Peter Watts, Echopraksja, Fantastyka naukowa Kontynuacja genialnego Ślepowidzenia. Przy tak wysoko postawionej poprzeczce oczekiwania w stosunku do następnej części były ogromne i niestety jak się to często dzieje Echopraksja trochę rozczarowuje. Życzyłbym sobie jednak tylko takich rozczarowań! Podobnie jak w przypadku wcześniejszych książek tego autora jest to gęsto upakowana naukowymi ideami, stawiająca trudne pytania, twarda jak diament fantastyka naukowa. W związku z tym nie jest to najłatwiejsza lektura, choć trudności sprawiają też inne czynniki. Fabuła zaczyna się na Ziemi(choć w kosmos też polecimy) kilkanaście lat po starcie Tezeusza, o którego obecnej sytuacji ludzkość nic nie wie. Jednak fabuła sprawiała mi pewne kłopoty przez pierwszą część książki. Odczuwalny jest chaos w akcji. Czytelnik podobnie jak główny bohater czuje się zagubiony i choć taki zabieg jest uzasadniony(jak później się dowiemy) nie ułatwia jednak lektury. Dopiero na pokładzie Korony Cierniowej wszystko zaczyna się klarować i łatwiej śledzić koncepty które prezentuje Watts. A jest nad czym się głowić! Samo ich wymienienie zajęłoby mnóstwo miejsca, więc skupię się na najważniejszych. Podobnie jak we wcześniejszej części autor zastanawia się nad kontaktem międzygatunkowym. Z całkiem nowych pomysłów mamy religię jako alternatywę dla nauki(ciekawy pomysł biorąc pod uwagę poglądy autora) czy posthumanizm. Jednak tak jak w Ślepowidzeniu świadomość była tematem głównym, tak w najnowszej książce takim tematem jest wolna wola i podobnie jak wcześniej Watts dochodzi do dość ponurych wniosków. Autor konsekwentnie realizuje pomysł ożywiania potworów i oprócz wampirów mamy jeszcze naukowo wytłumaczone zombie. Ogólnie rzecz ujmując wizja Wattsa jest oszałamiająca, ale też bardzo wymagająca. Szczególnie końcówka. Chyba będę musiał ją na spokojnie przemyśleć, żeby wszystko zrozumieć. Co ciekawe podczas lektury można wyczuć pewną dozę "cybergnostycyzmu", co może prowadzić do interesujących interpretacji. Na koniec jeszcze mamy przypisy, które są chyba równie dobre jak reszta powieści, ale to w zasadzie standard w
Michael Flynn, In the Country of the Blind, Fantastyka naukowa Jest to trochę alternatywna historia, chociaż świat przedstawiony w powieści zasadniczo nie różni się od naszego. Jedyna zmiana polega na tym, że w XIX wieku pewna działająca w sekrecie grupa ludzi zdołała zbudować maszynę analityczną Charlesa Babbage'a. Pozwoliła im ona na badanie historii za pomocą metod matematycznych(kliologia, nazwana tak od muzy historii) i w konsekwencji do jej przewidywania oraz korygowania od czasu do czasu. Dalej historia potoczyła się tak jak w naszym świecie i biorąc pod uwagę to co autor napisał, można się zastanowić czy to naszej wersji historii nie powinno się nazywać alternatywnej w stosunku do tej opisanej przez Flynna. Jak widać jest to pomysł podobny do psychohistorii z Fundacji Asimova, jednak bardziej przekonująco opisany i realniejszy. Fabuła rozgrywa się na początku XXI wieku w USA i śledzimy ją z perspektywy kilku osób. Najważniejsza z nich jest Sarah