Pamiętam jak w bloku w którym mieszkałem w jeden dzień zapaliło się kilkanaście Rubinów. Jakieś przepięcie w sieci było czy coś. 3 czy 4 mieszkania się spaliły.
W latach 80 teściowi padł Rubin. Ja z szwagroszczakiem podjęliśmy się zanieść go do serwisu. Zejście z nim z 4 piętra i doniesienie do serwisu, pamiętam do dzisiaj.
Jakoś w połowie lat 80., w sąsiednim bloku, całkowicie spłonęło mieszkanie. Staliśmy w grupie gapiów patrząc jak mieszkanie płonie, a potem na akcję gaśniczą. Głosy wśród gapiów, że "pewnie Rubin". I potem okazało się że faktycznie, sąsiad wyszedł gdzieś, zostawił włączony telewizor, a ten zrobił to, co Rubiny potrafiły robić najlepiej. Wot, radziecka technika.
Pamiętam jak dziś, stoimy na rogu, dwudziestu chłopa, ze trzy dziewczyny, jaramy faje, śmiejemy się a nagle z mieszkania Mańka Nogi wydobywa się dym, po chwili z tego dymu wyłania się Maniek nawalony jak szpadel i wyrzuca za okno płonącego Rubina. Tak było. XD
@bylem_simpem Widzę, że podobny scenariusz - mój sąsiad w 1990 wyrzucił z drugiego piętra ten cud techniki cały w płomieniach. Nie dość, że się poważnie poparzył, to na dodatek mieszkanie się zjaralo.
Komentarze (12)
najlepsze
Wot, radziecka technika.
@profumo: Nie wiem jak tego dokonał. Rubina nie dało się unieść w pojedynkę.