Raz zimą, a miałem wtedy pięć lat, wybrałem się na sanki. U nas na Grabówku mieliśmy takie wspaniałe wzgórza przed miastem. A więc walę na sankach ile tego wlezie, leżąc na brzuchu. Glowa z przodu jako taran. Ale parę dni temu na dole wykopali rowy na stalowe rury do gazu. Oczywiście nic nieoznakowane. Ale za to zamaskowane świeżym śniegiem. Jak mnie walnęło w tą przepaść głową prosto na rurę. Doszedłem do siebie
może to jakiś lokalny sport? Mógłby się nazywać Rowieczki albo mocniej - Rowca. Specjalnie trenujesz owcę, żeby wskakiwała ( tak, tak autokrekto podpowiedź "w skali wała" jest doskonała) do rowu a drużyna przeciwna ma zadanie ją wyciągnąć. Muszą dwie drużny jednocześnie wyciągać, bo mierzenie czasu w wiejskich sportach jest kłopotliwe.
Komentarze (64)
najlepsze
Glowa z przodu jako taran. Ale parę dni temu na dole wykopali rowy na stalowe rury do gazu. Oczywiście nic nieoznakowane. Ale za to zamaskowane świeżym śniegiem.
Jak mnie walnęło w tą przepaść głową prosto na rurę. Doszedłem do siebie
Komentarz usunięty przez moderatora
Specjalnie trenujesz owcę, żeby wskakiwała ( tak, tak autokrekto podpowiedź "w skali wała" jest doskonała) do rowu a drużyna przeciwna ma zadanie ją wyciągnąć. Muszą dwie drużny jednocześnie wyciągać, bo mierzenie czasu w wiejskich sportach jest kłopotliwe.