Beaumont, deweloper budowlany specjalizująca się w budynkach historycznych, która w jednym z takich budynków trafia na listę pewnych zdarzeń, które mogły doprowadzić do wielkich zmian w historii. Jako była dziennikarka postanawia zainteresować się tą sprawą i zasięgnąć informacji, jednak przez swoje działania zwraca na siebie uwagę pewnych groźnych osób. Powieść napisana jest jak dobry thriller, coś jak książki Dana Browna tylko bez tych wszystkich głupot i z ciekawym pomysłem, który daje trochę do myślenia. Fabuła jest na tyle skomplikowana, żeby dać przyjemność z jej odkrywania, ale nie na tyle, żeby stała się niewiarygodna. Co mi się bardzo podobało to podejście autora do czarnych charakterów. Choć ich czyny są złe, to jednak poznając ich motywy możemy ich jakoś zrozumieć. W ich własnych oczach ich działania są całkowicie uzasadnione. Nie są to przerysowani łotrzy jak z komiksu. Jedyny chyba minus to zbyt inteligentna bohaterka. Do całej reszty trudno się przyczepić. Jest to naprawdę przyjemna
Konrad T. Lewandowski,Legendy cyberkatakumb, Fantastyka naukowa Jest to zbiór opowiadań dziejących się w przyszłości(choć dwa opowiadania wyłamują się z tego schematu) skupionych, bardziej lub mniej, na temacie świadomości. W około połowie z nich pojawia się postać Łucji, która w wyniku wypadku cierpi na rozdwojenie osobowości. Nie przeszkadza jej to jednak(a nawet pomaga) pracować jako egzorcystka. Nie jest to jednak profesja jaką znamy w naszym świecie. Zadaniem
Adolfo Bioy Casares, Wynalazek Morela, Fantastyka naukowa Casares był bliskim przyjacielem Borgesa i podobnie jak on nie stronił od fantastyki. Podobnie również jak opowiadania Borgesa, recenzowana powieść nie jest typowym przedstawicielem fantastyki naukowej. Szczególnie początek tej króciutkiej książki przywodzi na myśl, tak popularny w południowej Ameryce realizm magiczny. Jednak wszystkie niesamowite fenomeny i zdarzenia posiadają swoje logiczne, choć dość fantastyczne, wyjaśnienie. Tak więc powieść ta łączy najlepsze cechy klasycznej science fiction(lub jak to kiedyś określano - scientific romance) i realizmu magicznego i wydaje mi się, że spodoba się miłośnikom obu gatunków. Bohater powieści by uciec przed ścigającymi go służbami udaje się na bezludną, choć kiedyś zamieszkaną wyspę. Tam ukrywa się w śród opuszczonych budynków. Jednak ku jego zaskoczeniu odkrywa, że nie jest jedyną osobą na wyspie. Trudno napisać coś ponadto by nie zepsuć przyjemności z czytania. Dodam tylko, że osoby które spotyka bohater choć z pozoru wyglądają normalnie po pewnym czasie ich zachowanie zaczyna go dziwić. Powieść ta przypomina mi trochę pierwsze rozdziały Solaris, kiedy to jeszcze czytelnik niewiele rozumie, a atmosfera tajemniczości jest przytłaczająca. Tak więc mamy tu jakiś fantastyczny eksperyment, szalonego wynalazcę i jego maszynerię, dziwne fenomeny takie jak dwa słońca na niebie. Wszytko to okrywające przeszłe tragiczne wydarzenia, które bohater odkrywa. Cień pewnych tęsknot i marzeń, a wszystko to jakby sen na jawie. Opisałem to dość enigmatycznie, ale trudno oddać niezwykły