@mashu: Od wyścigów są tory wyścigowe a nie ulice miast. Poza tym organizatorzy imprez sami opłacają pogotowie, straż pożarną i ochronę. Jak stać ich na fury to czemu nie stać ich na organizację legalnej imprezy?
@echelon_: JP. To ukryta opcja homoseksualna. Że niby takie twardziele a chcą popychać policjanta. Pewnie w domu mają pod łóżkiem zdjęcia gości w mundurach i wieczorem wiecie co ...
Street Race ... robia z tego nie wiadomo jaki NFS, a tam przyjezdzaja normalni ludzie, fani motoryzacji, ktorzy podlubia troche auto i chca sprawdzic jak sie jezdzi. Wiekszosc z nich to inteligentni porzadni ludzie, ktorych nie kreci to ze to nielegal tylko bardziej spotykaja sie towarzysko, pogadac, wymienic poglady, poogladac auta. Czesto razem umawiaja sie i wynajmuja poza Lodzia tor zeby wspolnie pocwiczyc technike jazdy w roznych warunkach. Jezeli bylby w Lodzi
@NoiseMc: W sumie aż się prosi, żeby w każdym mieście które ma takie 'problemy', wybudować trochę ponad ćwierć mili asfaltu dla takich ludzi. Nie są to takie koszty, a każdy zadowolony. Ludzie mogli by się sprawdzić z innymi, a reszta bezpiecznie jeździć po drogach.
@katinka: Czy w jakimkolwiek polskim mieście są dzielnice stricte przemysłowe, gdzie poza godzinami pracy nikogo nie ma?
Pomijając już fakt, że w fabrykach i zakładach godziny pracy trwają najczęściej bez przerwy i przez cały czas ktoś w nich albo okolicach przebywa.
Nie ma żadnego wytłumaczenia dla ścigania się w jakimkolwiek terenie zabudowanym. Panowie policjanci powinni jechać za nimi cały czas wlepiając punkty za każde złamanie przepisu. W ten sposób jeden
W artykule mowa jest, że passat został daleko z tyłu, jednocześnie mowa jest także, że kierowcy dostali mandaty za prędkość.
Aby wykonać prawidłowo pomiar prędkości, taki policjant w passacie musi utrzymać taką samą prędkość za gonionym przez conajmniej 100 metrów. W przeciwnym wypadku pomiar jest wykonany niepradłowo i de facto mandat jest nie ważny ;)
@eXcore: Myślę, że przepisy odnośnie pomiarów są trochę mniej restrykcyjne. Bo w ten sposób zakładając sytuację, w której np. radiowóz jedzie za motocyklem z prędkością 90 km/h, po czym motocykl przyspiesza do 300 km/h, a policjanci choćby się zesrali, to przez 100 m nie utrzymają prędkości motocykla, nawet podczas przyspieszania. I teraz co, nie można mu wystawić mandatu za prędkość?
O sporym deficycie szarych komórek tych młodzieńców może świadczyć fakt, że nie połapali się kto siedzi w Passacie i zaczęli się ścigać. Albo autor tekstu trochę podkolorował artykuł, albo kierowca Hondy i Nissana to kompletni idioci.
Komentarze (174)
najlepsze
@mashu:
Przestańcie manifestować JP. Dorośniecie to zrozumiecie, że ulice to nie miejsce na zabawy fanów NFS.
Pomijając już fakt, że w fabrykach i zakładach godziny pracy trwają najczęściej bez przerwy i przez cały czas ktoś w nich albo okolicach przebywa.
Nie ma żadnego wytłumaczenia dla ścigania się w jakimkolwiek terenie zabudowanym. Panowie policjanci powinni jechać za nimi cały czas wlepiając punkty za każde złamanie przepisu. W ten sposób jeden
W artykule mowa jest, że passat został daleko z tyłu, jednocześnie mowa jest także, że kierowcy dostali mandaty za prędkość.
Aby wykonać prawidłowo pomiar prędkości, taki policjant w passacie musi utrzymać taką samą prędkość za gonionym przez conajmniej 100 metrów. W przeciwnym wypadku pomiar jest wykonany niepradłowo i de facto mandat jest nie ważny ;)
Dodatkowo,
Chcę aby było bezpiecznie. A Ci chłopcy mogli się umówić na zamkniętym torze. Akcja śmiesznie opisana - a może tak do końca nie było?
Scena była ewidentnym przykładem, jak wykorzystywać służbowe stanowisko, do prywatnych celów (zwycięstwo) ;).
Tam są 2 pasy, więc nijak się w 3 na kresce nie ustawili na pewno :)