Druga część artykułu Hiperbolea o przyczynach głupiego zachowania Rosjan
![Druga część artykułu Hiperbolea o przyczynach głupiego zachowania Rosjan](https://wykop.pl/cdn/c3397993/link_1662642350YMJ1Vly3lbV3w13WDf2Rxb,w300h194.jpg)
Pierwszą część możecie znaleźć pod linkiem https://www.wykop.pl/link/6809463/hiperbolea-czyli-dlaczego-rzad-i-ludnosc-rosji-ciagle-zachowuja-sie-tak-glupio/
![AndrzejWolny](https://wykop.pl/cdn/c3397992/AndrzejWolny_jAVrbj4KTx,q52.jpg)
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 13
Pierwszą część możecie znaleźć pod linkiem https://www.wykop.pl/link/6809463/hiperbolea-czyli-dlaczego-rzad-i-ludnosc-rosji-ciagle-zachowuja-sie-tak-glupio/
Druga część artykułu Hiperbolea. Pierwszą część możecie znaleźć pod tym linkiem.
Moje własne obserwacje – mimo że nienaukowe – potwierdzają wnioski naukowców. Przykładowo wielu moich znajomych w Ameryce i Europie – i to nie tylko nudni inżynierowie oraz ekonomiści, ale nawet poeci, którzy powinni bujać w obłokach – jeszcze na studiach zaczęło płacić składki na dobrowolne fundusze emerytalne. Nie znam żadnego Rosjanina, który będąc studentem, zaprzątałby sobie głowę tym, z jakich środków będzie się utrzymywał za 40 lat. To zrozumiałe – głupotą jest oszczędzanie na emeryturę w tak młodym wieku, gdy istnieje dość spore prawdopodobieństwo tego, że za 10 lub 20 lat przestanie istnieć nie tylko fundusz, w który się inwestuje, ale również państwo, które ma gwarantować wypłatę świadczeń.
Oczywiście, na Zachodzie też się zdarzają niespodziewane wydarzenia. Od czasu do czasu tam również zalatują „czarne łabędzie”, czyli nieprzewidywalne zdarzenia o dużym znaczeniu, o których pisze w książce o tej samej nazwie Nassim Nicholas Taleb. Nad Rosją jednak owe czarne łabędzie uwijają się bez przerwy.
Czy to właśnie jest powodem tego, że Rosjanie – w odróżnieniu od Europejczyków i Amerykanów – wolą nie przywiązywać większej wagi do swej przyszłości? Czy na odwrót – właśnie to, że Rosjanie nie myślą o przyszłości, powoduje tak dużą liczbę nieprzewidywalnych zdarzeń o katastrofalnych skutkach? Jest to pytanie podobne do tego o jajku i kurze. Jedno i drugie to prawda. Przez to, że życie cały czas krzyżuje wszystkie plany, myślenie o przyszłości w Rosji nie ma większego sensu. Z kolei przez to, że mało kto myśli o przyszłości, ludzie nie potrafią przewidzieć zachowania innych ludzi, co skutkuje nieporozumieniami i konfliktami. Małe i duże nieporozumienia i konflikty w Hiperbolei się mnożą, rosną niczym śnieżna kula, aż w końcu schodzą na całą ludność kraju jak niszcząca wszystko na swej drodze lawina.
Po przeczytaniu powyższego można odnieść błędne wrażenie, że ludzie dyskontujący hiperbolicznie w ogóle nie myślą o przyszłości. To oczywiście nieprawda. Mieszkańcy Hiperbolei myślą o przyszłości, po prostu robią to w sposób inny niż pozostali. Ponieważ przyszłość dla nich jest pozbawiona wartości, nie będą dokładać poważnych starań do przeanalizowania długofalowych skutków swych działań. Ponadto korzyści płynące z takiej analizy są wątpliwe, ponieważ nie sposób przewidywać przyszłości w warunkach, gdy nikt wokół nic nie planuje nawet o dwa kroki naprzód. Wobec tego przyszłość dla Hiperbolejczyka jest tożsama z teraźniejszością.
Życie w jego przedstawieniu toczy się linearnie: to, co się dzieje teraz, w sposób magiczny ma się dziać również jutro, pojutrze i za wiele lat.
