Żeby wrzucić pierwszy bieg, trzeba było ruszyć z drugiego. 50 lat Fiata125 coupe
Wbrew pozorom prototyp nie był - jak na rok 1971 - wcale taki głupi. Linia samochodu była jak na owe czasy ciekawą innowacją.
Historia_Podcast z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 3
- Odpowiedz
Wbrew pozorom prototyp nie był - jak na rok 1971 - wcale taki głupi. Linia samochodu była jak na owe czasy ciekawą innowacją.
Historia_Podcast zWKRÓTCE NOWY SEZON. Subskrybuj nasz kanał na ulubionej platformie:
Spotify: https://open.spotify.com/show/...
Iphone/Ipad: https://podcasts.apple.com/pl/...
Inne/przeglądarka: https://www.google.com/podcast...
Jesteśmy także na You Tube: https://tinyurl.com/HISTORIAJA...
Produkowany od roku 1967 na włoskiej licencji Fiat 125p był najpopularniejszym samochodem w historii polskiej motoryzacji. Z taśmy montażowej do roku 1991 zjechało aż 1,4 mln egzemplarzy, z czego aż 586 tys. trafiło na eksport. Był to również samochód posiadający rekordową wręcz liczbę modyfikacji, poprawek i ulepszeń wprowadzonych przez polskich inżynierów z Pelcowizny (pamiętamy, że mówienie o FSO „fabryka z Żerania” to błąd wynikający z nieznajomości topografii Warszawy).
Wróćmy jeszcze do prototypu, którym polska motoryzacja miała otworzyć oczy niedowiarkom. Niestety, konstrukcja potwierdziła, że nawet posiadanie zdolnych inżynierów takich jak słynni Zbigniew Wattson, czy Stanisław Łukaszewicz nie daje gwarancji sukcesu.
Fiat 125p Coupé był oczywiście wizerunkowo nowoczesny, miał dwudrzwiową sportową sylwetkę, ale już nadwozie było o pół rozmiaru większe niż spód. Na pierwszych testach okazało się, że auto pomimo niby futurystycznego wyglądu posiada aerodynamikę na poziomie nyski czy syrenki. Zadarty do góry przód odsłaniał obrzydliwe resory, a tył z kolei zasłaniał częściowo koła.
Surową recenzję prototypu fiata wystawiło pismo „Motor” w roku 1971, które przeprowadziło rzetelne testy. Czytanie artykułu jest krzepiące, widać że w pismach motoryzacyjnych nie obowiązywała cenzura a autorzy nie zostawiali suchej nitki na konstruktorach. W podsumowaniu przedstawiono koszmarne koszty eksploatacyjna auta, których cena to jedno, a dostępność drugie (coupé „brał” 0,8 l oleju MOBIL na 1000 km, wymagał częstej wymiany filtrów i konserwacji, był ogólnie wykonany ze słabej jakości elementów). Fiat 125p coupé miał jeszcze jedną dość istotną usterkę, która powinna być oczywiście wyeliminowana jeżeli miałby trafić do produkcji. Była nim wadliwie działająca skrzynia biegów, która w czasie testów funkcjonowała tak, że aby wrzucić pierwszy bieg najpierw należało włączyć samochód na biegu drugim.
Ostatecznie samochód nie trafił do produkcji, a jedyny pozostały egzemplarz znajduje się obecnie w Muzeum Motoryzacji w Warszawie. Mimo wszystko można upierać się, że prototyp z roku 1971 był niewykorzystaną szansą polskiej motoryzacji. Samochód o takim nowoczesnym wyglądzie i linii, choć pewnie nie upowszechniłby się na rynku lokalnym, to z pewnością miałby szansę na zwiększenie sprzedaży na świecie. Wszystko dlatego, że „duży fiat” był najważniejszym polskim produktem eksportowym epoki socjalizmu: z ponad 1,4 mln wyprodukowanych egzemplarzy aż 586 tys. trafiło za granicę, w tym 48 tys. do... Wielkiej Brytanii. Niestety, po koniec lat 70. linia dużego fiata wydawała się archaiczna. Gdy firmy z Zachodu wprowadzały na rynek w latach 70. nowe modele aut i w różnych klasach, Polska przez prawie ćwierć wieku wciąż wypuszczała tylko dwa samochody z kosmetycznymi modyfikacjami. Fiat 125p powstawał w latach 1967–1991, a 126p, czyli tzw. Maluch, był produkowany w Bielsku-Białej aż do roku 2000.
Można powiedzieć, że spadkobiercą nieszczęsnego prototypu Fiata 125p coupé był Polonez. Obiekt westchnień czasów schyłkowych epoki PRL. Dziś jest przedmiotem pożądania hobbystów socjalistycznej motoryzacji i przejażdżka tym autem wywołuje mieszane uczucia. Pamiętajmy jednak, że był w latach 80. autem luksusowym: nawet dla posiadaczy talonu na samochód kosztował równowartość 55 pensji (około 250 tys. złotych). Co ciekawe, jeżeli ktoś chciał nabyć auto używane na giełdzie samochodowej, choćby na tym prawdziwym warszawskim Żeraniu, musiał szykować kwotę 500 tys. złotych.
Komentarze (3)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora