Mireczki, dużo się ostatnio mówi o ludzkim bestialstwie wobec zwierząt. Tutaj mamy przykład wykorzystywania biednej suczki jako fabryki szczeniaków nie licząc się z jej zdrowiem. Wstawiam tę historię jako znalezisko byście pomogli ją nagłośnić i obnażyć hipokryzję "właścicielek". Sprawa jest dla mnie osobista, jako że opisana niżej Iwona Gajda to moja mama. Nie raz udowadnialiście, że macie ogromne serca i potraficie pomóc ludziom w potrzebie. Proszę, pokażcie siłę tej społeczności i pomóżcie mojej mamie, która chce tylko dobra biednego psa!
Zapraszam do zapoznania ze szczegółami sprawy i opiniami ludzi na Facebookowej grupie "Nie oddamy Nel!" - https://www.facebook.com/group...
tl;dr: Suka rasy york została odnaleziona w bardzo złym stanie (fabryka szczeniaków w pseudohodowli). Po przeprowadzeniu operacji ratującej jej życie i zgłoszeniu się do towarzystwa opieki nad zwierzętami została ona przekazana ostatecznie w ręce mojej mamy jako dom tymczasowy. Po interwencji "właścicielek", które mają znajomości w Bełchatowie zaczęła się gruba akcja z prokuraturą i policją, które mają gdzieś dobro psa. Ostatecznie panie dopięły swego i Nel mimo, że wróciła do normalności została zwrócona swoim katom a mojej mamie zostały postawione zarzuty przywłaszczenia psa.
Opis sytuacji stworzony przez wspomnianą dalej Edytę i moją mamę, to one najlepiej znają sytuację suczki, przepraszam za chaotyczność. W razie pytań zostawiajcie komentarze, postaram się na wszystkie odpowiedzieć.
Nel, mała suczka rasy yorkshire terrier, znaleziona przez Edytę Lipowicz 23 sierpnia 2017 r. w Bełchatowie w stanie tragicznym. Ilość chorób, schorzeń i zaniedbań przerażała największych twardzieli. Miała olbrzymie guzy na listwie mlecznej, ropomacicze, ciekła z niej brudna, ropno-krwista wydzielina, miała zęby w strasznym stanie, uszy zapchane brudem, zapalenie spojówek i wrastajace paznokcie. Była brudna, skołtuniona i wychudzona.
Edyta zgłosiła się po pomoc do Stowarzyszenia walczącego z krzywdą zwierząt "Jazgot" z Łodzi, które przejęło prawną opiekę nad Nel, jednocześnie tworząc u Edyty dom tymczasowy dla małej. Dzień później drogą internetową zgłosiły się właścicielki Nel - panie Joanna i Jadwiga Statkun. Chciały odzyskać psa, twierdząc, że nic mu nie jest. Jazgot w porozumieniu z Edytą zdecydował nie oddawać psa i poddać go leczeniu. 24 sierpnia Nel przeszła rozległą operację ratującą życie, choć jej właścicielki twierdziły, że jakiś weterynarz zabronił operacji bo Nel jest... za stara.
Jeśli nawet był ktoś taki, to psa w tym stanie się usypia a nie pozwala na długotrwałe cierpienie spowodowane olbrzymim bólem! Edyta z własnych pieniędzy pokryła koszty operacji - 1000 zł.
Po operacji mała dochodziła do siebie pod opieką Edyty. Jednocześnie rozpoczęła się walka o małą Nel. Jej byłe właścicielki zawzięcie twierdziły, że nic psu nie było a w ich domu była otoczona miłością. Po tygodniu domem tymczasowym dla Nel została przyjaciółka Edyty, Iwona Gajda. Kontynuowała leczenie, rekonwalescencję, jeździła z małą na regularne wizyty u weterynarza, gdzie mała była leczona antybiotykami i lekami przeciwzapalnymi. Po okresie rekonwalescencji Iwona opłaciła Nel zabieg (w narkozie)czyszczenia i usuwania ząbków, po którym mała nauczyła się jeść nawet suchą karmę.
W tym samym czasie Jazgot rozpoczął walkę o Nel. Złożyli doniesienie na policję o znęcaniu się nad psem, bo długotrwałe pozwalanie na cierpienie to nie jest zaniedbanie. To znęcanie się! Sprawa trafiła na policję, przesłuchiwani byli kolejni świadkowie, w tym chirurg który ją operował - Przemysław Rybiński. Zeznania tego pana były niewiarygodne. Zeznał on bowiem, że Nel w jego mniemaniu była w stanie dobrym, a właścicielki mogły nie zauważyć chorób!
