Chciałem podzielić się z Wami historią mojej walki z firmą DELL Polska. 4 grudnia kupiłem ich laptopa Inspiron 15 7000 mając nadzieję, że kupuję dobry sprzęt, który będzie mi służył przez przynajmniej rok lub dwa. Projektuję strony internetowe, a laptop z dobrą kartą graficzną jest moim podstawowym narzędziem pracy. Dzisiaj jestem po 6 awarii laptopa, czekam na kolejną wizytę technika. DELL Polska ma całą sytuację gdzieś, a ja mam dość DELL Polska. Jestem bez sprawnego sprzętu do pracy, z perspektywą 6-miesięcznego wyjazdu, być może wyjazdu bez laptopa lub z laptopem uszkodzonym.
8 grudnia 2017 roku kupiłem laptopa marki DELL Inspiron 15 7000. Laptop na początku działał dobrze, ale dość szybko zaczęły się problemy z klawiaturą (niedziałający przycisk „i”) oraz pojawiające się co jakiś czas lagi – system sam z siebie wieszał się na 1-2 sekundy, nie reagował, po czym wracał do normalności. Uciążliwe i wkurzające.
Laptopa wymieniłem z powodu wyjazu. Z moim różowym planujemy wyjechać na półroczną podróż do Azji. Stwierdziłem, że ogarnę laptopa aby zabrać na wyjazd działający w 100% sprzęt. Miałem na to 1,5 miesiąca, myślałem, że czasu mam wystarczająco. Jakiż byłem naiwny.
27 lutego wzywałem po raz pierwszy technika, bo padła mi litera "i" na klawiaturze. Klawiatura została wymieniona sprawnie, ale po wymianie przestało działać jej podświetlenie. Niby pierdoła, ale jednak denerwująca (w końcu za nią też zapłaciłem). Dodatkowo technik zalecił aktualizację sterowników i to miało rozwiązać problemy z zawieszającym się systemem. Niestety nie pomogło.
1 marca
Wezwałem kolejnego technika, który miał wymienić płytę główną.
Technik przyjechał, a że na zewnątrz temperatury biegunowe, zaproponowałem mu herbatę. Herbatkę przyjął, rozkręca komputer, siorbie sobie ciepły napój. Ja sobie coś ogarniam na telefonie, gdy nagle do moich uszu dobiega dźwięk upadającej śrubki, a zaraz po nim brzdęk upadającej szklanki.
Technik rozlał gorącą Sagę na rozkręcone części laptopa.
Zalane zostały:
- częściowo bateria,
- wiatraczek,
- prawdopodobnie 1 lub 2 kości RAM
- fragmenty obudowy.
Nie wiem, co jeszcze, bo w panice leciałem po papierowe ręczniki.
"Trudno, zdarzenie losowe" - jeszcze na tamtym etapie brałem to pod uwagę.
„Niech Pan się nie przejmuje, wszystko będzie działało, na pewno nic nie zostało uszkodzone” - powiedział Technik i zajął się skręcaniem laptopa.
Skręcił.
Włącza.
Idzie diagnostyka.
No wszystko działa.
Diagnostyka dochodzi do 70%, po czym komputer zaczyna wariować i się wyłącza. Technik naciska zasilanie jeden raz, drugi, trzeci. Nie działa. Dzwoni na infolinię i rozmawia z jakimś starszym technikiem. Nie wspomina, że części laptopa zostały zalane gorącą Sagą.
Pytam, czy laptop nie działa, bo coś w środku było wcześniej uszkodzone i wyszło to teraz, czy laptop nie działa w związku z zalaniem. „W związku z zalaniem” - przyznaje technik.
Laptop w ogóle się nie włącza. Zostaję bez laptopa, a że jest godzina 14:00, zostaję bez narzędzia do pracy na resztę dnia.
Technik cały czas powtarza, że "wie" i że "rozumie", że "postara się załatwić części na piątek, ale nie wiadomo, czy się uda". Proszę go, żeby załatwiał te części przy mnie. Dzwoni, zamawia, nie przyznaje się, że te wszystkie części są potrzebne, bo zalał laptopa. Na szczęście udaje się załatwić je na następny dzień.
