Może z tej okazji podzielę się moją przygodą z Netią.
Zamówiłem u nich pakiet internet + telefon. Po załatwieniu formalności telefonicznie dowiedziałem się że na stacjonarny internet będę musiał poczekać ok. dwóch tygodni. Na pocieszenie zaproponowano mi internet mobilny na miesiąc całkowicie za darmo, który miał być wysłany następnego dnia (pani powiedziała: wprowadzamy nową usługę i jesteśmy ciekawi Państwa opinii).Przesyłkę otrzymałem po 2 dwóch tygodniach - kiedy już zupełnie nie potrzebowałem mobilnego internetu.
Pierwsza pułapka to fakt, że jeśli nie zrezygnuję się telefonicznie z tej usługi w ciągu 30 dni - mamy umowę na dwa lata.
hehe, ja mam podobną sprawę tylko że z przedłużeniem umowy na inny niż dotychczas lokal. cała procedura odbywała się przez telefon w maju 2010, jednak już po przedłużeniu umowy okazało się że nie ma takiej możliwości technicznej (mimo że ten sam budynek - lol?), w związku z czym zadzwoniłem raz jeszcze i powiedziałem że pragnę to anulować i zapytałem ile mam dni na dosłanie rezygnacji, po czym 2-3 dni
@Miczogen: Hah! Mobliny internet to było czyste złodziejstwo Netii na którym kawał swojego i tak słabego zdrowia straciła moja matka. U mnie przygody z tym pseudooperatorem wyglądały następująco...
Jak każdy nieprzepadając za bardzo za TP SA, ich cenami i miejscami jakością usług postanowiliśmy skorzystać z umowy na internet zawartej z Netią. Już pomijam kwestię podłączania itd - nie było tragedii. Po kilku miesiącach miła Pani zadzwoniła z propozycją byśmy przenieśli telefon do netii, a ona jednocześnie w pakiecie Internet + tel zaoferuje niższą cenę i za tel, i za net (który miał być szybszy) - mama przystała na tą ofertę jaki był jej rezultat? internet był jaki był wcześniej, cena się nie zmieniła, doszedł nam za to telefon, z którego i tak rzadko korzystamy. Trudno. Nastąpiła kuriozalna sytuacja - nadzwyczaj dziwne jest to, że umowę bez problemu zawarła moja matka, A usługa internetu została zawarta... na ojca czyli poprzedniego właściciela telefonu. Innymi słowy do domu przychodziły i przychodzą dwie faktury, jedna na ojca, który z nami nie mieszka, druga na matkę mimo, że zawarła je jedna z osób. Na nic zdały się liczne pisma, cesje - mają to gdzieś po dziś dzień, a mama która płaci za internet nawet nie może sobie go odliczyć od podatku. Pal licho...
Motyw z mobilnym internetem. Przebił on wszystko, wszelkie granice absurdu i ostatecznie zadecydował, że nigdy już z Netii nie skorzystamy. Podobnie jak koledze wyżej zaproponowano nam mobilny internet, bezpłatnie na okres miesiąca z możliwością oddania jeśli nie będziemy chcieli z niego korzystać. Wzięliśmy - co nam szkodzi. Od razu zapoznaliśmy się z warunkami, wiedzieliśmy kiedy należy go oddać gdyby nam ew. nie odpowiadał i co trzeba uprzednio zrobić (zgłoszenie telefonicznie i wysyłka pod wskazany adres). Operator jednocześnie smsami informował co jakiś czas ile dni pozostało nam od oddania. Internet się przydał, ale stwierdziliśmy, że go oddajemy - paczka została wysłana kilka dni przed zakończeniem okresu próby, mama dzwoni z tą informacją. Co się dzieje? Jakże miła Netia twierdzi, że jest już za późno i że teraz jedynie w grę wchodzi pisemna rezygnacja. Jakim prawem... do dziś nie wiemy tym bardziej, że nawet nadsyłane przez Netię smsy były ewidentnym dowodem na to, że wszystko zostało spełnione zgodnie z umową - nie przekroczyliśmy ani jednego dnia. Nie pieprzylismy się z tematem - chcą pismo - mają pismo. Wysłaliśmy je odrazu po rozmowie... Zaczęło się! Netia zaczęła regularnie przesyłać faktury na internet mobilny, który oddaliśmy. Odrazu mówiłem by nie płacić, bo żadnego błędu nie popełniliśmy. Staraliśmy się sprawę wyjasniać, telefonicznie, mailowo, pisemnie. Nawet dziś nie wiem ile tego wszystkiego było. Na nic się to zdało - pisma były ignorowane, drogą telefoniczną obiecywano nam, że ktoś się zgłosi. Wkońcu po kilku miesiącach przyszła odpowiedź, że UWAGA: 1. nie mogą tej usługi wyłączyć i udzielić żadnych informacji o usłudze bo... umowa jest na ojca :D Co ciekawe - jakoś przy zawarciu, podpisach nie stanowiło to żadnego problemu, z resztą nasze cesje do dziś nie wiadomo gdzie są. 2. podali sfałszowane daty kiedy należało go oddać i tym samym odkąd naliczana jest opłata. Znów stos pism... mama była kłębkiem nerwów, podupadła na zdrowiu, zaczęło się strasznie nas konsekwencjami nie płacenia za internet
" Przedstawiciel zadzwonił za to do Łyjaka, proponując ugodę i darowanie zadłużenia - owych 158,63 zł. Nie zgodził się." - bardzo dobrze, nie dla psa kiełbasa. mysla że rzucą 160 zł i uciszą frajera, ale nie ma tak dobrze, skoro ktoś wie, przez co przechodził i jakie ma prawa.