Sprawą Nel żyło już całe miasto. Facebook aż huczał. Prokuratura umorzyła postępowanie bez podawania uzasadnienia. Miała do tego prawo. Na koniec roku olbrzymi odsetek spraw jest umarzany. Dla nich ważne są statystyki. Stowarzyszenie jazgot było w prokuraturze. Przejrzało dokładnie papiery. W postępowaniu jest prawie 200 stron. Niestety, w takim postępowaniu najważniejsze są opinie lekarzy. Ten sam lekarz który operował Nel, napisał w opinii lekarskiej że była operacja ratująca życie z nieznanych nam powodów zeznawał później na korzyść osób odpowiedzialnych za doprowadzenie Nel do takiego stanu.
Ten sam lekarz w zeznaniach usprawiedliwiał owe kobiety, ten sam lekarz, który mówił nam że to karygodne by pies tak funkcjonował. Wziął z chęcią pieniądze, przeprowadził operację a potem zeznał, że to było ropomacicze utajone i dopuszczał że miały prawo nie wiedzieć ( przy ropnym wypływie z macicy, przy wydzielinie z sutków). Zeznał, że to było zwierzę które nie było obolałe, miało dobre wyniki badań, było dobrze odżywione. Normalny, przeciętny pies. W przypadku stwierdzonych zaniedbań mógł odnieść się do konkretów. W jego ocenie trudno w tym wypadku mówić o zaniedbaniach które wyczerpywałyby znamiona znęcania. Na dziś łączne koszty leczenia Nel to około 2700 złotych.
Tak więc lekarz zmienił swoje stanowisko o 180 stopni. Ponieważ prokuratura umorzyła postępowanie przeciwko paniom Statkun, Jazgot, który nie chciał się odwoływać, walczyć dalej o małą, nakazał Iwonie oddać Nel w ręce osób, które doprowadziły ja do takiego staniu! W ręce oprawców! Mała Nel ma obecnie 16 lat. W swoim życiu rodziła wiele razy. Była maszynką do zarabiania pieniędzy, a kiedy jej ciałko odmówiło dalszych porodów została skazana na stan ze zdjęć. W dokumentacji u dr Oczkowicza (gdzie rzekomo była leczona) widnieją zaledwie 3 wpisy z wizyt weterynaryjnych w ciągu całego jej życia. Wizyty spowodowane były trudnymi porodami i niemożnością karmienia szczeniąt. Nel nie miała żadnych szczepień, nawet obowiązkowych przeciwko wściekliźnie.
Próbowaliśmy namówić Jazgot do odwołania się od decyzji, niestety nie chcieli dalej walczyć, a ponieważ byli prawnym opiekunem, nakazali Iwonie oddać Nel. Iwona mając mała od września 2017 do lutego obserwowała jak mała się zmienia. Jak ze skrzywdzonego, schorowanego psa stała się pewną siebie, zadziorna babcią. Pokochały się nawzajem, mała Nel nie widziała świata poza swoja nową mamą - i z wzajemnością!
Iwona z grupą przyjaciół postanowili że nie oddadzą Nel. Że nie pozwolą by ponownie trafiła w ręce katów. Na Facebooku powstała grupa "Nie oddamy Nel" gdzie rzesza Bełchatowian była oburzona postępowaniem stowarzyszenia jazgot, działaniem policji i niesprawiedliwością. Wszyscy kibicowali małej i Iwonie. Iwona na biezaco informowała o tym jak mała się czuje, jak wygląda, jak zdrowo się ma. Wspólnie z Edytą poprosiły o pomoc prawną Adwokat Izabelę Głąbicką-Sasin.
Pani adwokat objęła sprawę opieką prawną, bo w świetle prawa Nel musiała wrócić do pań Statkun. Termin wydania psa - 17 stycznia. Iwona, Edyta i Marta Marchewka-Matuszewska ( asystent weterynarza w bełchatowskim schronisku, działaczka na rzecz skrzywdzonych zwierząt, prowadzi w Bełchatowie dom tymczasowy Kocia Klitka) postanowiły polubownie dogadać się z właścicielkami.