Technik podsuwa mi do podpisu dokument z przebiegu naprawy, na którym słowem się nie zająknął, że zalał laptopa. Proszę go o dopisanie na dokumencie tej informacji, co niechętnie czyni.
Proszę technika o informację w piątek z samego rana, o której będzie u mnie i proszę go o pilne załatwienie tej sprawy, bo muszę pracować. Znowu słyszę "wiem" i "rozumiem", ale czuję, że gadam do ściany, a facet ma całkowicie wywalone na tę sytuację. Gdybym ja zalał komuś laptopa zrobiłbym wszystko, żeby usterki zostały naprawione tego samego dnia.
2 marca
W piątek rano dostaję telefon, że technik będzie z częściami około 10. Jest 10:20, technika nie ma, więc dzwonię do niego z pytaniem, o której będzie.
- Za jakieś pół godziny powinienem u Pana być.
- Mówił Pan, że będzie około 10.
- Za pół godziny też jest około 10.
To są standardy odpowiedzi udzielanych przez serwisantów DELL Polska.
W tym momencie też przestałem być miły i sympatyczny dla Pana technika (nie będę ukrywał, że też w pewnym momencie po prostu siadły mi nerwy).
W końcu technik dotarł. Rozkręcił laptopa. Wymienia. Dzwoni jego prywatny telefon, kumpel. „Wbijaj na weekend do Krakowa, mam akurat wolne, będzie zajebiście”. Cytat nie jest dosłowny, ale użyłem mniej więcej tych samych słów. Ogólnie wyrażenia jakiekolwiek mnie nie rażą, ale nie rozmawiam w ten sposób, gdy słyszy mnie klient.
Dodatkowo technik trzyma w jednej ręce telefon prowadząc prywatną rozmowę, drugą ręką szuka jakichś części w torebce na kolanach.
Nie wytrzymałem, bo w końcu technik już raz zalał mi laptopa, więc ryzyko upuszczenia części jest duże i poprosiłem o to, żeby skończył rozmowę. Zostałem całkowicie zignorowany. Technik spokojnie zakończył rozmowę. Rozłączył się, a do końca wizyty wzdychał, sapał i "ojbożebożował" pod nosem. Nawet udało mi się zrobić mu zdjęcie podczas rozmowy:

To są standardy pracy DELL Polska.
Karuzela nieporadności jednak kręci się dalej.
Żeby było zabawniej okazuje, że z magazynu zamiast 16GB RAM przesłali 8GB RAM. Dopiero później okazało się, że drugie 8GB jest z dodatkowej konfiguracji, dokładał to sklep i DELL tego nie rozwiąże. Na pytanie co, jeśli kość dołożona przez sklep została zalana, technik odpowiada, że nie została.
Po godzinie laptop został skręcony. Diagnostyka działała, ale niestety w związku z wymianą dysku zostałem bez systemu i oprogramowania.
Niestety technik nie potrafił mi powiedzieć, jak mam pobrać Windowsa. "Niech Pan wpisze w Google" powiedział. Gdy poprosiłem o pomoc w instalacji dowiedziałem się, że gwarancja tego nie obejmuje i mam sobie z tym poradzić sam. Jakoś sobie poradziłem przy okazji zauważając, że w wyniku awarii cały dysk HDD został zablokowany. Kolejne godziny spędziłem próbując odzyskać dane.
W piątek popołudniu chciałem zgłosić wszystkie moje problemy i złożyć reklamację przez infolinię. Pani z infolinii powiedziała, że podeśle mi adres e-mail, na który mam zgłosić reklamację. Do dzisiaj adres nie przyszedł. Dopiero kolejny konsultant, z innej infolinii podał mi maila do Pana Pawła, z działu "Customer Care" który miał mi ponoć pomóc z tą sprawą.
W poniedziałek 5 marca miał pojawić się kolejny technik, tym razem do problemu z klawiaturą.
Straciłem drugi dzień, a dane udało mi się odzyskać dopiero w poniedziałek wieczorem.
