#anonimowemirkowyznania
Wiecie jaka jest prawda?
Prawda jest taka, ze nawet kobieta może zostać przegrywem. Nawet jeśli ładna i ma te 6-7/10. Skoro nie chce jej osoba, która kocha to już jest na samym dnie. Nie ma tutaj wyjątków. Może być to nawet każdy z Was.
Od najmłodszych lat marzyłam o wielkiej milosci. O tym uczuciu, które daje Nam się poczuć jak „3 metry nad niebem”. Oo tak.. niektórzy znają to uczucie i to bardzo. Jak wstajecie i widzicie wiadomość od ukochanej osoby, która Was wita i pyta jak się spało. Dzień zaczyna się od razu lepiej, uśmiech wita na Waszej twarzyczce. Potem.. powiedzmy, ze pracujecie razem i spotykacie sie każdego dnia o tej samej porze. Tematów nie brakuje do rozmów, co to, to nie. Później wracacie do swoich domów i wspominacie jak najlepsze chwile z każdego dnia. Głównym bohaterem są Wasze połówki.
Piszecie, wasza druga połówka się troszczy o Was, pomaga Wam w niektórych problemach. W weekendy się spotykacie, bo w ciągu tygodnia (kiedy pracujecie, przyjmijmy, ze w dniach pon-pt) nie macie czasu. Wyczekujecie danej godziny, szykujecie się, aż w końcu zjawia sie. Spędzacie czas, jest bardzo miło. Widzisz i czujesz, ze to prawdziwa miłość. Zaczynasz sobie w myślach układać przyszłość pomału z tym człowiekiem. Nagle nadchodzi taki okres pełen sporej ilości pracy nad projektami. Przychodzi stres, a także załamania nerwowe. Już się tak nie wpisujecie co weekendy, tylko w pracy. Zaczynacie się kłócić o bzdety. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, ze takie postępowanie może dążyć do końca waszej kochanej sielanki życiowej. Przyjmijmy ze mija rok/dwa. Pare razy próbowaliście reanimować wasza relacje, lecz nie wyszło. Po ‚n’-tym razie nie wyszlo. Rozstajecie się. Zostajecie przyjaciółmi. Lecz przychodzą właśnie dni, dzięki którym dwa lata temu byliśmy szczęśliwi. Przypominacie sobie i najwyraźniej w świecie płaczecie jak jakieś #!$%@?. Wiecie, ze musicie się pozbierać, każdy Wam to powtarza. Ale niestety zdajesz sobie sprawę, ze tylko czas leczy rany. Możesz nawet cierpieć, ale żadne zmagania z tym nic nie pomogą. (...)
Skoro marzyłam o prawdziwej milosci i z utęsknieniem jej szukałam to dostałam. Przez jakiś czas byłam szczęśliwa.
Wiecie jaka jest prawda?
Prawda jest taka, ze nawet kobieta może zostać przegrywem. Nawet jeśli ładna i ma te 6-7/10. Skoro nie chce jej osoba, która kocha to już jest na samym dnie. Nie ma tutaj wyjątków. Może być to nawet każdy z Was.
Od najmłodszych lat marzyłam o wielkiej milosci. O tym uczuciu, które daje Nam się poczuć jak „3 metry nad niebem”. Oo tak.. niektórzy znają to uczucie i to bardzo. Jak wstajecie i widzicie wiadomość od ukochanej osoby, która Was wita i pyta jak się spało. Dzień zaczyna się od razu lepiej, uśmiech wita na Waszej twarzyczce. Potem.. powiedzmy, ze pracujecie razem i spotykacie sie każdego dnia o tej samej porze. Tematów nie brakuje do rozmów, co to, to nie. Później wracacie do swoich domów i wspominacie jak najlepsze chwile z każdego dnia. Głównym bohaterem są Wasze połówki.