Miałem bardzo podobną sytuację. Ta firma to jakies gigantyczne nieporozumienie a na infolinii siedzi stado kretynów. Trzy razy człowiek zadzwoni i trzy różne odpowiedzi uzyska.
@heniekheniek: to teraz przeczytaj na jakiego kretyna trafiłam ja. Skopiuję swój komentarz z innego wykopu bo pisać mi się nie chce. Dodam tylko tyle, że na chwilę obecną sprawa się nie zakończyła. Prokuratura wysłała pismo, że popełnione zostało przestępstwo ale nie ma winnych. Natomiast Netia rozwiązała umowę (hurra) i wysłała pismo, że będzie windykacja.
A zaczęło się tak:
Chciałam podłączyć internet z netii. Po rozmowie z konsultantem,miałam czekać na maila, w którym miała być umowa!!! WTF?? Przecież wiem jak wyglądają procedury podpisywania umowy. Kurier z umową itp itd. Wszędzie tak jest. Ale ja miałam ją wydrukować z załącznika, podpisać i odesłać faksem!!! Gdy usłyszałam to od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Umowa przyszła w mailu i była dość dziwna (nie było w niej podstawowych inf. choćby czasu jej trwania, usługi, kwoty abonamentu itp.). Stwierdziłam, że nie podpisuję. Zadzwoniłam do pana konsultanta i powiedziałam, że się rozmyśliłam. Po upływie pół roku dzwoni Netia. Dowiedziałam się, że moja umowa się uprawomocni za dwa tygodnie. Zadzwoniłam na infolinie, zrobiłam awanturę, złożyłam reklamacje. Oni twierdzą, że umowa została podpisana!!! Po miesiącu od złożenia reklamacji dostałam pierwszy rachunek na 130 zł.... Zadzwoniłam i poprosiłam o kopię umowy. Wysłali pocztą. Jak otworzyłam kopertę moim oczom ukazała się umowa (zupełnie inna, niż ta którą dostałam mailem, bo oprócz internetu jest w niej również telefon) podpisana przez konsultanta moim imieniem i nazwiskiem... Sfałszował mój
@karolajner: No i przecież mówię, że policja daje dupy. Gdyby im się chciało, to po prostu zrewidowaliby system, wszystko by znaleźli i netia na nic zgadzać się nie musi. Za to jak szukają pirackich płyt, to latają jak dzicy i w akademikach ludziom do gaci zaglądają, czy dysku jeszcze gdzieś jakiś student nie ukrył. To jest kilka kliknięć.
Pracowałem kiedyś na ich śmiesznej infolinii (nawet w tym okresie - czas powodzi i zwiększonego ruchu). Wszystkie rozmowy są nagrywane i są umieszczone w bazie danych, na której są już NIEUSUWALNE! Tam mają certyfikowany przez ministerstwo system CRM i takie rzeczy nie mogą się zdarzyć. A jeśli twierdzą, że jakimś cudem się nie zarejestrowała, to Netia nie miała prawa do niczego. Nie przypominam sobie żebym obsługiwał taki przypadek, ale kwestia PIN jest
Faktycznie nieciekawa sytuacja. Z takimi molochami często są takie problemy. Szczególnie jak zdarzy się błąd, którego nie obejmują procedury i nie ma się szczęścia do pracownika, który by poza te procedury wyszedł (często nie może).
Jednak mówienie, że stracili rok życia przez internet to chyba lekka przesada -- do utraty roku życia trzeba trochę bardziej radykalnych okoliczności imo. Chyba, że autorowi artykułu chodzi o to, że bez neta życia ni ma!
@pjwroc: Widzisz, po prostu zapomniałem wykasować twojego nicku, a nie ma bezpośredniej opcji "podepnij się pod pierwszy komentarz, żeby być fajniejszym".