5 i 6 marca
Ponieważ klawiatura wciąż nie działa (brak podświetlenia), w poniedziałek i wtorek odwiedził mnie technik, który również nie potrafił naprawić problemu. Zasugerował wymianę urządzenia. Problem w tym, że DELL POLSKA na wymianę urządzenia każe czekać minimum 3 tygodnie, ale nikt nie potrafi powiedzieć, o ile czas oczekiwania może się wydłużyć.
Pan Paweł z obsługi klienta, mimo zapewnień, że "wie" i "rozumie" nie był zainteresowany tym, że mam wykupione bilety na lot 4 kwietnia i sprawa może się przedłużyć. Zaproponował jedynie wymianę po przylocie. Przypomnę: wymianę laptopa zalanego przez technika DELL Polska. Oto fragmenty korespondencji (pisownia oryginalna):
„Nie chciałbym obiecać Panu że cały proces zamknie się do 26 marca, ponieważ jest tutaj sporo niezależnych ode mnie czynników. Z reguły trwa to około 3 tygodni, niechciałbym żęby czułsię Pan przeze mnie oszukany jeśli potrwałoby to miesiąc.”
„Dziś dostałem informacje od działu Customer Care, że niestety w Pana przypadku nie będzie możliwości innej niż proponowana poprzednio przeze mnie wymiana poprzez sprzedawcę. Przepraszam, żę nie jestem w stanie zaproponować nic innego. Czy może mi Pan powiedzieć, czy po Pana powrocie z zagranicznego wyjazdu moglibyśmy umówić się na wymianę urządzenia.”
Ten dział Customer Care powinien nazywać się Customer Careless :/
11 marca
Dzisiaj w laptopie padło sterowanie głośnością. Mogę włączyć i wyłączyć dźwięk, ale nie mogę wyregulować głośności. Świetnie, ciekawe, co będzie następne.
13 marca
Od rana czekam na informację, o której zjawi się technik. DELL oczywiście nic nie może dla mnie zrobić. Mimo, że laptop został zniszczony przez ich pracownika (nie obchodzi mnie to, czy jest on faktycznie zatrudniony przez DELL Polska, czy to podwykonawca – odpowiedzialność moim zdaniem jest taka sama).
Dowiedziałem się, że w moim przypadku nie będzie innej możliwości niż wymiana sprzętu przez sprzedawcę. „Mój przypadek” to pewnie przypadek osoby, która pisze bezpośrednio do DELL Polska, a nie zamieszcza swojej historii na Wykopie, czy w mediach społecznościowych. Bo w takim przypadku trzeba pomóc, żeby wyjść z twarzą.
Zamieszczam więc mój wpis tutaj mając nadzieję, że dzięki temu więcej osób dowie się, w jaki sposób pracuje DELL Polska, jakie mają standardy i jak ciężko jest od nich cokolwiek wyegzekwować.
Komentarze (364)
najlepsze
Co do samego serwisu, trafił się Tobie niestety taki serwisant, oczywiście reprezentuje on firmę i firma powinna z nim coś zrobić, jakieś szkolenie z kontaktów z klientem.
Ja z nimi nigdy nie miałem problemów(kontakt w poprzedniej pracy).
A weź załącz, jakieś skany napraw itp, bo bez dowodów łatwo jest oskarżyć.
Najlepszy będzie
hmmm
Za każdym razem dostawałem kopie/orginał protokołu z naprawy, może być że w takim razie twój protokół nie dotarł w oryginalnej wersji do centrali albo istnieje druga opcja... coś kręcisz
Saga to nie herbata. Nie wiem co to jest ale nazywanie tego herbatą to niebywałe nadużycie.
@Endrju88: nie stresuj się, na miejscu za niewielkie pieniądze kupisz sobie laptopa Xiaomi z chińskim Linuksem ( ͡° ͜ʖ ͡°)
może należy do AA ( ͡° ͜ʖ ͡°)
I tak obiektywnie patrząc, to całkiem zrozumiałe, że ich nie obchodzi, że wyjeżdżasz. Ciebie też by nie obchodziło na ich miejscu. W przeciwnym wypadku nagle każdy klient dziwnym trafem miałby wyjazd za 3 dni. Oni mają swoje procedury i zapisy