Właśnie dlatego Rosjanie wykazują tendencję do nagłych zmian nastroju. Postrzegają bowiem każdy sukces taktyczny jako znak bliskiego i ostatecznego zwycięstwa. Jeśli udało się odnowić park, to Moskwa wkrótce będzie dorównywała Londynowi i Paryżowi. Jeśli na protest wyszło 50 tysięcy osób, to rząd lada dzień upadnie. Jeśli udało się szybko zaanektować Krym, to przed końcem lata zaanektujemy również Noworosję, a za rok lub dwa – Alaskę. Prawdą jest również odwrotność – każda porażka taktyczna jest postrzegana jako koniec świata.
Innym ważnym skutkiem dyskontowania hiperbolicznego jest gotowość poświęcenia ważnych celów długoterminowych na rzecz celów krótkoterminowych.
Jeden z przykładów to ludzie od lat rozwodzący o konieczności imigracji, ale raz za razem przenoszący przeprowadzkę ze względu na trwający projekt biznesowy, nieukończoną edukacje dzieci lub jeszcze coś w tym rodzaju. W ten sposób poświęcają – przynajmniej potencjalnie – całe swe przyszłe życie na rzecz pary najbliższych lat.
Innym przykładem jest odwieczna gotowość do urwania lepszego kęsa, nawet kosztem utraty reputacji oraz przyszłych zysków. To dotyczy między innymi aneksji Krymu w marcu 2014 roku oraz inwazji na Ukrainę w roku 2022.
Tłumaczy to również zamiłowanie Rosjan do „stabilności” politycznej. Przed rokiem 2014 ludzie mieli nadzieję, że stabilność w strukturach władzy wniesie do panującego wokół chaosu choć jeden czynnik pewności. Nie wzięli jednak pod uwagę tego, że politycy, którzy mogą się nie obawiać utraty stanowiska, mogą sobie pozwolić na znacznie bardziej gwałtowne kroki niż politycy, których da się zmienić. Nie wspominając już o tym, że rządzący są kością z kości swego ludu i tak samo nie potrafią – a tak naprawdę nie chcą – planować przynajmniej o dwa kroki naprzód i wobec tego raz za razem popełniają najgłupsze oraz tragiczne w skutkach dla całego kraju błędy. Przez to na pozór „bardziej stabilny” system autorytarny okazał się dużo mniej stabilny i przewidywalny niż demokracje skonsolidowane.
Zresztą na początku roku 2022 Rosjanie już zapomnieli o tym, jakim wstrząsem okazał się rok 2014. Rzecz w tym, że dyskontowanie hiperboliczne niszczy nie tylko przyszłość, ale i przeszłość.
Rosjanie nie lubią patrzeć nie tylko przed siebie, ale i za siebie. Prawdziwa historia ich nie interesuje i wobec tego zostaje zastąpiona przez mity pseudohistoryczne.
Historia pozwala nam z większą precyzją przewidywać wydarzenia, posługując się indukcją oraz ekstrapolacją przeszłości w przyszłość. Ci jednak, którzy nie cenią przyszłości, nie potrzebują przeszłości. Nie potrzebują indykcji oraz ekstrapolacji, ponieważ już mają ogólny obraz rzeczywistości opierający się na ich obecnym nastroju. Nie potrzebują historii, wystarcza im mem „możemy powtórzyć” [uwaga tłumacza: rosyjski mem dotyczący zwycięstwa w II wojnie światowej]. I cały czas powtarzają – tylko że nie zwycięstwa, a błędy.
Niestety to wszystko w pełni dotyczy również rosyjskiej opozycji, która w ten sam katastrofalny sposób nie chce myśleć nawet o krok naprzód i dlatego zaprzepaszcza wszystkie protesty oraz raz za razem, rok za rokiem powtarza swoje błędy.
Na tę samą przypadłość cierpią również rosyjscy oligarchowie. Wielu najzamożniejszych przedsiębiorców, zamiast dążyć do stworzenia w Rosji państwa prawa, które mogłoby zagwarantować bezpieczną przyszłość im i ich dzieciom, wolało zbijać fortuny na ropie i schematach korupcyjnych. Owe fortuny wywozili na Zachód, czyli tam, gdzie pieniądzom nic nie groziło. Teraz ich fortuny zamieniły się w dynię. Stabilność okazała się dla nich niestabilnością, ponieważ nie potrafili przewidzieć dość oczywistych skutków swych działań.
Co to wszystko oznacza? To na przykład, że w Rosji nie będzie rozwoju gospodarczego, ponieważ zrównoważony rozwój nie może istnieć bez stabilnego klimatu polityczno-gospodarczego, a tym bardziej w warunkach braku u uczestników rynku umiejętności planowania strategicznego. Rosyjska gospodarka może szybko rosnąć przez kilka lat, ale potem nieuchronnie się zawali.
