Dlaczego Tomasza Mackiewicza nie mógł uratować śmigłowiec?
Tytułowe pytanie przewijało się dziś w internecie setki razy. Już nawet po ogłoszeniu, że ekipa ratunkowa zawraca rano na dół pojawiały się pytania o możliwość użycia śmigłowca do tej akcji.
Wiele osób mówi, że z powodu wysokości na jakiej prawdopodobnie znajduje się zaginiony Polak (około 7 tysięcy dwieście do 7 tysięcy trzysta m.n.p.m) i z jednej strony jest to prawda, chociaż w historii dokonywano już lotów helikopterami na większe wysokości. Co więcej, najwyższa akcja ratunkowa została przeprowadzona na 7 tysiącach ośmiuset metrach, w 2013 roku, w Himalajach. [1] Tylko sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, pomijając aspekty pory dnia i pogody należy wziąć pod uwagę, że wtedy razem z poszkodowanym było obecnych kilka osób, które pomogły przygotować go do ewakuacji, a na pokładzie maszyny znajdował się tylko pilot. Po drugie śmigłowiec należał do prywatnej osoby, himalaisty Simona Moro.
Inną sprawą jest fakt, że Pakistańskie Siły Powietrzne, na których maszynach polegają uczestnicy wyprawy ratunkowej nie mają w swoim składzie maszyn przystosowanych do lotów na tak ekstremalne wysokości, co dodając do zwłoki w udzieleniu transportu w oczekiwaniu na gwarancje finansowe uniemożliwia tego typu ratunek.[2]
Prognoza na następne 48h na szczycie Nanga Parbat zwiastuje nieprzerwane opady śniegu połączone z wiatrem w porywach do 31 m/s, co oznacza że nawet gdyby maszyna podobna do tej z Mt. Everestu była dostępna to nie ma warunków by można było z niej skorzystać. [3]
[1] https://tvnmeteo.tvn24.pl/info...
[2] https://en.wikipedia.org/wiki/...
[3] https://www.windy.com/35.238/7...
Komentarze (19)
najlepsze
Więc teoretycznie są w stanie osiągnąć pułap na którym byli wspinacze ALE uprzedzając pytania i hejt - raz, tam chyba nie ma gdzie
Chwała jego pasji, każdy powinien mieć chociaż 1% jego wkładu we własny rozwój, a świat byłby lepszy.