klimat tej powieści. Choć jest to bardzo krótka książka to jednak ilość pytań jakie czytelnikowi stawia jest zaskakująca. Czy technologia może przezwyciężyć czas, a fikcja rzeczywistość? Czy świadomość może istnieć poza swoim materialnym nośnikiem? Czy można zakochać się w czyimś wizerunku? Jest to klasyczna fantastyka, ale mogłaby być równie dobrze napisana dzisiaj. Jednak w przeciwieństwie do klasyki science fiction napisana została w wybornym stylu charakteryzującym literaturę iberoamerykańską. Zachęcam do lektury tej, jak ją określił Borges, odysei
Brandon Sanderson, Elantris, Fantasy Popularny ostatnio w Polsce autor za sprawą książek Droga królów i Słowa światłości. Postanowiłem więc też coś jego autorstwa przeczytać, a że nie lubię brać się za nieskończone cykle wybrałem Elantris. Tytułowe miasto było kiedyś wspaniałą stolicą krainy zwanej Arelonem. Zamieszkane było przez niezwykłe istoty obdarzone magicznymi zdolnościami. Zawdzięczali to wszystko tajemniczemu Shaod, które zmieniało zwykłego człowieka w półboskiego czarodzieja. Jednak dekadę przed wydarzeniami opisanymi w tej powieści nastąpił tragiczny w skutkach kataklizm, który pozbawił mocy magię elentrian, a ich samych zamienił w istoty podobne trędowatym. Miasto podupadło, a zwykli ludzie uznali mieszkańców Elantris za przeklętych. Jednak Shaod nadal dotyka ludzi i zamienia ich życia w koszmar. Fabułę czytelnik śledzi z perspektywy trzech bohaterów. Raoden jest księciem Arelonu i czeka na przybycie swojej narzeczonej Sarene, księżniczki Teod(ona jest naszym drugim bohaterem). Jednak już na początku powieści spada na Raodena klątwa Shaod i zmuszony jest udać się do Elantris. Trzecim bohaterem jest Hrathen, wysokiej rangi kapłan przybywający do Arelonu z zadaniem nawrócenia krainy na wiarę Shu Dereth w trzy miesiące albo armie wschodniego imperium dokonają inwazji. Fabuła jest ciekawa choć wolno się rozkręca. Przez pierwszą połowę książki autor stara się zaznajomić czytelnika z wykreowanym przez siebie światem i sytuacją w jakiej znaleźli się bohaterowie, dlatego bardziej interesująco zaczyna się robić dopiero w drugiej połowie. Jednak tajemnice związane z Elantris są na tyle ciekawe, że chce się czytać dalej. Fabuła dała autorowi miejsce na poruszenie tematów takich jak ekstremizm religijny, społeczne odrzucenie czy ksenofobia. Choć jego przemyślenia nie są zbyt oryginalne to jednak jest to miły dodatek. Co jednak mniej mi się spodobało to kreacja postaci. Są one prosto naszkicowane i jak na mój gust zbyt wspaniałe i nieskazitelne(choć Hrathen się tu wyróżnia). Poza tym rozwiązania typu deus ex machina i trudne do zapamiętania nazwy własne. Jednak jak na rozrywkową pozycję fantasy Elantris jest satysfakcjonującą lekturą i
@Vivec: Przeczytałem wszystkie opublikowane teksty, które zawierają się w ramach tego uniwersum Cosmere czyli właśnie Elantris, Z mgły zrodzony, Archiwum Burzowego Światła (Droga Królów i dalej) i tak dalej i tak dalej. Jak zawsze - bywało lepiej, bywało gorzej. Czasem się dłuży ;) Ale ogólnie jak na tyle książek to zadziwiająco trzyma poziom.