Również nie będzie w Rosji poważnych innowacji technologicznych. Innowacje zaczynają przynosić zyski nie od razu, a dopiero po kilku latach. Rosjanie nie potrafią tyle czekać. Przynajmniej nie w Rosji – ci innowatorzy, którzy potrafią myśleć o przyszłości, opuszczają Rosję w bardzo wczesnym stadium rozwoju biznesu.
Ogólnie rzecz biorąc, przewidzenie tego, czego w Rosji nie będzie, jest dosyć łatwe. Nie będzie dobrobytu, bezpieczeństwa i tak bardzo pożądanej stabilności.
Nie będzie również wzajemnego zaufania w społeczeństwie. W jednym z poprzednich artykułów pisałem, że Zachód (wliczając w to pojęcie Japonię, Tajwan oraz Koreę Południową) różni się od reszty świata – w tym Rosji – tym, że tam obowiązuje niepisana umowa społeczna, która właśnie czyni Zachód Zachodem. Większość mieszkańców krajów zachodnich zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli każdy z nich będzie uwzględniać dobro innych, ich własne życie też stanie się przez to lepsze.
Hiperbolejczycy – Rosjanie, Nigeryjczycy oraz Pakistańczycy (swoją drogą, poziom cierpliwości w Rosji i w Pakistanie według Global Preferences Survey jest jednakowy, mianowicie -0,08) – nie potrafią dogadać się ze sobą.
Owa niezdatność do dogadania się wynika wprost z dyskontowania hiperbolicznego.
Prawdopodobnie wszyscy słyszeli o dylemacie więźnia, aczkolwiek nie każdy pamięta, na czym ów dylemat polega. Jeśli pamiętasz, to możesz od razu przewijać tekst do kolejnej tabeli.
W szachach, grach karcianych i planszowych zwycięża tylko jeden gracz, przy czym zwycięzca wygrywa dokładnie tyle, ile gracz przegrywający traci. Takie gry noszą miano gier o sumie zerowej. Życie jednak nie jest grą planszową. W życiu gracze nie zawsze są antagonistami i mogą wygrywać lub przegrywać wspólnie. W teorii gier takie gry nazywa się grami o sumie niezerowej. Najsłynniejszym przykładem gry o sumie niezerowej jest właśnie dylemat więźnia.
Dwaj przestępcy – nazwijmy ich przestępcą A i przestępcą B – okradli bank na milion dolarów. Zdążyli ukryć pieniądze, jednak zostali aresztowani za bójkę w barze. Policja podejrzewa ich o kradzież, ale nie ma na to dowodów, więc odseparowuje ich i proponuje każdemu umowę: jeżeli przestępca wsypie wspólnika, a wspólnik go nie wyda, to kapuś zostanie zwolniony, a milczek spędzi za kratkami 10 lat. Natomiast jeżeli obaj wsypią się nawzajem, obaj wylądują w więzieniu, ale ze względu na pomoc w śledztwie kara zostanie skrócona do lat 2.
A i B wiedzą, że jeśli obaj będą milczeć, otrzymają tylko pół roku za bójkę, a potem wyjdą z więzienia i podzielą pieniądze. Wsypują się jednak nawzajem i każdy ląduje w więzieniu na 2 lata.
Dlaczego?
Każdy wie, że wspólnik otrzymał dokładnie taką samą propozycję jak on i myśli w następujący sposób: „Załóżmy, że wspólnik milczy. Jeśli też będę milczał, to spędzę w więzieniu pół roku, a potem otrzymam połowę kasy. Jeśli jednak go wsypię, zostanę uwolniony od razu i zabiorę cały hajs. Załóżmy teraz, że on też mnie wsypie. W takim razie, jeśli będę milczał, dostanę 10 lat, on zaś zostanie zwolniony i zabierze wszystko. Jeśli jednak go wsypie, dostanę tylko 2 lata. Oznacza to, że jeśli będzie milczał, opłaca się mi go wsypać, a jeśli mnie wsypie, to też opłaca mi się go wsypać”.
W rezultacie obaj nieuchronnie wsypują się nawzajem i każdy spędza za kratkami 2 lata. Mimo że obu bardziej się opłaca milczenie, wyjście za pół roku i podzielenie pieniędzy.
Ciekawym – oraz niemiłym – skutkiem dylematu więźnia jest to, że w takich warunkach wsypywać się nawzajem będą nawet całkowicie niewinni ludzie.
