Jednym z obrzydliwszych zdarzeń do jakich może dojść w budowlance to zemsta budowlańców na kliencie. Po prostu ohyda. I o tym, trochę Wam jeszcze opowiem. Dzisiaj jednak, historia będzie dotyczyć innej zemsty, wprawdzie nie do końca na kliencie, ale tak paskudnej, że koniecznie musicie o tym przeczytać.
Więc tak…
Parking pod budową potrafi się czasem zmienić w prawdziwy bazar. Korzystając z pazerności wujków, a czasem z ich ciężkiej sytuacji materialnej, spowodowanej brakiem zapłaty przez dewelopera albo nałożeniem na wujków srogiej kary z powodu skrajnej głupoty i debilizmu zatrudnionych u wujka budowlańców, budowlanka była doskonałym rynkiem zbytu na jakieś lewe przedmioty i materiały budowlane, sprzedawane poniżej cen z marketów budowlanych.
W latach 2000 królowały tureckie podroby Boscha. Ile to budowlańców dało się nabrać na ściemy w stylu narzędzia prosto z fabryki co je nocna zmiana wyniosła, albo że to sprzęty z przekrętu kredytowego. Takie wprowadzenie do sprzedaży historii jakiegoś szwindlu w sposobie pozyskania tych maszyn miało chyba uwiarygodnić uczciwość sprzedawców, że skoro sami, uczciwie przyznają się do nielegalnego pozyskania towaru, to chyba powinno się im zaufać i raczej nie doszukiwać się przekrętu w transakcji nabycia kradzionych elektro sprzętów Bosha. W końcu uczciwie powiedzieli jak było.
Dopiero potem, się okazywało że to podróby, ale to nie wujkom nabywcom tych sprzętów dane było się dowiedzieć, że zostali zrobieni w ciula. Prawda wychodziła dopiero w lombardzie, kiedy któryś z budowlańców odebrał sobie część obciętej wypłaty w elektronarzędziach swojego szefa. Kiedy się niosło do lombardu takiego bosha, licząc że skoro półkowo stoi przykładowo tysiąc złotych, to dostanie się za niego jakąś stówkę a może nawet stopięćdziesiąt, okazywało się, że lombard może to kupić (przepraszam, dać pożyczkę pod zastaw, choć z góry się wiedziało, że się tej pożyczki spłacać nie będzie i chodziło tylko o to, żeby opchnąć szajs a dostać kasę) okazywało się w tedy, że to turecka podróba i za takie g---o lombardziarze płacili po dziesięć czy piętnaście złotych, o ile w ogóle chcieli to przyjmować.
Ale czasem zdarza się, że taki parking, zamienia się w stadion dziesięciolecia, tylko w takim miniaturowym wydaniu i można tam kupić dosłownie wszystko.
Raz stali jacyś ruscy i nawoływali budowlańców: gieroje, gieroje, wzwjód, erjekcja, taaaaki kutos, taaaaaki dudzi, całą noc postyrczy!
I tu zaczyna się naprawdę niezła historia.
Jeśli myślicie, że można tak kogoś bezkarnie gnoić na tle seksualnym i nabijać się z jego prawictwa tak jak robił to Rysiu względem Twarożka, to się myślicie. Nawet taki Twarożek, kiedy się go rozsierdzi, to potrafi być nieźle niebezpieczny, zwłaszcza z pomocą ruskich.
Gieroje, gieroje, taaaaki kutos, taaaaaki dudzi – zawołali ruscy kiedy razem z Lejsem i wcinającym właśnie kostkę twarógu Twarożkiem, wchodziliśmy na budowę.
Wtedy zażartowałem sobie z Twarożka, żeby Rysiowi kupił to se Rysiu babę znajdzie, wyżyje się i da Twarożkowi spokój. Twarożek chwilę pomyślał, dojadł do końca swój twaróg i poszedł do ruskich. Kisnęliśmy z Lejsem kilka kroków od Twarożka dokonującego transakcji i słyszeliśmy jak rusek wymienia nazwy medykamentów mających poprawiać mężczyznom sprawność seksualną.
Tylko skumajcie te nazwy: O----m Stalina, Wzwód Chruszczowa czy Rozkosz carycy.
No i kupił coś z tych specyfików Twarożek, żeby wrzucić to Rysiowi najpewniej do kawy.
Oczywiście jak się przebieraliśmy w pakamerze, to Rysiu jak wszedł to zanim się z kimkolwiek przywitał, to już na wstępie wypalił do Twarożka:
- BABĘ MIAŁEŚ?
Twarożek, próbował Rysia zignorować, ale Rysiu się nie poddawał i dręczył go dalej, podając już reszcie brygady grabę na przywitanie.
- Miałeś dziś babę czy nie?
Twarożek dalej nic nie odpowiadał, ale Rysiu podszedł do niego i złapał go za ramię.
