Witam wszystkich serdecznie.
Wczoraj przyszedł do mnie szefuńcio i nakazał udać się na badania psychologiczne żebym mógł poużywać sobie samochodu służbowego. Nie byłem tym specjalnie zachwycony bo nie chodziło mu o to, że dostane wypasiony samochód służbowy i będę śmigał po naszym pięknym kraju oraz zapyziałej Europie, z rozwianą resztką włosów na łbie w słoneczne popołudnie… nie..nie..nie. „Będziesz rozwoził naszą zdezelowaną ołktawiom dokumenty między oddziałami firmy bo panna marzanna ma za dużo obowiązków” – dodał szefuncio. Nie powiem, w------o mnie to bo ostatnio panna marzanna w ramach obowiązków cały dzień studiowała instrukcję obsługi ekspresu do kawy, taka zarobiona.
Jako, że nie mogłem się z tego wykręcić zgodnie z rozkazem szefa, następnego dnia pojechałem na badania. Badania na 8.00 w wiejskiej przychodni przyszpitalnej. Moja wszechobecna nerwica kazała mi być już o 7.20 żeby na spokojnie zlokalizować miejsce parkingowe dla mojej grafitowej strzały i odnaleźć legendarny pokój 399. Samochód zaparkowałem pod sklepem spożywczo – usługowym marki „Hades – nagrobki, wieńce, zimne napoje, zapiekanki XXL”.
Z lokalizacją pokoju poszło mi trochę gorzej bo głupi uznałem, że 399 będzie na trzecim piętrze. Zgodnie z zasadami logiki był w suterynie obok szpitalnej pralni. aha. Z przerażeniem w oczach spostrzegłem, iż pod pokojem zebrał się mały tłumek. Mając nadzieje, że może czekają do stomatologa spytałem kto do pokoju 399 – „Wszyscy”. aha. Nie poddałem się „a na, którą godzinę?” zapytałem niczym komusza starowinka w kolejce do kostnicy – „wszyscy na 8.00”. aha. Zapytałem się jeszcze kto ostatni to dowiedziałem się, że ja.
Postanowiłem ogarnąć tę wesołą hałastrę. Pod pokojem siedziała jakaś niezła d--a, podstarzały elegant w okularach typu stepień z 13 posterunku, koleś który wyglądał jak trevor z GTA, najbardziej owłosiony człekokształtny jakiego widziałem poza terenem zoo i jakiś hiphopowiec z kapturem na łbie. Niezła D--a widząc moją zrezygnowaną gębę powiedziała, że spoko bo wchodzimy wszyscy razem bo najpierw to są jakieś testy teoretyczne i to grupowo leci, a później dopiero każdy indywidualnie. Co k---a? Jakie testy teeoretycznoindywildualne? To ile ja tu będę siedział?
Badania rozpoczęliśmy zgodnie z planem, punktualnie o 8.35. Psycholog wyglądający jak połączenie papy smerfa z ważniakiem wpuścił nas do salki, która wyglądała jak klasa w jakimś elitarnym liceum na podlaskiej wsi. K---a serio. Pomieszczenie półtora metra na zero. 7 rozklekotanych ławek posklejanych gumą do żucia. W brudnych oknach wisiały zasłonki u-----e jakimś gównem, a pod sufitem żyrandol pełniący od 15 lat funkcje cmentarzyska dla much. Psycholog zabrał nam dowody i kazał zająć miejsca. Sam wyszedł na 15 minut – pewnie poszedł zaciągnąć jakąś pożyczkę w providencie na nasze dane. Jak wrócił to się zaczęło. Na początku dostaliśmy jakąś ankietę odnośnie podstawowych danych, przebytych chorób i ilości spowodowanych kolizji w życiu. Zanim zaczęliśmy wypełniać pojawił się pierwszy problem. Była nas szóstka, a długopisów tylko 5. Oddałem swój długopis Niezłej Dupie, w końcu mam własny w torbie – odwdzięczyła się uśmiechem numer 2 - wiedziałem że załapałem plusa. Zaczynamy pisać. Niezła D--a podnosi rękę i zgłasza, że jej długopis nie pisze… to zaplusowałem… Psycholog wykorzystał sytuację i dał jej swoje pozłacane gęsie pióro z herbem województwa dolnośląskiego. Niezła D--a odwdzięczyła się uśmiechem numer 3 – głupia p---a. Zaczęliśmy wypełniać. Po chwili Człowiek Małpa przywołał psychologa gestem n-----------o szympansa. Okazało się, że ma problem z rubryką „wykształcenie: wyższe, techniczne, średnie, podstawowe” – a Człowiek Małpa skończył 3 klasy podstawówki w latach 90 w tym dwie zaocznie. Psycholog wydał z siebie jakiś oceniający bulgot i łaskawie pozwolił mu pominąć to pytanie. Po 15 minutach Trevor poprosił o dodatkową kartkę bo historia kolizji z jego udziałem mu się nie mieści w przewidzianym miejscu. Zajebiście krótka ankieta zabrała mi 40 minut życia. Spodziewałem się, ze na tym nie koniec.
