Mirki, co się #!$%@?ło, to... ja nawet wiem i opowiem.
Wracam od kuzyna, pełna kultura, tylko kilka piw do meczu siatkówki, bla bla z jego znajomym, pada „cześć” i czas się zbierać. Od knajpy do domu ponad dwa kilometry, ale spoko, spacer w okolicach 1-szej w nocy należy do przyjemnych. Po kilku minutach drogi – przystanek, a na nim leży istota, która „nie podołała”. Patrzę, buty ładnie ułożone pod ławką, nie wygląda na menela. Próbuję obudzić, bez skutku. Nie reaguje na słowa, szarpanie, lekkie pyskostrzały, generalnie: zero odzewu. Za nim coś na pozór jakiegoś futerału, portfela. Oględziny i jest: TELEFON. Ostatnio wybrane: żona i jakiś losowy Janusz. Dzwonię do żony, szybka relacja z zaistniałej sytuacji, ale okazuje się, że wraca z Holandii i wafla może zrobić, niemniej jednak mocno się przejęła. Dzwonię do Janusza – #!$%@? jak messerschmitt, coś tam bełkocze, że to 50-tka była, że urodziny, że wielka biba. Mówię żeby kogoś po niego przysłali i w zamian otrzymuję odpowiedź „wszyscy #!$%@?”. Spoko, bawta się. Kolejna relacja do żony, ta w głosie lament, olaboga, cotobędzie, alejaktotak. Jakoś wyłuskałem adres imprezy – oddalona o ponad 4km, adres zameldowania drugie miasto, około 20km.
Wracam od kuzyna, pełna kultura, tylko kilka piw do meczu siatkówki, bla bla z jego znajomym, pada „cześć” i czas się zbierać. Od knajpy do domu ponad dwa kilometry, ale spoko, spacer w okolicach 1-szej w nocy należy do przyjemnych. Po kilku minutach drogi – przystanek, a na nim leży istota, która „nie podołała”. Patrzę, buty ładnie ułożone pod ławką, nie wygląda na menela. Próbuję obudzić, bez skutku. Nie reaguje na słowa, szarpanie, lekkie pyskostrzały, generalnie: zero odzewu. Za nim coś na pozór jakiegoś futerału, portfela. Oględziny i jest: TELEFON. Ostatnio wybrane: żona i jakiś losowy Janusz. Dzwonię do żony, szybka relacja z zaistniałej sytuacji, ale okazuje się, że wraca z Holandii i wafla może zrobić, niemniej jednak mocno się przejęła. Dzwonię do Janusza – #!$%@? jak messerschmitt, coś tam bełkocze, że to 50-tka była, że urodziny, że wielka biba. Mówię żeby kogoś po niego przysłali i w zamian otrzymuję odpowiedź „wszyscy #!$%@?”. Spoko, bawta się. Kolejna relacja do żony, ta w głosie lament, olaboga, cotobędzie, alejaktotak. Jakoś wyłuskałem adres imprezy – oddalona o ponad 4km, adres zameldowania drugie miasto, około 20km.
PUNKT KULMINACYJNY:
Dzwonię
źródło: comment_FvkNkYEuuF8WFoBYlzdw1ZDm885w2g0h.jpg
Pobierz