PATOLOGIE POLSKIEGO BUDOWNICTWA (cz.19) Biada
Oj biada, biada kiedy deweloper za robotę nie zapłaci!!! Biada nam wtedy była biada!!!
Pan_Lobotomiusz z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 42
- Odpowiedz
Oj biada, biada kiedy deweloper za robotę nie zapłaci!!! Biada nam wtedy była biada!!!
Pan_Lobotomiusz z
Oj biada, biada. Biada nam wtedy była biada!!!
Biada nam była ogromna, bo się okazało, że inwestycja jest stawiana przez somo***ego dewelopera roku, który już kiedyś nie zapłacił jednemu wujkowi u którego pracowaliśmy chyba z rok wcześniej.
I tym razem sytuacja się powtórzyła. Najpierw deweloper nie zapłacił generalnemu wykonawcy, potem ten nie zapłacił swojemu podwykonawcy, podwykonawca nie zapłacił swoim podwykonawcom i podwykonawcy tych podwykonawców też nie dostali pieniędzy więc nie mogli zapłacić swoim podwykonawcom. I w ten sposób wujek, u którego wtedy z Lejsem robiliśmy, nie dostał pieniędzy, więc na koniec i my nie dostaliśmy z Lejsem zapłaty za naszą pracę.
Widzicie mordeczki, ta cała deweloperka to jedna wielka piramida finansowa, ale to temat rzeka i trochę na później.
Znów musieliśmy się ratować pracą u kolejnego wujka, który obiecał jakąś tam zaliczkę na piątek. Był to okres chyba największej biedy, jaką z Lejsem zaznaliśmy, bo nie dość że nie mięliśmy pieniędzy, to jeszcze nie mięliśmy mieszkania, bo z poprzedniego musieliśmy się eksmitować, bo zalegaliśmy z opłatami. W końcu i my musieliśmy komuś nie zapłacić. Nie że byśmy chcieli tak zrobić, ale autentycznie nie mięliśmy siana. Planowaliśmy już, że tak jak robiło to wielu budowlańców, po prostu tę i kilka kolejnych nocy, będziemy się dekować w pakamerze budowlanej i tam nocować.
Nie były to czasy jak dzisiaj, że wystarczy telefon i można ogarnąć od cholery miejscówek za nieduże pieniądze. Wtedy kupowało się taką gazetę anonse i tam szukało pokoju na wynajem. Musieliśmy szukać czegoś najtańszego i wtedy zobaczyliśmy ogłoszenie w stylu: „skromny pokój u studentów w niskiej cenie wynajmę” Zadzwoniliśmy tam z Lejsem i umówiliśmy się na spotkanie.
Na miejscu okazało się, że jest to duże mieszkanie z pięcioma pokojami, w których mieszkali studenci. Ale pokój, który miał być dla nas, okazał się nie być pokojem, tylko jakimś schowkiem czy garderobą. Pomieszczenie miało dwa na dwa metry i nie miało okna. Na górze były pawlacze, i tam niby mieliśmy trzymać swoje rzeczy a na podłodze studenci powiedzieli, że możemy se kupić dmuchane materace, w sumie jeden chcieli nam pożyczyć.
Z jednej strony przerażał mnie fakt, że mamy we dwójkę spać w takiej norze, ale z drugiej strony cieszyłem się, że przynajmniej mieliśmy gdzie nocować i nie musieliśmy spać na budowie. No i cena okazała się być niska, bo studenci chcieli od nas po czterdzieści złotych za osobę za tydzień i mięliśmy mieć w tym dostęp do kuchni i łazienki, czego nie mięlibyśmy na budowie.
No i studenty wtedy wzięły od nas pieniądze z góry na cały tydzień. Udało nam się utargować tylko tyle, że dwadzieścia złotych damy im w piątek jak dostaniemy zaliczkę. A teraz te dwadzieścia złotych, musiało nam wystarczyć na jedzenie do końca tygodnia.
Poszliśmy z Lejsem do marketu, żeby ogarnąć czy na jakiejś promocji nie dostaniemy czegoś do jedzenia bardzo tanio, żeby nam starczyło do końca tygodnia, ale nijak nie dało się podzielić dwudziestu złotych na cztery dni na żarcie dla dwóch chłopów.