Edward Dolnick, Wielki zegar Wszechświata. Wiek geniuszy i narodziny nowoczesnej nauki, Historia/popularnonaukowa Książka ta opowiada o niezwykle ciekawych czasach kiedy doszło do powstania nowożytnej nauki. Poznajemy sytuację społeczną Anglii z XVII wieku, a szczególnie lat 60-tych kiedy to w krótkim czasie Londyn padł ofiarą epidemii i wielkiego pożaru. Były to czasy zamętu, które odcisnęły swoje piętno na świadomości ludzi. Widzieli oni te klęski jako karę zesłaną na nich przez Boga, a swoje czasu jako ostatnie przed sądem ostatecznym. W tak niespokojnych czasach narodziła się nowa idea, która głosiła, że prawa przyrody można opisać za pomocą matematyki. Jest to ciekawy kontrast, który udanie autor opisał. Początkowe rozdziały przywodziły mi na myśl Cykl barokowy Stephensona, który w fabularyzowany sposób opisywał to samo, ale lepiej. Następnie autor skupia się na zmaganiach uczonych które w efekcie doprowadziły do sformułowania przez Newtona zasad dynamiki(bardzo spodobały mi się rozdziały o poszukiwaniu przez Keplera harmonii w układzie słonecznym). Czytelnik może dowiedzieć sie jak uprawianie nauki w początkowych jej fazach różniło się od tego co dziś znamy. Np. to, że ówcześni uczeni powszechnie wierzyli w astrologię czy istnienie kamienia filozoficznego. Każda rzecz, nawet najdziwniejsza, mogła być prawdziwa i należało ją sprawdzić. Nie przeszkadzało im to jednak w próbach odczytania boskiego projektu wszechświata. To właśnie ludzie tacy jak Kartezjusz, Leibniz czy Newton ukształtowali sposób w jaki obecnie myślimy. Jest to dobrze napisana książka na fascynujący temat jednak autor nie ustrzegł się błędów czy uproszczeń. Kiedy opisuje religijne zamieszanie tamtych czasów zbyt uproszcza sprawę. Ignoruje szerokie spektrum poglądów religijnych, czy różnicę między wyznaniami. Powiela również powszechnie panujące mity takie jak to, że teoria Kopernika była prostsza i mniej skomplikowana od teorii Ptolemeusza czy to, że człowiek wykorzystuje tylko 10 % swojego mózgu. Poza ty mam pewne zastrzeżenia do polskiej edycji książki. Tłumaczenie czasem wypadało nieporadnie, a czasem na wykresie podane były liczby w stopach, choć podpis głosił, że to metry. Tak więc nie jest to książka idealna i trzeba czytać ją z pewną dozą krytycyzmu, ale temat ten warty jest poznania i książka Dolnika dobrze go
@Vivec: fajnie czytać takie książki. dają inne spojrzenie na to co dzisiaj wiemy, może tak samo jak ludzie 400 lat temu wierzymy w coś, co kiedyś ktoś udowodni że jest bzdurą.
@wysoko: no właśnie, dzięki takim lekturom dowiedziałem się jak bardzo nasze współczesne myślenie różni się od myślenia ludzi średniowiecza czy np. starożytnych Greków.
Szukam ebooka książki Sprawa Sokratesa(Trial of Socrates) Stone'a. Byłbym wdzięczny gdyby ktoś coś znalazł, ja jakoś nie mogę... Może być po angielsku, źródło dowolne.
Steven Erikson, Cykl Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu, Fantasy Kto czytał Malazańską Księgę Poległych Eriksona pamięta pewnie parę nekromantów(Bauchelain i Korbal Broach) i ich lokaja(#!$%@? "Many" Reese). Były to postacie drugoplanowe i autor nie poświęcił im dużo czasu, jednak jak wielu innych stworzonych przez niego bohaterów zapadali w pamięć. Najwyraźniej autor uznał, że nie powinien ich porzucać i poświęcił im osobną serię 5 krótkich powieści. Dowiadujemy
@yorar: jeśli chcesz się wziąć za Eriksona to zacznij od Malazańskiej Księgi Poległych. Osobiście polecam, choć wiem, że niektórym nie podchodzi. Niełatwo się wkręcić bo autor nie oszczędza czytelnika i od razu rzuca go na głęboką wodę, ale po jakimś czasie(niektórzy uważają, że dopiero przy drugim tomie) przyzwyczajasz się i czytasz zafascynowany. No i styl pisania autora nie jest pospolity, nie każdemu musi się podobać. Sam musisz się przekonać.
