Na moim pierwszym roku na moich pierwszych studiach miałem Analizę Matematyczną. Taki przedmiot, gdzie na początku jest to co każdy już miał w szkole średniej i wydaje się, że będzie luz, a potem nagle zaczynają się schody.
W każdym razie na samym początku wyłapałem 2 razy 5.0, więc pełen optymizmu patrzyłem w przyszłość i nawet za bardzo się nie uczyłem do kolokwium. Miałem też dobrego kolegę, który też twierdził, że się nie uczył (a pewnie siedział całą noc nad zadaniami). Tydzień po kolokwium (jeszcze przed rozpoczęciem zajęć) babka rozdała kartki z ocenami i co dostałem? Oczywiście 2.0. A co dostał mój kolega? Oczywiście 4 czy tam 5, głośno więc skwitowałem jego brak solidarności ze mną stwierdzeniem "Ale suka" (wtedy używałem takiego określenia nawet na facetów, ale szybko się z tego wyleczyłem).
Jak nietrudno się domyślić babka wszystko słyszała i myślała, że to o niej, ale nie zareagowała. A przynajmniej tak mi się wydawało...
Zaczęła
W każdym razie na samym początku wyłapałem 2 razy 5.0, więc pełen optymizmu patrzyłem w przyszłość i nawet za bardzo się nie uczyłem do kolokwium. Miałem też dobrego kolegę, który też twierdził, że się nie uczył (a pewnie siedział całą noc nad zadaniami). Tydzień po kolokwium (jeszcze przed rozpoczęciem zajęć) babka rozdała kartki z ocenami i co dostałem? Oczywiście 2.0. A co dostał mój kolega? Oczywiście 4 czy tam 5, głośno więc skwitowałem jego brak solidarności ze mną stwierdzeniem "Ale suka" (wtedy używałem takiego określenia nawet na facetów, ale szybko się z tego wyleczyłem).
Jak nietrudno się domyślić babka wszystko słyszała i myślała, że to o niej, ale nie zareagowała. A przynajmniej tak mi się wydawało...
Zaczęła
#mecz