Wtedy Lejs przypomniał sobie co nam żule mówiły jak remontowaliśmy grzybki inhalacyjne w Sopocie. Żule poza sezonem, jak nikt nie kupił im jedzenia, to żeby zostało im więcej pieniędzy na chlanie, to kupowali do jedzenia takie żarcie dla psa, co kilogram tego kosztował chyba z 3 złote i sprzedawane to było w takich ogromnych batonach.
Nie mięliśmy wyjścia, trzeba było coś jeść.
Czuliśmy się głupio, ale człowiek ma coś takiego w sobie, że nawet będąc w takiej dupie, próbuję jakoś tak zakręcić sytuacją, żeby choć trochę inaczej na to wszystko spojrzeć. I tak, jak wracaliśmy z Lejsem do naszego nowego mieszkania, to szczekaliśmy sobie na cały głos i okładaliśmy się z Lejsem tymi parówami z psim żarciem, żeby nam w tym bagnie chociaż trochę weselej było, że to niby nie rzeczywistość, ale tylko taki żart.
I teraz kumajcie Anonki co się odjebało. Wzięliśmy rano jedną parówę i zrobiliśmy to cichaczem, żeby studenciaki nie domyśliły się co jemy. Poszliśmy z naszym śniadaniem zjeść je na ostatnie piętro na klace schodowej, bo tam na dziesiątym piętrze bloku, raczej nikt nie powinien korzystać z klatki schodowej. Zjedliśmy połowę tego żarcia, krojąc tego batona w plastry i ładując go pomiędzy kromki chleba. Resztę batona zabraliśmy do pracy, żeby tam mieć co jeść.
Po śniadaniu poszliśmy do pracy na budowę i dzień nam jakoś tam zleciał. W sumie, to nawet nie chciało nam się jakoś gadać tego dnia, nawet ze sobą. Trochę podle się czuliśmy i tylko czasem na rozwesołkę, któryś z nasz szczeknął do drugiego, żeby go rozweselić. No i śniadania nie jedliśmy z innymi w pakamerze…
A po powrocie okazało się, że któryś ze studentów, żeby chapnąć trochę grosza od jakiejś ciotki, przygarnął psa na tydzień. Takiego wielkiego, skundlonego doga. Bo zbliżały się jakieś juwenalia czy coś takiego i studenty chciały zarobić jak najwięcej kasy, żeby mieć co potem rozpierdalać na chlańsko na imprezach.
No i już chyba się domyśliliście, że debile nakarmiły naszą psią karmą, tego wielkiego psa ciotki jednego z tych studentów?
No właśnie!
Ach, jebany deweloper!
PS
I tylko wyobraźcie sobie naszą reakcję, kiedy wróciliśmy po robocie głodni do naszego mieszkania, a tam w przedpokoju, tyłem do nas, stoi ogromny dog i trzęsie się nad miską z żarciem, tak że aż mu z tyłu ogromne jajca dyndają obijając się o tylne łapy. A studenci karmią go moim i Lejsa jedzeniem i kręcą grubą bekę z jego ogromnych, trzęsących się przy jedzeniu jaj.
Jebany deweloper…
___________________________
I napiszcie Mireczki jak Wam się wersja audio podobała?
Komentarze (42)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Oczywiście nie jestem purysta humoru, dla mnie ktos moze sie bawić na kabaretach a ktos w teatrze.
Jednak zdanie o obu przypadkach, bardzo odmienne - mogę mieć. I mam.
Kierownik GoGo.
Uczestniczylem kiedys w remoncie kamienicy czteropietrowej plus wysoki parter odzyskanej przez pewnego francuza o narodowosci wybranej. Remont trwal juz prawie dwa lata a efektow brak poza skutymi tynkami od bramy do poddasza. Efekt mial byc taki jak mieszkania sprzed stu laty, gole sciany, gole cegly, tylko tam gdzie instalacja elektryczna to pasy tynku.
Moim zadaniem
Wreszcie się #!$%@?łem, poszedłem do prawnika, i od niego pismo na pełną kwotę + koszta, tego samego dnia mi chciał wpłacać co pismo otrzymał, uprałem się
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.