- pochwal się jak miałeś, a jak nie miałeś to mi powiedz, to ci jakąś załatwię. Pójdziem na budy do Brzeźna po robocie i nawet postawię ci jedną babę, ale najtańszą! – mówił takim zdziadziałym głosem Pan Rysio, cały czas miętosząc Twarożka za ramię.
Twarożek, był bliski płaczu ale się nie dał. Przebrał się i razem ze mną i z Lejsem poszedł szlifować ściany. Akurat robiliśmy w wykończeniówce. Co jakiś czas, jak Rysio przechodził obok nas, to gwizdał do Twarożka, a kiedy ten się obrócił, rysiu robił z jednej dłoni taką rurkę a z drugiej dłoni wyciągał tylko jeden palec i wkładał do tej rurki po czym poruszał szybko to do przodu a to do tyłu.
Potem Twarożek jako najmłodszy w brygadzie poszedł umyć kubki żeby zrobić całej ekipie kawę. Rysiu oczywiście miał kubek z jakąś gołą babą do tego taką co robiła się goła, dopiero jak się do kubka gorącej wody nalało, więc cokolwiek by Twarożek miał Rysiowi dodać, to doskonale wiedział, jak to zrobić, żeby ruska wiagra trafiła właśnie do kubka pana Rysia.
Nie wiedzieliśmy ile tego kupił dla rysia Twarożek i spodziewaliśmy się, że o ile to ruskie coś w ogóle zadziała, to skończy się co najwyżej na tym, że Rysio będzie chodził godzinę z namiotem a w ostateczności pójdzie do budowlanej tojki i uczyni sobie tam przysłowiowy raj…
Ale stało się coś innego. Rysiu pił kawę i zagryzał kanapką. Dopiero po chwili jak wypił kawę, to zaczął się trochę dziwnie zachowywać. Patrzył się na nas wszystkim takim wzrokiem jak dzikie zwierzę na polowaniu. Przebierał nogami i co chwilę zakładał nogę na nogę. Raz lewą na prawą, potem prawą na lewą. Patrzył się też na tę gołą babę co ją miał na swoim kubku do kawy.
Rysiu zaczął drapać się po nogach i co chwilę poprawiał włosy. Wszystkie odruchy, które wykonywał do tej pory, robił teraz tak nerwowo i dwa razy szybciej niż wcześniej. Wszyscy już zauważyli że z Rysiem jest coś nie tak, tylko nie wiedzieli co.
Wtedy wstąpił w niego demon seksu i opanowała Pana Rysia diabelska żądza.
- gdzie tu jakie baby, gdzie tu jakie Andzie?
Rysiu sapał coraz mocniej aż w końcu oczy zmieniły mu się w wielkie czerwone ślipia a sam Ryś przemienił się w dzikie seksualne zombie…
- Co mi się r----ć chce, co mi się r----ć chce?
R----ć mi się chce, r----ć mi się chce. R----ć, r----ć, muszę r----ć!!! – darł się Rysiu i biegał po całej pakamerze, masując sobie j---a.
R----ć, r----ć, babę r----ć! – darł się i podskakiwał.
Nasza ekipa robiła też w tamtym czasie ścianki działowe a jak wiadomo, pomiędzy stelaże, między jedną warstwą płyt kartongipsowych a drugą, do środka ścianki wkładało się tez wełnę mineralną (wkładało się też wiele więcej innych rzeczy, ale o tym opowiem kiedy indziej) W każdym razie te baloty z wełną leżały u nas w pakamerze. No i zgadnijcie co zrobił Rysiu?
Właśnie tak, Rysiu zaczął gwałcić taki jeden balot. Usiadł na niego okrakiem i zaczął go dosłownie ujeżdżać, śliniąc się przy tym i jęcząc.
Och, och, och – Pan Rysiu już nie wzdychał, on się darł i ruszał biodrami do przodu i do tyłu. Cała ekipa była w szoku, no ale był na budowie taki zwyczaj, że jak ktoś robił coś debilnego, to mu się nie przeszkadzało, tylko stało się i obserwowało, żeby mieć co potem opowiadać, jak się trafiło potem do kolejnej ekipy.
No i patrzyliśmy się na rozszalałego buhaja, który namiętnie romansował właśnie z balotem wełny mineralnej. Rysiu szalał na całego aż w końcu znieruchomiał i zaczął głośno jęczeć ACH, ACH, ACH!!! a potem ucichł całkowicie, oczy mu się wywróciły do góry, zbladł, wstrzymał oddech i po chwili wypuszczając z siebie powietrze, wydał tylko takie UUUCH, po czym jak siedział, tak nagle spadł z tego balotu wełny i leżał nieruchomo na podłodze.