Dostaliśmy książeczki z testami psychologicznymi – na bank kojarzycie o co chodzi, 15 lat temu wszyscy robili takie durne zadania typu, co będzie następne w ciągu: kółeczko, trójkącik czy g---o. Pamiętam że jak byłem w podstawówce to przyłaziły takie p----y ze skórzanymi walizkami, wpieprzali się na lekcje przyrody i proponowali zrobienie testów bo dyrek się zgodził. Nauczycielka zadowolona bo nie musi nam tłumaczyć różnicy między szyszkami sosny a klonu, a my robimy te durne testy. Później jak były wyniki to z „mondrzejszymi” kolegami śmialiśmy się z gnomów, które miały mniej niż 120 ajkiu, a nauczycielka powtarzała nam, że z takim wynikami to nas do MENSY mogą przyjąć, no zajebisty zaszczyt k---o, co za patologiczna organizacja, jak później poczytałem o tym to oprócz zrobienia testów, trzeba regularnie płacić comiesięczna składkę, a w nagrodę stajesz się członkiem mensy i dostajesz pamiątkową czapeczkę, no k---a zajebiście, brzmi jak abonament na joemonstera. Aha i członkiem mensy była wtedy nawet dodaelektroda także taka organizacja. Na pierwszy rzut oka zauważyłem, że z pierwszym testem jest coś nie tak bo zamiast trójkątów i kwadratów jak to śpiewał bard TVNu Dawid podsiadło miałem nabazgrane na całą stronę „ŁKS k---y i menele” a pod spodem RKS Radomsko i nad tym korona jak dla króla dałna. Co dziwne przychodnia nie była ani w Łodzi ani w Radomsku. Na szczęście widząc potencjał grupy psycholog postanowił rozwiązać pierwsze 5 zadań na forum grupy, żeby Człowiek Małpa i Trevor mieli jakieś poprawne odpowiedzi. Psycholog postawił na pierwszej ławce minutnik kuchenny do gotowania jajek, nastawił go na 30 minut i dał znać, że możemy zaczynać. Testy jak testy, 60 pytań jedne łatwiejsze drugie trudniejsze, szło mi dobrze do momentu aż siedzący za mną Człowiek Małpa nie zaczął jakoś dziwnie sapać, charczeć, a następnie wypuścił otworem gębowym dusze swojej ostatniej ofiary… świat się dla mnie zatrzymał. Minutnik tykał gdzieś w oddali ale ja go nie widziałem bo kisiłem się w cebulowej mgle, oczy szczypały a nos miał ochotę schować mi się w dupę. Jak chmura odleciała dalej, okazało się, że zostały 42 sekundy… nie zrobiłem 4 zadań… kij z tym, Trevor ciągle tkwił na 6 pytaniu.
Na deser dostaliśmy kolejną ankietę, gdzie mieliśmy zaznaczyć, czy zgadzamy się z jakimś twierdzeniem czy nie, a pytania były przeróżne typu czy jest Ci smutno kiedy ktoś nie szanuje Twojego zdania, czy lubisz kuchnie śródziemnomorską, czy płakałeś na titanicu albo czy czujesz silne emocje kiedy obcujesz ze sztuką wyższą – no Człowiek Małpa na pewno, chyba jak zacznie zarywać do jakieś wyższej panny. Tutaj test przebiegł zadziwiająco sprawnie.
