Kiedyś (trzeźwy) o północy odprowadzałem koleżankę, bo nie mogłem jest zostawić sprutej. Do rana krążyliśmy i piechotą i autobusami, bo nie była pewna dokąd zmierzyć. Pomimo tego, że ledwo mówiła z upicia i miała zwieszona głowę, szliśmy dość szybko i pewnie. Jednym z powodów szybkiego chodu było to, ze pizgało w nocy i trzeba było się rozgrzać. Doszliśmy w końcu do jakichś krzyżówek i ją zostawiłem, bo nalegała, że da sobie radę.

Zian