Nie rozumiem też, jak można dopuścić do sytuacji, w której nie czyta się umowy i podpisuje się tak śmieszne rzeczy, że potem jest wielkie zdziwienie.
@simperium: Ja mam neostrade od bodajże 6 lat i nie narzekam. Oczywiście skłamałbym jakbym powiedział że wszystko jest jak w zegarku, co kilka tygodni wyłączają neta na cały dzień bo mają jakieś przerwy techniczne, no i na aktywacje 6mb neta czekałem 20 dni zamiast deklarowanych 10 ale i tak się cieszę bo mieszkam na takim zadupiu że to i tak cud że działa u mnie takie łącze :)
Ehh ta Netia. Kolejny przykład pokazujący jaki duzi operatory mają stosunek do klienta (a co do samej Netii to słyszałem u mnie w mieście wiele negatywnych uwag na nią)
Miałem internet 2Mbps w Netii na łączu TP. Chodziło dobrze, ale po paru miesiącach znacznie spowolniło. Za dnia nie przekraczało 0,5Mbps, późną nocą w porywach 1Mbps. Zgłosiłem reklamację i dostałem jej numer (o który musiałem zapytać, oczywiście sami go nie podadzą). Poinformowano mnie, że to "rozległa awaria" i wiedzą o tym.
Po dwóch tygodniach dzwonię z zapytaniem, podaję numer sprawy, ale dowiaduję się, że nadal nic nie wiadomo. Po kolejnych dwóch tygodniach to samo.
Komentarze (58)
najlepsze
Zamówiłem u nich pakiet internet + telefon. Po załatwieniu formalności telefonicznie dowiedziałem się że na stacjonarny internet będę musiał poczekać ok. dwóch tygodni. Na pocieszenie zaproponowano mi internet mobilny na miesiąc całkowicie za darmo, który miał być wysłany następnego dnia (pani powiedziała: wprowadzamy nową usługę i jesteśmy ciekawi Państwa opinii).Przesyłkę otrzymałem po 2 dwóch tygodniach - kiedy już zupełnie nie potrzebowałem mobilnego internetu.
Pierwsza pułapka to fakt, że jeśli nie zrezygnuję się telefonicznie z tej usługi w ciągu 30 dni - mamy umowę na dwa lata.
Ok
hehe, ja mam podobną sprawę tylko że z przedłużeniem umowy na inny niż dotychczas lokal. cała procedura odbywała się przez telefon w maju 2010, jednak już po przedłużeniu umowy okazało się że nie ma takiej możliwości technicznej (mimo że ten sam budynek - lol?), w związku z czym zadzwoniłem raz jeszcze i powiedziałem że pragnę to anulować i zapytałem ile mam dni na dosłanie rezygnacji, po czym 2-3 dni
Jak każdy nieprzepadając za bardzo za TP SA, ich cenami i miejscami jakością usług postanowiliśmy skorzystać z umowy na internet zawartej z Netią. Już pomijam kwestię podłączania itd - nie było tragedii. Po kilku miesiącach miła Pani zadzwoniła z propozycją byśmy przenieśli telefon do netii, a ona jednocześnie w pakiecie Internet + tel zaoferuje niższą cenę i za tel, i za net (który miał być szybszy) - mama przystała na tą ofertę jaki był jej rezultat? internet był jaki był wcześniej, cena się nie zmieniła, doszedł nam za to telefon, z którego i tak rzadko korzystamy. Trudno. Nastąpiła kuriozalna sytuacja - nadzwyczaj dziwne jest to, że umowę bez problemu zawarła moja matka, A usługa internetu została zawarta... na ojca czyli poprzedniego właściciela telefonu. Innymi słowy do domu przychodziły i przychodzą dwie faktury, jedna na ojca, który z nami nie mieszka, druga na matkę mimo, że zawarła je jedna z osób. Na nic zdały się liczne pisma, cesje - mają to gdzieś po dziś dzień, a mama która płaci za internet nawet nie może sobie go odliczyć od podatku. Pal licho...