Greg Bear, Cykl Darwin, Fantastyka naukowa Cykl ten składa się z dwóch powieści:Radio Darwina i Dzieci Darwina. Podstawowym założeniem na którym autor oparł fabułę jest pomysł, że część naszego DNA zwanego „śmieciowym” pochodzi od endogennych retrowirusów i w odpowiedzi na pewne bodźce dojdzie do ich uaktywnienia. Do takiego zdarzenia na kartach cyklu oczywiście dochodzi i w związku z tym następuje fala ciąż, które jednak przebiegają w bardzo odmiennej od normy formie. Całą tę historię poznajemy z perspektywy kilku postaci, z których najważniejsze to: Kaye Lang, biolog molekularny i Mitch Rafelson, paleontolog. Oboje podczas swojej pracy niezależnie trafią na ślady mutacji. Kaye badając dziwne, masowe groby w Gruzji, a Mitch odnajdując w Alpach dobrze zachowane zwłoki pary neandertalczyków i ich dziecka. Warstwa naukowa powieści jest bardzo dobra. Biologia molekularna nie jest częstym tematem science fiction, dlatego należy się uznanie dla autora za oryginalność. Nawet jeśli ktoś nie jest obeznany z poruszanymi kwestiami, nie musi się martwić ponieważ autor umiejętnie potrafi je wytłumaczyć, a w razie czego na końcu każdego tomu jest słowniczek terminów. Spekulacje Beara wydają się dobrze zakotwiczone w nauce i nie powodują zgrzytów. Oparte są na punktualistycznej wersji ewolucji, która zakłada, że zmiany w gatunkach zachodzą nie powoli i w małych
Ricardo Duchesne, The Uniqueness of Western Civilization, Historyczna Jak łatwo wywnioskować z tytułu tej opasłej książki, autor stara się przekonać czytelnika o wyjątkowości kultury zachodniej na tle innych kultur. Dla wielu wydaje się to sprawą oczywistą, czyż to nie zachodnia cywilizacja dała życie nowożytnej nauce, prawom człowieka, oświeceniu czy rewolucji industrialnej? Jednak ok. 30 lat temu w środowisku historycznym przewagę zdobyło stanowisko rewizjonistyczne, kwestionujące wyjątkowość naszej cywilizacji. Wszystko co ta kultura osiągnęła zawdzięcza innym cywilizacjom, a sama niczym się nie wyróżniła. Duchesne nie zgadza się z tym poglądem i ponad połowa jego książki poświęcona jest polemice z argumentami rewizjonistów. Ich zdaniem sukces odniesiony przez Europę można wyjaśnić szeregiem zbiegów okoliczności(takimi jak spadkowa faza cyklu koniunkturalnego w Azji, dostęp do amerykańskich surowców, wykorzystanie kolonii itp.), a jakiekolwiek innowacje które to umożliwiły(jak kapitalizm, rewolucja przemysłowa, system uniwersytetów czy poszczególne nowinki technologiczne) europejczycy zapożyczyli od znacznie bardziej rozwiniętych cywilizacji wschodu. Jedyne co wyróżniało europejczyków to ich brutalność i żądza bogactw. Tak więc historycy z tego nurtu utrzymują, że Europa przed rokiem 1800 niczym nie wyróżnia się wśród innych kultur, ba można nawet odnieść wrażenie, że była pod każdym względem gorsza. Jednak dzięki długiemu łańcuchowi szczęśliwych zbiegów okoliczności Europa w niedługim czasie dystansuje do tej pory bardziej rozwinięte cywilizacje. Trochę to naciągane jak na poważną teorię naukową. Podobnie uważa Duchesne, który uważnie przyglądnął się argumentom rewizjonistów i źródłom z których korzystali i skrupulatnie wypunktował pomyłki, przeinaczenia i nadinterpretacje, które doprowadziły ich do takich wniosków. Autor tej pracy tej pokazał, że np. kolonie nie odegrały wcale tak wielkiej roli jak się uważa, Europa nie była marginalnym graczem handlowym w porównaniu do Azji, a to, że europejczycy jako pierwsi w historii doszli do trwałego wzrostu gospodarczego nie ma nic wspólnego z niewolnictwem. Większość argumentów rewizjonistów obraca się wokół spraw ekonomicznych i militarnych co jak uważa autor nie wystarcza do wyjaśnienia dominacji zachodniej cywilizacji. Rewizjoniści często przytaczają przykłady technologii i idei, które Europa zapożyczyła od innych kultur. Duchesne zauważa, że wiele z tych domniemanych zapożyczeń jest kompletną bzdurą, jak to, że w Chinach wymyślona mechanikę klasyczną. Natomiast przyznaje, że zachodnia cywilizacja wiele zawdzięcza innym, jednak to co zapożyczyła prawie zawsze rozwijała w stopniu który sobie nie wyobrażali ich twórcy. Duchesne zwraca również uwagę na paradoks, który tkwi w podstawach rewizjonizmu: choć pogląd ten głosi, że cywilizacja europejska niczym nie różni się od innych kultur i niczego nowego nie wniosła do dziedzictwa kulturowego to sam pomysł, że każda kultura jest równa jest produktem zachodniego myślenia. To właśnie europejskie wartości etyczne dały życie poglądowi, że wszystkich powinniśmy traktować z równym szacunkiem. Jest to pogląd niespotykany nigdzie indziej.
