A teraz pomyślcie że został on zbudowany w XIX w przez króla bawarii odsuniętego od władzy ze względu na wątpliwość jego stanu psychicznego, w republice hegemonium k. Prus,w landzie najuboższym ze wszystkich -zjednoczonej rzeszy-, a w jeziorze ujętym w fotografii się utopił. (⌐͡■͜ʖ͡■) *(miał skłonności homoseksualne)
Pewnie niewielu z Was pamięta, że w ogóle ten tag jeszcze istnieje, ponieważ miałam sporą przerwę od wykopu, ale wracam. Dla osób, które nie wiedzą o co biega - rok byłam w ośrodku odwykowym, leczyłam się stacjonarnie i opisuję reguły tam panujące.
Dzisiejszy temat - muzyka i filmy w ośrodku.
Ogólnie rzecz biorąc w ośrodku muzyka i filmy to temat rzeka, zbyt często filmów nie oglądaliśmy, muzyka również tylko w czasie wolnym i tylko w salonie, w pokojach muzyki mogły słuchać osoby na 3 etapie leczenia (o etapach kiedy indziej, są 4). Dlaczego tak? Bo ktoś mógłby słuchać w pokoju utworów z listy tych "zakazanych".
A więc dziś o funkcji szefa pracy w ośrodku odwykowym. Kiedy dowiedziałam się, że mam ją pełnić to prawie popłakałam się nerwów, pewnie wielu z Was pomyśli sobie "porąbana, przecież to nic takiego", ale nie, to było coś trudnego, przynajmniej tam.
Codzienne rozpisywanie pracy na około 20-25 osób, tak, aby nikomu nie zabrakło, pilnowanie, żeby nikt się nie opieprzał, słuchanie ciągłych pretensji ze strony osób, którym tą pracę przydzielasz. Obgadywanie osoby pełniącej funkcję szefa pracy to była norma, ja nie mogłam tego znieść, za bardzo się przejmowałam. Po pracy każdy za tobą łaził "a przydzielisz mi jutro to, sramto, siamto", ulegać nie wolno było, wtedy masz nieuczciwość nazywającą się "układ", jak ktoś układ wyda to czeka cię kara, jak się nie zgodziłeś to potem ta osoba mogła sobie na tobie odbić podczas pełnienia tej, lub innej funkcji. Lepiej było rozpisywać po swojemu, ja zawsze jednak miałam w głowie "temu dam kibel, bo nie ma jaj się sprzeciwić ani odezwać, temu pielenie ogródka, bo mu to dobrze idzie i nie marudzi", jednak musicie wiedzieć, że czegokolwiek bym nie robiła - zawsze coś było źle. Zawsze ktoś płaczący w pokoju (podczas pracy nie można wchodzić do pokoju, jest kategoryczny zakaz), że nie chce pracować, lub chce do domu, bo "on już tu nie wytrzyma", wtedy oczywiście gadki "po pracy o tym pogadamy" i motywacja tejże osoby do pracy, bo tobie tylko na tym musiało zależeć, na tym, żeby praca była ukończona, żeby to wszystko było zrobione dobrze i dokładnie.
@Mirabelkowa: nie pozwalano, jak ktoś rzucił we mnie szmatą (z osób oczywiście, które się leczyły, bo to o nich mowa) i obraził mnie to mogłam iść do wychowawcy, poprosić o spotkanie na sali terapeutycznej, wtedy wszyscy się zbierali, ja miałam szanse opisać problem ze swojego punktu widzenia, osoba która rzuciła ze swojego. Potem wychowawca i reszta odnosili się do tego, zazwyczaj osoba rzucająca ponosiła konsekwencję swojego czynu, ale w ośrodku,
Nawet się nie spodziewałam, że tekst wzbudzi takie zainteresowanie, dziękuję Mireczki.
Dziś trochę o pracy w ośrodku.
Praca zazwyczaj odbywała się na terenie ośrodka, zaczynała się o godzinie 7:50, zaraz po odprawie i kończyła o15:00, z jedną przerwą o 12:30, bo o tej godzinie jedliśmy drugie śniadanie. Pracę przydzielał funkcyjny, także człowiek, który leczył się w ośrodku, co jakiś czas ludziom przydzielali funkcje, żeby uczyli się odpowiedzialności. Szef pracy, bo tak się ta funkcja nazywała, musiał na każdej odprawie mieć już sporządzoną listę, czyli spis prac, które dziś wykona każdy leczący się w ośrodku człowiek.
