Przyznam, że nie czuje się pewnie poruszając tę kwestię, przede wszystkim dlatego, że jestem zastraszany. Jednak zdecydowałem się opowiedzieć tą historię.
W Tajlandii dorabiałem sobie pracując jako tłumacz podczas polskich wycieczek. Czyli tajski przewodnik opowiada po angielsku, a ja tłumaczę grupie. Czasami ludzie korzystają z moich usług, ponieważ nie każdy mówi po angielsku.
Z racji tego, że uzyskanie stałego zatrudnienia w Azji nie jest proste, dorabiałem w ten sposób aż do czasu gdy firma Pandamus Travel, któej właścicielem jest Polak, zaczęła nękać mnie oraz innych mieszkających tutaj polaków, donosząc na nas na policje poprzez swoje znajomości. Sytuacja zrobiła się na tyle nieprzyjemna, że podstawiani są fałszywi klienci (Polacy), którzy na zlecenie Pandamusa robią ustawkę skutkującą aresztowaniem z ryzykiem deportacji z kraju.
Mam świadomość, że według tajskiego prawa nie jest jasne, na ile obcokrajowiec może być pilotem grupy, a na ile tłumaczem i ta granica jest cienka, można ją różnorako interpretować. Właściciel Pandanus wykorzystuje to, dokonując licznych donosów na każdego polaka wychodzącego na wycieczki w charakterze tłumacza / pilota, co skutkuje aresztowaniem wielu z naszych rodaków pod zarzutem bycia nielegalnym przewodnikiem (według tajskiego prawa przewodnikiem może być wyłącznie Taj).
Byłem aresztowany i godzinami musiałem tłumaczyć, że nie pracuje jako przewodnik, a po prostu tłumaczę dla grupy. Zmuszony zostałem zapłacić kaucję w wysokości 50,000 batów (5, 700 zł), - której pewnie nie odzyskam. Czekam obecnie na sprawę w tajskim sądzie, który dopiero stwierdzi czy naruszyłem prawo.
Po danych znalazłem człowieka, który pełnił funkcję podstawionego klienta na zlecenie Pandamusa, tego człowieka oprowadzałem. jest nim osoba z fimu (znajomy lub opłacony przez Jacka K)
Nie nawołuję do żadnego bojkotu tej firmy (Pandamus Travel - strona https://www.facebook.com/Panda...) Nie oceniam jakości ich usług, chcę tylko przestrzec innych, że na Polaków za granicą trzeba czasem uważać. Nikomu krzywdy nie robiłem, po prostu tłumaczyłem indywidualnym turystom o atrakcjach. Niestety okazałem się być niewygodną konkurencją z którą właściciel Pandamus (Jacek K) walczy donosząc na innych Polaków do znajomych na policji, która jest skorumpowana i chętnie za to bierze pieniądze.
Mój przypadek nie jest odosobniony, znane są mi historie innych polaków którzy mieli tego typu problemy zainicjowane przez firmę Pandamus. Jest co najmniej 5 osób które spędziły kilka nocy w areszcie na skutek poczynań właściciela firmy Pandamus. Czuje się "lepszy" bo ma w firmie przewodniczkę - Tajkę mówiącą po Polsku. Dlatego policja nie ma się do czego przyczepić, ani nawet żądać łapówki.
Moja opinia jest taka, że jest to zwykłe sku..ństwo, ale każdy może ocenić sam. Temat był poruszany już na forach o Tajlandii. Nie chcę publikować tutaj pism z policji bo jestem dalej zastraszany przez właściciela firmy Pandamus.
Komentarze (203)
najlepsze
Żeby założyć firme musisz mieć spory wkład w firme oraz znaleźć udziałowca taja (50% udziałów). Żeby zatrudnić nie-taja trzeba zatrudnić minimum 2 tajów. Więc jest to spory problem gdy ktoś sobie od tak przyjedzie i zaczyna świadczyc usługi.
Jako że jest to kraj turystyczny to wykonywanie zawodu przewodnika w Tajlandii jest
OK. Nie publikuesz pism z policji, bo jesteś zastraszany, ale już oskarżenia wobec firmy i link do filmu z osobą, która była podstawionym klientem, to jak najbardziej.
Może czegoś nie rozumiem lub nie znam całej sprawy, ale jeśli mam to wykopać, to dla mnie za mało. Sorry :/
ciekawe skad wie ze to akurat ta firma i ci ludzie? jakies dowody? policja i lapowki? takie bidolenie i nic konkretnego
Zaloz firme, zaplac podatki, wrecz komu trzeba lapowke, a potem daj sie dymac na lewo przez januszy businessu, dorabiajacych sobie na boku.
@Prometeo: tak to dziala w Tailandii :)
Od razu przypomina mi się o tym, jak to w Gorzowie rozdawali rowery...
- jedzie facet do jakiegos kraju
- podejmuje nielegalną prace za której podjęcie jest surowa kara w tym kraju (łącznie z więzieniem)
- łapią gościa
- idzie siedzieć
- zamiast uświadomić sobie bezmiar swojej własnej głupoty, januszostwa, tego że popełnił przestępstwo i że nie powinien nigdy więcej zrobić czegoś takiego i co najważniejsze wziąć odpowiedzialność za własne czyny to...ciśnie po firmie...