K. J. Parker, Składany nóż, Fantasy Wydano w Polsce do tej pory dwie powieści i kilka opowiadań tego autora(lub autorki, po inicjałach trudno się domyślić płci, ale dla ułatwienia pozostanę przy męskiej formie). Co mi się podoba w tym autorze, to to że stara się przemycić do fantasy elementy rzadko w nim spotykane jak np. postać alchemika z dość naukowym podejściem do swojej pracy w opowiadaniu Błękit i złoto, czy ekonomia w Składanym nożu. Autor na tyle ciekawie i umiejętnie opisuje te elementy, że będą interesujące nawet dla osób nie interesujących się nimi. Bohaterem powieści jest Bassianus Severus, pierwszy obywatel republiki wesańskiej. Czytelnik towarzyszy mu w najważniejszych momentach jego życia. Od chwili narodzin, przez dzieciństwo, wprowadzenie do rodzinnego biznesu, osiągnięcie bogactwa, aż do zdobycia dzięki niemu władzy. Basso, jak częściej jest nazywany nasz protagonista, uzyskał to wszystko dzięki bystrości, bezwzględności, rozeznaniu w polityce i ekonomii, oszczędności i dużej dawce szczęścia. Czasem wydawało mi się, że naszemu bohaterowi wszystko łatwo przychodzi, a on sam jest tak inteligentny, że nie ma nikogo kto mogłyby mu zaszkodzić. Gdyby nie to, że na końcu opuszcza go szczęście(to nie spojler dowiadujemy się tego na pierwszych stronach) i popełnia błąd uznałbym, że autor stworzył zbyt idealnego bohatera. Powieść ta to nie do końca fantasy, ponieważ brak w książce jakichkolwiek elementów nadprzyrodzonych jak czarów czy potworów. Jedyne czym wykreowany świat się różni od naszego to historia i sytuacja polityczna. Choć to też nie do końca, ponieważ republika wesańska w której toczy się większość akcji pod pewnymi względami przypomina republikę rzymską w wersji mini. Panuje w niej podobny ustrój polityczny i prawo, a imiona bohaterów też przywodzą na myśl rzymskie. Jest jednak tyle nowych elementów by nie czuć, że jest to dosłowna kalka. O reszcie świata dowiemy się niewiele, zwykle gdy jakieś królestwo wejdzie w interakcję z republiką wesańską i dowiemy się tylko tyle żeby się nie pogubić. Można by uznać to za wadę, ale mnie to aż tak
Lawrence Sutin, Philip K. Dick. Boże inwazje, Biografia Swoją przygodę z Dickiem rozpocząłem kilka lat temu lekturą jego powieści Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?(swoją drogą gdy pierwszy raz zobaczyłem ten tytuł źle go przeczytałem i myślałem, że chodzi o elektryczne owoce). Słyszałem wcześniej kilka opinii, że Dick jest "dziwny, ale fajny". Wcześniej miałem do czynienia tylko z Lemem i kilkoma rozczarowującymi powieściami sf. Po Lemie każda inna książka wydawała mi się zbyt prosta i normalna, dlatego chętnie sięgnąłem po tego "dziwnego" autora. Dziś kiedy przeczytałem już 20 jego powieści i bez liku innych z tego gatunku, Lem i Dick ciągle ex aequo zajmują pierwsze miejsce w moim rankingu science fiction. Postanowiłem więc sięgnąć po biografię tego niezwykłego autora. Patrząc na to o czym i w jaki sposób pisał, trudno było oczekiwać, że był pospolitym człowiekiem, a różne anegdoty które o nim słyszałem tylko to potwierdzały. Biografia ta powstała kilka lat po śmierci pisarza. Jej autor