Na koniec Psycholog wytłumaczył nam, że teraz idziemy do innego pokoju, wchodzimy pojedynczo, a kolejność ustalamy sobie sami bo jego to j---e. Niezła D--a znowu wystrzeliła z łapskiem w górę z pytaniem czy onamożębyćpierwszaboonamajeszczetysiącinnychbadań – uśmiech numer 4 – dostała pole position z automatu. W między czasie Trevor wykorzystał skupienie Psychologa na Niezłej Dupie i zajumał jego pióro do kieszeni. Widząc, ze nie uszło to mojej czujnej uwadze puścił do mnie lubieżnie oko, wyszedłem bo nie chciałem wiedzieć do czego mu to pióro.
Poszliśmy na koniec korytarza do pokoju 002 i Psycholog zamknął się z Niezłą Dupą na 20 minut. Ustaliliśmy, że dalej wchodzimy w kolejności w jakiej przyszliśmy rano, czyli ja na końcu, mi to pasowało bo nie chciało m się jechać do pracy, tylko trochę głodny byłem i brzuch już mi robił takie śmieszne burk burk.
Następny wchodził Trevor i trzeba mu przyznać, że wejście miał co najmniej imponujące. Kiedy Niezła D--a wychodziła, Trevor opierał się o drzwi do gabinetu co spowodowało jego bezwładny w-------l, jednak Trevor niczym bieszczadzka kozica zręcznie utrzymał równowagę przy pomocy lewego cyca Niezłej D--y za co ta odpłaciła się mu soczystą lepą na ryj, na tyle silną, że z kieszeni Trevora wyleciało to pióro będące prywatną własnością Psychologa i upadło na podłogę koło pierwotnego właściciela. Psycholog zabulgotał tym razem złowieszczo i morderczym spojrzeniem zaprosił Trevora do środka, szanse na zaliczenie badań spadły z 10% no dno rowu mariańskiego.
Dla zabicia czasu zacząłem gadać z pozostałymi, tzn. z Podstarzałym Elegantem i Człowiekiem Małpą bo hiphopowiec się nie odzywał tylko poprawiał co chwilę swój kaptur. Okazało się, że Człowiek Małpa był całkiem spoko, opowiadał że on regularnie musi robić testy bo dla małp to okres obowiązywania jest krótszy no ale jak się woli jeździć ciężarówkami zamiast siedzieć w zoo i rzucać w ludzi odchodami to tak musi być, na co Podstarzały Elegant uznał, że to wina unii bo jak był młody to małpy jeździły samochodami bez ograniczeń i nawet sam kiedyś z taką małpą jechał stopem do Władysławowa. Nie wiem, może.
Trevor wyszedł ale nie powiedział czy zdał bo szybko pobiegł w kierunku schodów. Teraz Człowiek Małpa. Podstarzały Elegant zaczął złowieszczo sondować zakapturzonego hiphopowca, a nie chcąc być świadkiem wojny pokoleniowej odszedłem na bok. Obok był gabinet stomatologiczny, a raczej pokój rejestracyjny, co ciekawe była na nim taka oto informacja: „rejestracja do stomatologa w poniedziałki od 8 do 12.30 osobiście lub telefonicznie”. Zaraz co? Czyli jak kogoś ząb rozboli we wtorek, środę, czwartek, piątek, sobotę, niedziele, czy w poniedziałek o 12.31 to pograne, c--j czekaj sobie do poniedziałku rano. aha. Rzeczywiście w legendarnym międzyczasie przyszedł jakiś koleś z bolącym zębem i wbija do tej rejestracji, jak go pielęgniarka pogoniła to myślałem że go z-----e w furii, że jak to tak przychodzi skoro jest czwartek, a rejestracja tylko w poniedziałki. Także takie j---a.
