@larvaexotech: Zależy, jak zdefiniujesz bycie żałosnym. W pracy mam do czynienia z wieloma ludźmi, żaden z nich nie ma pojecia jak na prawdę żyje. Nie sądzę, że któryś nazwałby mnie żałosnym. Jednak nie potrafię ruszyć dalej mojego życia. Oczywiście, ciśnie się na usta: Nawiąż z nimi bliższe relacje. Jednak koledzy z pracy, są tylko kolegami z pracy, mają swoje życie, chyba każdy ma dziewczynę / żonę, nie czuję z nimi
@maQus: Owszem, nikt mnie za rękę nie chwyci i nie poprowadzi przez życie. Jednak ciężko w pustej przestrzeni znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Stworzyłem sobie więzienie, z którego ucieczka wydaje mi się niemożliwa :'( Uważam, że fundamentem pod budowę normalnego życia są ludzie, znajomi, przyjaciele. Jestem sam niestety. Kiedyś myślałem o swoim pogrzebie. Nad trumną moja matka, kilka osób z rodziny i delegacja z pracy. Aż odechciewa się umierać na myśl
@larvaexotech: @jacek1982: @pierniki_mojej_babci: @miqel: @jet: Budzę się, i widzę, że woła mnie jakiś bot, że jestem w bestofresults. To miał być cichy piątkowy szloch, a przeczytała to armia ludzi. No nic, może komuś uda się na moim przykładzie spojrzeć inaczej na swoje życie, i dokonać w nim zmian póki nie ma jeszcze za późno :) Nie wspomniałem o tym wcześniej, ale biorę
@jet: Jakieś 300km do Warszawy? Generalnie sprawa jest taka, że stresuje się w wielu sytuacjach, podczas których jestem oceniany. Chętnie zmieniłbym pracę, ale realia są takie, że nie czuję się w tym momencie na siłach. Muszę zyskać wewnętrzny spokój, potem mogę myśleć o zmianach. Tak to widzę.
Murki czy jestem nienormalny czy też tak macie, że praktycznie w każdy piątek który wychodzę ze znajomymi jest spoko, ale po powrocie czuje #feels i do tego sam sie dobijam puszczając melancholijną muzykę. W sumie nie wiem po co to piszę.
Nie wspomniałem o tym wcześniej, ale biorę