Jednak w rzeczywistości, jak wszyscy wiemy, doświadczeni przestępcy często milczą, zamiast wsypywać się nawzajem.
Przez to sporo ludzi myśli, że dylemat więźnia nie działa. To prawda i zarazem nieprawda.
Rzecz w tym, że klasyczny dylemat więźnia wynika wyłącznie wtedy, gdy obaj gracze są pewni, że mają ze sobą do czynienia po raz ostatni.
W życiu jednak częstokroć ma miejsce inna sytuacja, gdy gracze zakładają, że jeszcze się spotkają i być może nie raz. Taka sytuacja nosi miano iterowanego dylematu więźnia i strategie graczy w takim przypadku są inne. Wystarczy powiedzieć – bez zbytniego wchodzenia w szczegóły – że kiedy gracz wie, że w przyszłości niejednokrotnie spotka osobę, którą może teraz wsypać, a ponadto, że ta osoba może zechcieć się na nim zemścić, to jego motywacja do współpracy gwałtownie wzrasta. Gdy Smith i Jones uświadamiają sobie, że są na siebie skazani, przestają spędzać lata w więzieniu i zaczynają cieszyć się bogactwem.
Tak się dzieje jednak tylko pod warunkiem, że obaj mają typową preferencję czasową, czyli dla obu jest ważne, co się wydarzy za miesiąc lub za kilka lat.
Natomiast ludzie, dla których przyszłość nie ma znaczenia, nawet nie myślą o ewentualnym ponownym spotkaniu, wobec czego nie mają żadnych powodów, by się ze sobą dogadać.
To tłumaczy również, dlaczego w Rosji nie działa zasada reputacji. O jakiej reputacji może być mowa, skoro ludzie nie wybiegają myślą nawet miesiąc naprzód oraz nie pamiętają, co było miesiąc temu – dokładniej, nie przywiązują do tego żadnej wagi?
Z tego samego powodu władze rosyjskie ciągle kłamią, ponadto kłamią w sposób oczywisty, nawet nie przejmując się tym, czy kłamstwo brzmi wiarygodnie. Nie myślą o tym, że jeśli będą kłamać, to ludzie przestaną im wierzyć. Po prostu będąc przyłapani na gorącym uczynku, potrzebują wymówki, żeby odroczyć karę o kilka dni – bardziej odległe terminy znajdują się poza ich widnokręgiem. Gdy zostają na tym kłamstwie przyłapani, od razu wymyślają nowe, częstokroć będące w sprzeczności z pierwszym, bo już o nim zapomnieli, i tak w nieskończoność, wskutek czego jakiekolwiek porozumienie staje się niemożliwe.
To zła wiadomość dla Rosjan, ale dobra dla reszty świata. To oznacza, że Rosja nie jest w stanie tworzyć trwałych sojuszy. Rosja nie potrafi stworzyć sojuszu wojennego przeciwko Zachodowi, ponieważ będzie raz za razem w sposób oczywisty kłamać swoim partnerom i oszukiwać swoich sojuszników.
Kolejnym – i być może najważniejszym obecnie dla świata – skutkiem rosyjskiego dyskontowania hiperbolicznego jest niechęć Rosjan do ryzyka.
„Co takiego?” – możecie zapytać. – „Czy to nie Rosjanie cały czas pakują się w idiotyczne eskapady, ryzykując skręcić sobie kark? Czy nie o tych zjebach opowiada popularny serial We Love Russia na YouTubie?”
I tak, i nie.
Tak, ponieważ Rosjanie naprawdę to wszystko robią. Nie, ponieważ to wszystko nie ma nic wspólnego z ryzykiem.
Czym jest ryzyko? Ryzyko to gotowość poświęcenia czegoś, co ma się teraz – czasem nawet życia – w celu otrzymania czegoś później, ale bez gwarancji sukcesu. Ryzyko zawsze wiążę się z oceną sytuacji i chociażby przybliżoną kalkulacją swoich szans na sukces.
Rosjanie w powyższych sytuacjach nie oceniają szans i w ogóle nie myślą o ewentualnej porażce. To, co widzimy w filmikach i w życiu, to nie świadome ryzyko, lecz po prostu brak zdolności przewidzenia konsekwencji swoich działań. Częstokroć ów brak zdolności jest tak rażący, że wprawia obserwatorów w osłupienie.