@spere: często ludzie tam byli fałszywi, zakłamani, ale znalazłam ze 3 osoby z którymi lubiłam spędzać czas. Ogólnie rzecz biorąc tam było coś takiego jak nieuczciwości wiesz, nie wolno przeklinać, bo 40 pompek, a przecież głupio do kumpla rzucić "ej, 40 pompek", wiec na to często ludzie przymykali oko, palić, słuchać nieodpowiedniej muzyki, rozmawiać o narkotykach, wiele, wiele innych rzeczy. Ludzie przyłapywali się wzajemnie na najmniejszych pierdołach, zaraz zwoływali zebranie
@JachuPL: na pewno mój terapeuta pomógł mi zrozumieć pewne rzeczy, pobyt był dla mnie bardzo ważny. Po wyjściu dalej brałam przez około rok, ale nie jak wcześniej, no i przestałam kiedy uznałam, że koniec, teraz od kilku lat nie biorę nic. Sporo moich cech w tym ośrodku wyszło na jaw, sporo rzeczy, które w moim życiu wydawały mi się błahostkami okazało się kluczowymi. Każdy do 2 miesięcy od rozpoczęcia pobytu
Budzę się, właściwie o której chcę, mam to szczęście, że po otwarciu oczu nic nie muszę robić, mogę poleżeć, w ośrodku odwykowym wyglądało to zupełnie inaczej. Było tam coś takiego jak zmiany w kuchni, zmiana poranna, która robiła śniadanie miała też za zadanie obudzić wszystkich rano, pokoje były na pierwszym piętrze, kuchnia zaś na parterze.
Na pierwszym piętrze wisiał dzwon, nie można było go dotykać od tak sobie, dzwonić bez pozwolenia wychowawcy, chyba, że stało się coś baaardzo ważnego, w innym wypadku groziła kara. Tym dzwonem dzwoniono też na pobudkę, o godzinie 6, o 6:05 wszyscy mieli być na podwórzu, o tej godzinie był już początek gimnastyki, ten kto się spóźnił otrzymywał karę ( a weź i znajdź się ubrany, na podwórzu o 6:05 jak wstałeś o 6), np. w postaci 2-5 okrążeń w koło boiska, zaraz po gimnastyce, ktoś może pomyśleć "a co to za kara", ale ona tam była dość dotkliwa. Dlaczego? A dlatego, że prosto z gimnastyki biegło się zadbać o higienę, potem do pokoju, posprzątać pokoje, potem funkcyjni (wybierani z pośród osób, które się tam leczyły) sprawdzali czystość pokoju, zaznaczali tzw. poprawki, mieli swój zeszyt, tam zapisywali co i w którym pokoju było źle, jak trafiłeś na dupka, który cię nie znosił to sprawdzał nawet pod łóżkiem w samym rogu, za chyba 4, lub 5 poprawek była generalka (sprzątanie pokoju, razem z odsuwaniem mebli, w wolnym czasie), lub inna kara. Oczywiście czasem wybuchały kłótnie, wzywano wychowawce, ale on zazwyczaj rzucał "to się naucz k---a sprzątać" i już było po rozmowie. Na sprzątnięcie pokoju i higienę po gimnastyce było łącznie 30 minut, sprzątało się w 2-3 osoby (zależy ile osób mieszkało w pokoju, czasem u facetów, bo było ich więcej pokoje były bodajże nawet 4 osobowe, ale nie pamiętam, nie można nam było wchodzić do pokoju facetów), ale po gimnastyce, rannym wstawaniu sprzątanie szło jak krew z nosa. Po zdaniu czystości w pokoju szło się na śniadanie, zaczynało się 6:55, o 7:20 już musiałeś być na odprawie, jeśli nie zdążyłeś zjeść to miałeś pecha, nie ma czegoś takiego jak spóźnienie na odprawę.
Mireczki, co się o------o to ja nawet nie …. :) Kilka dni temu opisałem sytuację. Leżę aktualnie na oddziale pewnego szpitala. Regularnie z lodówki dla pacjentów ktoś kradnie jedzenie, nie jakieś pojedyncze rzeczy, ale całe pakunki – wszystko co jest w lodówce musi być opisane, imieniem i nazwiskiem pacjenta, terminem przydatności do spożycia itd. Mi zginęły w sumie 3 takie paczki. Puste reklamówki i pojemniki lądują później w nocy w szpitalnych śmietnikach.
Mircy tez tak macie ze w nocy myślicie kim to byście nie mogli zostac miliardy planów i możliwości świat taki piękny a gdy sie budzicie to nie chce wam sie żyć i depresja wraca ? #pytanie
Tak i jakiś lepek tutaj to drążyl że gdy przejdziemy pewna fazę gdzie mogliśmy się położyć spać ale przeczekalismy to to wtedy mózg produkuje cos na kształt opiatów. I się pytał czy można coś podobnego dostać w aptece xD