
Udało się. Ale było blisko. Wczoraj miałem znów ochotę na wino i myśli wirowały wokoło tego tematu.
Świąteczna atmosfera nie pomaga. Przychodzą wspomnienia relaksu przy alko. O szklaneczce tego czy innego trunku.
Pomagam sobie wspomnieniami ciągów