Opis spotkania, które odbyło się 6 lutego skopiowany z wpisu Iwony z grupy na Facebooku, pismo oryginalne: „Z naszej inicjatywy doszło wczoraj do spotkania w Przychodni Kot i Pies. Poprosiłyśmy panią S. o rozmowę by w spokoju i polubownie zakończyć walkę o Nel, z nadzieją że tak naprawdę każdej stronie chodzi o dobro psa. Pani S. na spotkanie przyszła z panią Zuzanną Szubert i w obstawie policji. Delikatnie rzecz nazywając zrobiło się głośno i niemiło. Nasza propozycja była taka, żeby Nel została ze mną, że będę kontynuowała leczenie i zapewnię jej wszystko co niezbędne, w tym opiekę weterynaryjną i że będę pokrywała koszty wszystkiego do końca dni Nel. Zaproponowałyśmy, że zamkniemy ten temat na każdej płaszczyźnie i obiecałyśmy w obecności lekarza, że pani S. będzie mogła widywać Nel. W odpowiedzi Edyta została w obecności policji ponownie oskarżona o kradzież psa i... cyt. panią Zuzannę Szubert - o zabicie dziecka (?!) Jakby tego było mało, po tym jak pani weterynarz potwierdziła policji stan psa w dniu znalezienia (ropomacicze z wyciekiem krwi) pani Zuzanna Szubert stwierdziła, że pies może został kopnięty przez sąsiada. Zostałyśmy po raz kolejny spisane i sprawa będzie miała ciąg dalszy. Dziś próbowałyśmy się skontaktować z panią S.niestety nie odpowiedziała na nasze wiadomości i nie odebrała telefonu. Na spotkaniu poza mną i Edyta obecna była Marta jako obserwatorka i świadek wydarzeń.”
Po tym spotkaniu sprawa Nel znowu trafiła na policję. Tym razem na wniosek Jazgotu, który oskarżył Iwonę o przetrzymywanie psa. Iwona pisała "Sprawą Nelci zainteresowała się bełchatowska policja. Dostałam wezwanie na przesłuchanie na okoliczność uprowadzenia psa. Dziś byłam na komendzie. Póki co nie usłyszałam zarzutów i mam nadzieję, że ktoś w końcu zrozumie, że chodzi tylko i wyłącznie o dobro małej, i że zarzuty nie zostaną mi postawione. Nie jestem sama. Reprezentuje mnie Pani Adwokat Izabela Głąbicka-Sasin i dziś na policji była ze mną. (…)”
Do dnia 08.03 cisza. Nel, otoczona miłością żyła spokojnie u Iwony w domu. Stała się oczkiem w głowie wszystkich domowników. W godzinach porannych do domu Iwony zapukali policjanci, ubrani po cywilnemu, z wydziału kryminalnego. Mieli ze sobą prokuratorski nakaz przeszukania domu. Iwona nie miała wyjścia, wpuściła ich do domu, po czym kazali jej zabrać psa i jechać z nimi na posterunek. Iwona szybko poinformowała Panią adwokat, która natychmiast pojechała na policję. Podczas przesłuchania Iwony policjanci straszyli ją zatrzymaniem w areszcie, zabrali jej telefon by nie mogła kontaktować się z panią adwokat. Zabronili również pani adwokat wejścia do pokoju przesłuchań (czym złamali konstytucyjne prawo do obrońcy). Nie pozwolono jej wyjść do toalety a gdy Iwona poprosiła o wodę dla spragnionej suczki to odmówiono jej tego. Nel wyła i dyszała nie rozumiejąc co się dzieje. Gdy na komendę przybyły „właścicielki”, policjanci stwierdzili „Kończmy to, zabierzcie jej tego psa”. Nel została wyrwana siłą i dopiero gdy właścicielki odeszły z komendy z psem to pani adwokat została wpuszczona do środka. Iwona usłyszała zarzut przywłaszczenia psa i przesłuchanie zostało przeniesione na dzień 14 marca ze względu na to, że podczas zatrzymania była roztrzęsiona i zdenerwowana szantażem policjantów.
To nie koniec tej opowieści. Będziemy walczyć o Nel i o sprawiedliwość z całych sił! Nagłaśniajcie sprawę gdzie tylko się da, razem możemy więcej!
Komentarze (88)
najlepsze
@hubdal: Dlaczego cudzysłów? Jakkolwiek by nie traktowały zwierzęcia, to bądź co bądź były właścicielkami. Własność nie przeszła na Twoją mamę tylko dlatego, że ta uznała, że będzie dla zwierzaka lepszą mamą.
@hubdal: Ale przecież ja o tym piszę.
Mireczku ja rozumiem, że hodowla była nielegalna. O co mi chodzi: jak na wykopie jest znalezisko o biednych kotkach i pieskach, to lament w niebogłosy bo są krzywdzone zwierzęta, jak się pojawi temat wegetarianizmu w kontekście zmniejszenia cierpienia zwierząt, to automatycznie #bekazwegetarian
Aha. Nie mam pytań. Nie można było zwrócić psa i wtedy o niego walczyć?
To takie trochę samosądy. Macie pretensje, że w świetle prawa to Pani Iwona zawiniła?