Leżał tak dłuższą chwilę i ktoś nawet chciał sprawdzić czy wszystko jest ok, ale inny typ powstrzymał go ze słowami:
- DAJ MU DOJŚĆ, NIECH DOJDZIE DO SIEBIE CHŁOPAK, BO MUSIAŁ SIĘ ZMĘCZYĆ.
Rysiu leżał nieruchomo na podłodze z ogromną mokrą plamą w miejscu gdzie w spodniach ukształtował się ogromny namiot. Minęło z dziesięć minut a Rysiu dalej nie wstawał. Nie wiedzieliśmy co z Rysiem zrobić bo wyglądał jak by się miał zaraz przekręcić.
Ktoś stwierdził, że trzeba polać Rysia zimną wodą. Zrobiono tak, ale to nic nie dało, poza tym, że teraz Rysiu był cały mokry.
Wszystko skończyło się tak, że Rysia znalazł w końcu Wujek, u którego pracowaliśmy wtedy. Facet nie chciał mieć przypału na budowie, bo oczywiście Rysiu, z resztą jak każdy z nas, zasuwał na czarno i nie było opcji, żeby tu na budowę wezwać do Rysia pogotowie.
Musieliśmy więc Rysia zawinąć w folię budowlaną, żeby go wynieść do samochodu wujka, żeby ten go gdzieś wywiózł i albo go zostawił na pastwę losu albo anonimowo zadzwonił po karetkę, żeby Rysia do szpitala zabrali.
Ostatecznie Rysiu przeżył to wszystko, ale do naszej brygady już nie wrócił. W ogóle nie pokazał się już na tej budowie. Spotkaliśmy go dopiero po jakimś czasie na innej budowie, ale udawał, że nas nie poznał. Nawet do Twarożka nic nie zagadał o babach.
Złapaliśmy wtedy plusa u Twarożka, skończyło się jego dręczenie. Twarożek z wdzięczności zabierał dwa razy tyle twarogu co wcześniej no i mnie i Lejsa w naszej biedzie tym Twarogiem ratował. Twarożek nie klepał biedy, chodził do pracy bo mu rodzice kazali a że byli dziani bo dziadek z babcią dostali jakieś odszkodowania od Niemców, to dopłacali Twarożkowi do średniej krajowej, byle by tylko poszedł gdzieś do pracy.
To właśnie Twarożek obiecał, że załatwi nam pracę w stoczni. Ktoś tam tylko z jakiś znajomych jego znajomych miał dostać awans w tej stoczni i wtedy miał móc załatwiać pracę dla innych.
Więc czekaliśmy z Lejsem z niecierpliwością, aż nas do tej stoczni wezmą i krajało nam się serce, kiedy przejeżdżaliśmy koło takiego banneru z napisem: „SOCZNIA – MIEJSCEM PRACY DLA NAJLEPSZYCH” i wyobrażaliśmy sobie, jakie to musi być wyróżnienie móc w takiej stoczni pracować. Byliśmy przekonani, że los się w końcu do nas uśmiechnął i z tej p---------j budowlanki, trafimy do „Kolebki Solidarności” i w końcu będzie nam dobrze.
Tymczasem, zasuwaliśmy jeszcze w tej budowlance, razem z Twarożkiem i jeszcze dołączył do nas stary znajomy – Sznytek. I częstował nas wszystkich Twarożek szlugami bo zawsze miał setki Marlboro no i karmił nas tym swoim twarogiem. Lepsze to było niż psia kiełbasa. No i co najważniejsze, było to żarciem dla ludzi. Chyba, bo kto wiedział z czego i jak Twarożek ten twaróg pozyskiwał.
PS.
Pewnie chcielibyście wiedzieć co takiego dodał Twarożek do kawy pana Rysia? Otóż okazało się, że wszystkiego po dwie tabletki.
O----m Stalina, Wzwód Chruszczowa i Rozkosz carycy. No i dodał coś jeszcze, coś co dostał niby w gratisie od ruskich:
Wytrysk Jelcyna!
Acha, i jeszcze jedno. Ktoś ma pewnie do dzisiaj w ścianie w swoim mieszkaniu, pomiędzy łazienką a sypialnia, tę wełnę co ją w balocie zgwałcił Pan Rysiu. Przecież wujek, u którego wtedy pracowaliśmy, nie wyrzuciłby
dobrego materiału…
Komentarze (96)
najlepsze
@Mr--A-Veed: mamy. Mamy caly czas.
A że dzisiaj sobota to i dniówka musi być lepsza, w gratisie dzisiaj kolejne przygoda w wersji audio: https://www.youtube.com/watch?v=cbMQKzInsQg&t=1s
Jak sie Wam spodoba Mireczki, to dajcie suba, łapkę w górę czy co tam jeszcze się daje ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Pracowałem z takim jednym w wykończenówce - próbował mnie przekonać jak to laski lubią zapach takiego śmierdzącego, niemytego kutasa tylko sie do tego nie przyznają ....