Motyw z mobilnym internetem. Przebił on wszystko, wszelkie granice absurdu i ostatecznie zadecydował, że nigdy już z Netii nie skorzystamy. Podobnie jak koledze wyżej zaproponowano nam mobilny internet, bezpłatnie na okres miesiąca z możliwością oddania jeśli nie będziemy chcieli z niego korzystać. Wzięliśmy - co nam szkodzi. Od razu zapoznaliśmy się z warunkami, wiedzieliśmy kiedy należy go oddać gdyby nam ew. nie odpowiadał i co trzeba uprzednio zrobić (zgłoszenie telefonicznie i wysyłka pod wskazany adres). Operator jednocześnie smsami informował co jakiś czas ile dni pozostało nam od oddania. Internet się przydał, ale stwierdziliśmy, że go oddajemy - paczka została wysłana kilka dni przed zakończeniem okresu próby, mama dzwoni z tą informacją. Co się dzieje? Jakże miła Netia twierdzi, że jest już za późno i że teraz jedynie w grę wchodzi pisemna rezygnacja. Jakim prawem... do dziś nie wiemy tym bardziej, że nawet nadsyłane przez Netię smsy były ewidentnym dowodem na to, że wszystko zostało spełnione zgodnie z umową - nie przekroczyliśmy ani jednego dnia. Nie pieprzylismy się z tematem - chcą pismo - mają pismo. Wysłaliśmy je odrazu po rozmowie... Zaczęło się! Netia zaczęła regularnie przesyłać faktury na internet mobilny, który oddaliśmy. Odrazu mówiłem by nie płacić, bo żadnego błędu nie popełniliśmy. Staraliśmy się sprawę wyjasniać, telefonicznie, mailowo, pisemnie. Nawet dziś nie wiem ile tego wszystkiego było. Na nic się to zdało - pisma były ignorowane, drogą telefoniczną obiecywano nam, że ktoś się zgłosi. Wkońcu po kilku miesiącach przyszła odpowiedź, że UWAGA: 1. nie mogą tej usługi wyłączyć i udzielić żadnych informacji o usłudze bo... umowa jest na ojca :D Co ciekawe - jakoś przy zawarciu, podpisach nie stanowiło to żadnego problemu, z resztą nasze cesje do dziś nie wiadomo gdzie są. 2. podali sfałszowane daty kiedy należało go oddać i tym samym odkąd naliczana jest opłata. Znów stos pism... mama była kłębkiem nerwów, podupadła na zdrowiu, zaczęło się strasznie nas konsekwencjami nie płacenia za internet
A zaczęło się tak:
Chciałam podłączyć internet z netii. Po rozmowie z konsultantem,miałam czekać na maila, w którym miała być umowa!!! WTF?? Przecież wiem jak wyglądają procedury podpisywania umowy. Kurier z umową itp itd. Wszędzie tak jest. Ale ja miałam ją wydrukować z załącznika, podpisać i odesłać faksem!!! Gdy usłyszałam to od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Umowa przyszła w mailu i była dość dziwna (nie było w niej podstawowych inf. choćby czasu jej trwania, usługi, kwoty abonamentu itp.). Stwierdziłam, że nie podpisuję. Zadzwoniłam do pana konsultanta i powiedziałam, że się rozmyśliłam. Po upływie pół roku dzwoni Netia. Dowiedziałam się, że moja umowa się uprawomocni za dwa tygodnie. Zadzwoniłam na infolinie, zrobiłam awanturę, złożyłam reklamacje. Oni twierdzą, że umowa została podpisana!!! Po miesiącu od złożenia reklamacji dostałam pierwszy rachunek na 130 zł.... Zadzwoniłam i poprosiłam o kopię umowy. Wysłali pocztą. Jak otworzyłam kopertę moim oczom ukazała się umowa (zupełnie inna, niż ta którą dostałam mailem, bo oprócz internetu jest w niej również telefon) podpisana przez konsultanta moim imieniem i nazwiskiem... Sfałszował mój
Jednak mówienie, że stracili rok życia przez internet to chyba lekka przesada -- do utraty roku życia trzeba trochę bardziej radykalnych okoliczności imo. Chyba, że autorowi artykułu chodzi o to, że bez neta życia ni ma!
Nie rozumiem też, jak można dopuścić do sytuacji, w której nie czyta się umowy i podpisuje się tak śmieszne rzeczy, że potem jest wielkie zdziwienie.
sytuacja u mnie byla taka, ze nie mogli neta zalozyc chociaz, wczesniej mialem neta z tepsy ( a to przeciez te saem kable)
rozmawiałem wtedy chyba z 17 osobami, wszytskie coś tam gadały, a pisma totoalnie odmienne przychodziły,
po
Miałem internet 2Mbps w Netii na łączu TP. Chodziło dobrze, ale po paru miesiącach znacznie spowolniło. Za dnia nie przekraczało 0,5Mbps, późną nocą w porywach 1Mbps. Zgłosiłem reklamację i dostałem jej numer (o który musiałem zapytać, oczywiście sami go nie podadzą). Poinformowano mnie, że to "rozległa awaria" i wiedzą o tym.
Po dwóch tygodniach dzwonię z zapytaniem, podaję numer sprawy, ale dowiaduję się, że nadal nic nie wiadomo. Po kolejnych dwóch tygodniach to samo.
Wreszcie