W rzeczywistości, jak wskazują badania, istnieje silna pozytywna korelacja pomiędzy skłonnością do podejmowania ryzyka a cierpliwością. Im większa jest cierpliwość, tym większa – ogólnie rzecz biorąc (aczkolwiek są wyjątki) – jest skłonność do ryzyka. Dlaczego? Ponieważ ryzyko podejmuje się teraz, a nagrodę dostaje się później. Im mniejsza jest subiektywna wartość przyszłości, tym mniej jest powodów, by ryzykować, ponieważ bezpośrednie, krótkoterminowe konsekwencje ryzyka zazwyczaj są negatywne – korzyści pojawiają się dopiero po dłuższym czasie.
W już wspomnianym badaniu ogólnoświatowym Global Prefereces Survey Rosjanie pod względem skłonności do podejmowania ryzyka znaleźli się na jednym z ostatnich miejsc. Pamiętacie, jak uwielbiano kiedyś w Rosji stabilność?
Jest to wspaniała wiadomość dla tych, którzy boją się III wojny światowej.
Z Rosją całkiem można sobie poradzić. Należy tylko przestrzegać trzech bardzo prostych zasad.
Zasada 1. Nie próbujcie kusić Rosji perspektywami długoterminowej współpracy lub – na odwrót – straszyć jej negatywnymi konsekwencjami długoterminowymi jej działań. W Rosji się nie rozumie słowa „długoterminowy”, dla Rosjan wasze słowa to tylko czcza gadanina. Oszczędzajcie oddech i czas, mniej komunikujcie z Putinem przez telefon i osobiście.
Zasada 2. Nie zgadzajcie się na żadną „obopólnie korzystną wymianę”. Rosjanie wezmą to, co im oferujecie i natychmiast zapomną o tym, co obiecali dać w zamian.
Zasada 3. Groźcie Rosji natychmiastową karą za każdą agresję i prowokację. Przeliterowuję: N-A-T-Y-C-H-M-I-A-S-T-O-W-Ą. Jeśli Putin grozi uderzeniem jądrowym, nie możecie odpowiadać, że nie życzycie sobie III wojny światowej – to go tylko rozochoci. Macie odpowiedzieć, że natychmiast przypierdolicie rakietami dziesięciokrotnie, a dla pewności wysłać parę atomowych okrętów podwodnych do Zatoki Fińskiej. Ci, którzy nie cenią przyszłości, żyją zgodnie z zasadą „walcz lub uciekaj”. Gdy widzą, że mogą coś bezkarnie urwać, od razu to robią. Gdy jednak widzą, że mogą natychmiast dostać po łapach, przestają wyciągać ręce po cudzą własność. Putina może powstrzymać tylko jedno – pewność, że za każdą jego zbrodnię spotka go kara. Natychmiastowa – ponieważ w przeciwnym wypadku kara przestaje działać odstraszająco. Jeśli kara będzie odległa w czasie, on nawet nie zrozumie związku przyczynowo-skutkowego.
Jednak jeśli uda się mu unaocznić, że każda jego akcja spotka się ze zdecydowaną reakcją, „niedźwiedź” (a tak naprawdę szczur, który sam siebie zapędził w kąt) schowa się do swojej nory. Putin, tak samo, jak większość Rosjan, nie lubi ryzyka. Nie zechce ryzykować nawet dla dużej nagrody długoterminowej, jeśli będzie zdawał sobie sprawę z tego, że naprawdę ryzykuje i że może mu naprawdę zaboleć.
Komentarze (13)
najlepsze
Onet i WP.
TVN.
Do tego dochodzi Agora z alergiczną reakcją na patryiotyzm.
Jeszcze kilka lat temu praktycznie całość regionalnej prasy była w rękach kapitału zagranicznego.
Zadaj sobie pytanie dlaczego w Niemczech i Francji jest to sytuacja zakazana przez krajowe przepisy?
Czyżby jednak kapitał miał narodowość i ma wpływ na przekaz medialny?
Pomyśl.
Gościu - to jest wartościowy materiał.
Szacun za jego zamieszczenie.
Wielu obserwatorów Rosji mogłoby potwierdzić trafność. "Krystyna Redlich Kurczub - lubi to" - chciałoby się powiedzieć.
Publicyści jak np. Ziemkiewicz zaobserwowali te zjawiska ale zdiagnozowali je jako postępowanie chama (pogłaszcz go to Cie okradnie i kopnie, uderz go to Ci się pokłoni i pogłaszcze")
Komentarz usunięty przez moderatora