napisał ją po rozmowach z członkami rodziny Dicka oraz jego przyjaciółmi. Poza tym przeczytał wszystkie jego książki i na końcu biografii podał ich przegląd chronologiczny wraz z opisem i oceną. Z lektury tej biografii dowiadujemy się jak bardzo książki Dicka odzwierciedlały jego życie. W jego powieściach czasem przeczytać możemy o zmarłym bliźniaku bohatera i jak próbuje on zapełnić lukę po nim. Dick również miał siostrę bliźniaczkę, która zmarła miesiąc po porodzie. Jego bohaterowie często mają problemy z kobietami i tak samo było z ich autorem, który był żonaty pięć razy. W jego książkach często występuje jakiś cudowny narkotyk o nadzwyczajnych właściwościach i jak się dowiadujemy to pod wpływem narkotyków Philip uzyskiwał tak szybkie tempo pisania. Przeczytać możemy też o słynnej teofanii spowodowanej porażeniem różowym promieniem. Jak
Ciekawostka: Dick uważał, że Lem to wymysł radzieckiej myśli, że pod jego nazwiskiem pracowała grupa komunistycznych pisarzy i to wszystko miało na celu manipulację ludźmi. Podobno Dick nawet te swoje teorie wysłał do FBI.
Znowuż Lem jak amerykańskich pisarzy S-F nie cenił, to Dicka zawsze wychwalał pod niebiosa :)
William Gibson, Rozpoznanie wzorca, Thriller Pierwszym skojarzeniem związanym z tym autorem będzie oczywiście cyberpunk oraz Neuromancer i od razu przyznam się, że ani jedno ani drugie nie przypadło mi do gustu. Głównie za sprawą stylu i klimatu, które Gibson nadał swojej debiutanckiej powieści, a które chyba później odziedziczył cały gatunek. Swoją drogą za najlepszą powieść z tego gatunku uważam Zamieć Stephensona, którą czasem określa się post-cyberpunkiem i która napisana jest z lekkim przymrużeniem oka. Tak więc miłością do cyberpunku nie zapałałem, choć czasu przeznaczonego na lekturę Neuromancera nie uważam za straconego. Byłem jednak ciekaw czy styl jakim był napisany jest cechą Gibsona czy gatunku w którym pisał. Postanowiłem więc przeczytać którąś z jego książek dziejących się we współczesnym świecie. Bohaterką powieści jest amerykanka Cayce Pollard, która w Londynie pracuje dla firmy Blue Ant. Jej zadaniem jest ocenienie logo firmy. Jest w tym bardzo dobra, ponieważ posiada dziwną wrażliwość na loga i reklamy. Wiąże się z tym również wada polegająca na tym, że Cayce reaguje alergicznie na znaki towarowe, przez co np. nie ubiera się w markowe ubrania. Podczas kolacji z założycielem firmy dla której aktualnie realizuje kontrakt, Hubertusem Bigendem, Cayce otrzymuje mniej oficjalne zadanie: odnaleźć twórcę emefów, czyli materiałów filmowych w tajemniczy sposób pojawiających się w Internecie. Tak się składa, że nasza bohaterka sama jest ich miłośniczką i nawet udziela się na poświęconemu im forum. Hubertus uważa, że ktoś kto potrafił zgromadzić wokół swojego dzieła tak oddane grono fanów, będzie niezwykle cennym nabytkiem dla jego firmy. Tak rozpoczyna się fabuła książki, która choć porządna(można by się przyczepić jednak do pewnych szczęśliwych przypadków) jakoś szczególnie mnie nie zaangażowała. Intryga jest interesująca i ciekawa, ale nie czytałem książki z wypiekami na twarzy. Na pewno odpowiedzialny w dużym stopniu był styl w jakim została napisana. Znam już więc odpowiedź na dręczące mnie pytanie. Poza tym zakończenie nie jest zbyt satysfakcjonujące. Jeśli jednak styl autora nie będzie dla kogoś wadą, to myślę, że będzie zadowolony z