Piszecie, wasza druga połówka się troszczy o Was, pomaga Wam w niektórych problemach. W weekendy się spotykacie, bo w ciągu tygodnia (kiedy pracujecie, przyjmijmy, ze w dniach pon-pt) nie macie czasu. Wyczekujecie danej godziny, szykujecie się, aż w końcu zjawia sie. Spędzacie czas, jest bardzo miło. Widzisz i czujesz, ze to prawdziwa miłość. Zaczynasz sobie w myślach układać przyszłość pomału z tym człowiekiem. Nagle nadchodzi taki okres pełen sporej ilości pracy nad projektami. Przychodzi stres, a także załamania nerwowe. Już się tak nie wpisujecie co weekendy, tylko w pracy. Zaczynacie się kłócić o bzdety. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, ze takie postępowanie może dążyć do końca waszej kochanej sielanki życiowej. Przyjmijmy ze mija rok/dwa. Pare razy próbowaliście reanimować wasza relacje, lecz nie wyszło. Po ‚n’-tym razie nie wyszlo. Rozstajecie się. Zostajecie przyjaciółmi. Lecz przychodzą właśnie dni, dzięki którym dwa lata temu byliśmy szczęśliwi. Przypominacie sobie i najwyraźniej w świecie płaczecie jak jakieś #!$%@?. Wiecie, ze musicie się pozbierać, każdy Wam to powtarza. Ale niestety zdajesz sobie sprawę, ze tylko czas leczy rany. Możesz nawet cierpieć, ale żadne zmagania z tym nic nie pomogą. (...)
Skoro marzyłam o prawdziwej milosci i z utęsknieniem jej szukałam to dostałam. Przez jakiś czas byłam szczęśliwa.
Męczy mnie już to. Niby wszystko potrafi się układać w głowie dobrze, ale wystarczy jeden moment i cała sprawa zaczyna się komplikować. Myślałam że jak ludzie ze sobą zrywają nieważne czy to poważny związek czy ten mniejszy, to zawsze będą się nienawidzić. I w sumie jakby tak było to byłoby mi łatwiej.
Zamiast tego myśląc że już dawno się z kogoś wyleczyłam i mam na niego całkowicie #!$%@?, człowiek w ciągu chwili po prostu zmienil zdanie.
Jakby nie było miesięcy bez kontaktu, ot kolejne spotkanie się przydarzyło.
Naprawdę nie wiem dlaczego mózg jest taki upierdliwy, skoro podchodząc logicznie wie, że nie ma na nic szans i nic dobrego nie wyniknie z takiej relacji, a i tak każe myśleć o różnych momentach wcześniejszego życia czy chociażby przypominać jak miło było w niektórych chwilach i pchać do tego, aby to powtórzyć.
Oczywiście teraz na jakiś czas mózg da odpocząć, dlatego że chłopaka nie będzie na widoku już za pewne do końca życia. Ale jednak mam takie poczucie strachu, że za każdym razem jak go zobaczę, to od razu zapomnę o tym jak długo się nie widzimy i uczucie znowu na chwilkę zacznie się tlić...
Nie sądzę aby było łatwiej. Samo uczucie nienawiści jest tak destrukcyjne, że pożera jeszcze więcej emocji i energii niż niespełniona miłość. Tak czy siak przecież kiedyś prawda dojdzie do głosu i człowiek zdaje sobie sprawę, ze wmawiając sobie i pielęgnując nienawiść niszczy siebie, a nie tylko obraz poprzedniej relacji i tamtego człowieka. Poza tym uczucie porazki jest obecne bez względu na rodzaj rozstania. Jedyne co wydaje się być łatwiejszym to fakt, że rozstając się w totalnym nielubieniu szybciej można wpaść w kolejną relację. Tylko jakiej jakości będzie ta relacja? Czując tak silne negatywne uczucie do poprzednika łatwo zniszczyć to, co budować się będzie zaraz po nim. Wydaje mi się, że nienawiść zawsze w ostatecznym rozrachunku wyjdzie na minus, więc nie warto. Poza tym z jakichś względów wybraliśmy i zakochaliśmy się w takiej osobie, często podobnej do nas samych, czy to nie świadczy również o tym jacy my jesteśmy? Przecież to NASZE wybory. A wybory są odwzorowaniem naszych potrzeb, naszych cech, upodobań