Dzisiaj troszkę o czasach "prawa" w powojennej Polsce
Etienne Rolland Dennery – ambasador Francji w Polsce o karze śmierci Jeana Bastarda dowiedział się z Trybuny Ludu, która ukazała się tydzień po procesie w Gdańsku w dniu 28 lutego 1952 roku. Natomiast o tym, że Najwyższy Sąd Wojskowy utrzymał wyrok w mocy, stalinowski minister przekazał mu po trzech miesiącach, oczywiście zgodnie z decyzją Bolesława Bieruta. W tym samym procesie zapadły wyroki przypadające na ośmiu reemigrantów z Francji, w tym dwie kary śmierci.
Link do znaleziska - Ambasador Francji kontra stalinowski minister. Stawką było życie Jeana Bastarda
Poniżej
Etienne Rolland Dennery – ambasador Francji w Polsce o karze śmierci Jeana Bastarda dowiedział się z Trybuny Ludu, która ukazała się tydzień po procesie w Gdańsku w dniu 28 lutego 1952 roku. Natomiast o tym, że Najwyższy Sąd Wojskowy utrzymał wyrok w mocy, stalinowski minister przekazał mu po trzech miesiącach, oczywiście zgodnie z decyzją Bolesława Bieruta. W tym samym procesie zapadły wyroki przypadające na ośmiu reemigrantów z Francji, w tym dwie kary śmierci.
Link do znaleziska - Ambasador Francji kontra stalinowski minister. Stawką było życie Jeana Bastarda
Poniżej
Moja szkoła nie obejmowała kategorii E, wiec poszedłem na kurs, 3 tygodnie i miałem prawko. To był spacerek. Fajnie, że jest to bardziej życiowe i kurs odbywa się jakąś Scanią z naczepą.
Niestety poszukiwania pracy w nowym zawodzie szły słabo. Jak to zwykle bywa, pracy dużo ale wszędzie chcą doświadczenie. To skąd mam je do cholery wziąć? Wysyłałem CV, zapisałem się do paru agencji pracy tymczasowej, no nic, trzeba czekać.
Z głodu nie przymieraliśmy, bo i jak może chodzić głodny ogarnięty budowlaniec? W sumie to nawet było bardzo dobrze. Do tego moja inwestycja przynosiła jakiś tam stały dochód po opłaceniu kredytu. Problemem było to, ze różowa nie miała prawa jazdy. W mieście nie było jej potrzebne ale na francuskiej prowincji nie da się bez tego żyć, bo z dala od dużych miast komunikacja nie istnieje. Udało się zdać egzamin jeszcze w ciąży (kurs miała już kiedyś tylko nie skończyła) ale dalej nie chciała jeździć. W tym stanie to rozumiałem. Z drugiej strony u mnie wszędzie można z buta się dostać, wiec damy rade.
Cały czas kształciłem się z zakresu położnictwa , akurat ze słownictwem często było łatwo bo to przecież wszystko pochodzi z łaciny, angielskiego albo właśnie francuskiego. Ja, jak to facet byłem wyluzowany ale partnerka była w ciągłym kontakcie z koleżankami w Polsce, które albo są albo były w ciąży. I tu wychodziło wiele różnic. Domagała się jakiegoś badania czy częstszych wizyt, bo tak jej mówiły. Powiedziałem jej, żeby słuchać tu lekarzy, bo rodzi się tu 3 czy 4x więcej dzieci niż tam i chyba wiedzą co robią. Zresztą mam jakieś większe zaufanie do lekarza, który wszystko mi wytłumaczy, powie że jest niepotrzebne, tylko w wypadku gdy będzie tak i tak, gdzie nie place mu za wizytę niż takiemu, któremu place i mówi, ze musze często przychodzić.