Człowiek Małpa zdał no i git, cieszył się jak dziecko. Później wiało nudą bo zostałem sam z hiphopowcem. W końcu moja kolej, wchodzę. Pierwszy test polegał na tym, że miałem siedzieć przed takim jebutnym sygnalizotrem świetlnym i naciskać odpowiedni przycisk stopami albo rękami w zależności jakie światło się zapali. Byłem zajebisty jak w strzelanki na automatach w dzieciństwie. Później posadził mnie przy takim dziwnym pianinku ze świetlistymi strzałkami i guziczkami. Chodziło o naciśnięcie guzika nad którym zapaliła się strzałeczka. Zagrałem mu niczym pawarotti na mandolinie, w końcu brat miał gitar hiroł. Koniec końców test zdałem, wszystko zajebiście, chce już się zbierać, a Psycholog zaczyna swoją psychologiczna gadkę. Patrzy mi się prosto w oczy i mówi jakieś brednie, że prowadząc samochód trzeba wyzbyć się wszelkich negatywnych emocji, że trzeba wybaczyć rodzicom, którzy cię w dzieciństwie molestowali i stąd twoje problemy z porannym stolcem i tego typu pierdoły, brakowało żeby zaczął mówić „HATOR HATOR HATOR” i błyskać mi długimi po oczach. Kontynuował swój wywód mówiąc, że jak p----------y kogoś przy 30 km/h to osoba młoda i zdrowa ma 85% szans na przeżycie, a stara lub dziecko tylko 15%, a jak jedziemy 50 km/h i jebniemy w młodego i zdrowego to wtedy on ma już tylko 15% szans na życie i dlatego trzeba… zaraz zaraz stop Psychologu mówię, a on jeszcze chwile bezdźwięcznie poruszał ustami i poświęcił mi swoją atencję. „Skoro 15% dla młodego i zdrowego to ile dla starego i obsranego przy prędkości 50 na godzinę?” pytam się go z młodzieńczej ciekawości, o on się zrobił purpurowy na twarzy jebnął pieczątkę na mojej pozytywnej opinii i wydusił tylko „nie wiem, w---------j”. Widząc, że mam szczęście bo mógł zabić grzecznie wyszedłem.
Wyrwałem się nareszcie z czeluści piekielnej przychodni na świeże powietrze i widzę, że jest jakaś mała aferka. 3 radiowozy, zastęp straży pożarnej, karetka i r-------y transit. Podchodzę bliżej i widzę jak bagietomistrze pakują skutego Trevora do opancerzonego radiowozu typu suka. Spytałem pierwszego krawędziowego co to za impreza, a on, że typek – wskazuje na Trevora, prowadzi jakiś eksperyment medyczny mający na celu określić śmiertelność pośród dzieci i emerytów w zderzeniu z pojazdem rozpędzonym do 50 km/h. Okazało się, że Trevor zadał do samo pytanie Psychologowi co ja i nie uzyskawszy odpowiedzi postanowił sprawdzić to doświadczalnie. Po wyjściu od Psychologa wsiadł w swojego transita z dodatkowym orurowaniem na przypadkowe kangury, wcisnął jedynkę, szybką trójkę i rura w kierunku przejścia. Jebnął w staruszkę, która akurat wracała od stomatologa bo się w poniedziałek zarejestrowała do niego między 8 a 12.30. Po wypadku Trevor wyszedł żeby sprawdzić wyniki eksperymentu i zanotować wnioski i jak chciał odjechać w celu dalszych badań to przyjechała policja i go zakajdankowała. Przy okazji wytłumaczyli mu, że chlubny był cel jego eksperymentu ale zgodnie z polskim prawem to jak się robi eksperyment to trzeba poinformować o tym jego uczestników, a nie, że tak z łapanki na pasach jeb bo za to jest kryminał. Trevor się zasmucił podwójnie bo nie dość, że miał zawiasy to jeszcze z jego badań wynikało, że śmiertelność w grupie seniorów przy jebnięciu autem rozpędzonym do 50 km/h wynosi 100% (co prawda badania prowadzone na grupie badanych w liczbie jednej staruszki no ale jednak).
Jest 13, p------e nie jadę już do pracy, wracam do domu i będę śledził wiadomości czy Człowiek Małpa nie przeprowadza podobnego eksperymentu koło pobliskiego przedszkola.