Michael Flynn, Eifelheim, Fantastyka naukowa Wydawałoby się, że problem pierwszego kontaktu literatura science fiction przemaglowała na w wszystkie sposoby. Zawsze jednak znajdzie się ktoś kto doda coś nowego. Choć powieść Flynna dużo czerpie z dokonań poprzedników, posiada za to jeden oryginalny element, który wyróżnia ją wśród innych. Tym elementem jest sceneria w której dochodzi do kontaktu, a jest nią średniowiecze w przededniu Czarnej Śmierci. Książka podzielona jest na dwa wątki. Pierwszy, któremu autor poświęcił wyraźnie więcej miejsca, dzieje się właśnie w XIV wieku w małej, niemieckiej wiosce od której nazwę wzięła powieść. Poznajemy mieszkańców, wśród których najważniejszą postacią będzie ksiądz Dietrich. Wykształcony na uniwersytecie paryskim z pewnych powodów zostaje proboszczem na prowincji. Drugi wątek dzieje się w teraźniejszości(a właściwie w lekkiej przyszłości). Poznajemy parę naukowców. Sharon Nagy prowadzi badania nad czasoprzestrzenią, a jej partner Tom Schwoerin jest kliologiem. Bada przyczyny dla których tytułowa wioska po epidemii Czarnej Śmieci, podczas której opustoszała, nie została nigdy zasiedlona ponownie choć wg wszelkich modeli powinno tak się stać. Jak łatwo się domyślić oba watki w trakcie lektury będą się coraz bardziej zazębiać. Jeśliby wyobrazić sobie kontakt zaawansowanej, pozaziemskiej cywilizacji z popularnym, stereotypowym wyobrażeniem ludzi średniowiecza, to łatwo domyślić się, że z kontaktu nic dobrego by nie wyszło. Na szczęście autor nie poszedł na łatwiznę i ludzi którzy żyli w czasach wielu innowacji i postępu nie przedstawił jako brudnych i zabobonnych zacofańców. Czytelnik może się zdziwić jak ludzie żyjący wieki temu mogliby zareagować na obce istoty. Autor opisał to w ten sposób, że jestem w stanie uwierzyć w jego wizję kontaktu. Krenkowie, jak zostali nazwani kosmici, mogą być dla bohaterów obcy, ale ludzie wtedy wierzyli w nie mniej dziwnych ludzi żyjących w odległych krainach, którzy też przecież zostali stworzeni przez
George Orwell, I ślepy by dostrzegł, Zbiór esejów Zaciekawił mnie wydany ostatnio zbiór esejów Orwella pt. Hitler, Stalin, Dali i Czerwony Kapturek. Okazało się jednak, że posiadam wcześniej wydany zbiór z podobnym wyborem esejów(właściwie są tam też recenzje i wspomnienia). Kilka lat temu przeczytałem kilka z nich i dziwnym trafem nie dokończyłem lektury. O książce zapomniałem i dopiero teraz należycie się z nią zapoznałem. W jej skład wchodzą teksty dotyczące najprzeróżniejszych dziedzin. Wspomnienia autora z pobytu w areszcie czy szpitalu dla biednych, recenzje autobiografii Dalego czy Ulissesa Joyce'a, eseje o Szekspirze czy Hitlerze ale również teksty o herbacie, angielskiej kuchni i doli recenzenta. Dowiedzieć się z nich możemy, że nawet 70 lat temu używano określenia faszystka jako wygodnego
Tytuł: Jankes na dworze króla Artura
Autor: Mark Twain
Gatunek: