<p>Ja tak krótko - jedno, może 2 przemyślenia. Wiem, że nie macie czasu dużo czytać.</p><p>Kolejna powódź, może nie tysiąclecia, ale też spora, nie wiadomo jeszcze jak się skończy... Wniosków z poprzedniej nie wyciągnięto. Rozumiem, że dla wielu ludzi to ogromna tragedia, ewakuacje, utrata dorobku życia, ale ja nie o tym.</p><p>Mieszkam w woj lubelskim obok którego przez wiele km ciągnie się <a href="//pl.wikipedia.org/wiki/Bug" rel="nofollow" >//pl.wikipedia.org/wiki/Bug</a> - jedna z niewielu rzek tej skali, która nie jest uregulowana. Wały przeciwpowodziowe znajdują się jedynie w kilku miejscach. Co się dzieje z tą rzeką co roku na wiosnę? Tak, wylewa, rok w rok od kiedy ludzie pamiętają. Na początku maja zrobiłem sobie małą wycieczkę. Dojechać do samej rzeki samochodem nie sposób (może terenowym, ale też w nielicznych miejscach). Jeszcze w maju łąki (rozlewiska) są nieprzejezdne. Co z ludźmi, którzy mieszkają w okolicach? Nic, właśnie NIC. Wszyscy wiedzą, że rzeka wylewa, nikt nie buduje domów zbyt blisko, wszystkie wioski są oddalone na bezpieczną odległość, na wzniesieniach. Zatem nawet przy wyższych stanach wód nikomu się krzywda nie dzieje. Na siłę z naturą nikt nie próbuje wygrać. Miejscowi zachowali logiczną kolejność: obserwowali gdzie rzeka wylewa i nikt tam domów nie stawia, są pastwiska, ewentualnie jakieś pola. Rzeka nieuregulowana rozlewa się na większych obszarach, ale stany wód nie są wysokie, poza tym są to tereny prawie dzikie, krzywda się nie dzieje.</p><p>A co mamy nie tak bardzo dalej, na zachód? Koryta rzek uregulowane, wały przeciwpowodziowe z czasów przedwojennych. Rzeka jakby chciała delikatnie wylać to nie może, woda płynie dalej, piętrzy się, zwiększa się poziom, kumuluje. Jak już wyleje, to mamy to co mamy. Abstrahuję od tego czego nie zrobił rząd, samorządy. Od tego, że nie ma porządnych procedur, systemów postępowania, nie ma infrastruktury przeciwpowodziowej itd. Z żywiołem się nie wygra. Jeśli ograniczy się duży strumień wody w wąskim kanale to coś w końcu musi puścić. Albo przerwie wały, albo poziom będzie taki, że się wyleje ponad.</p><p>"(...) człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony."</p><p>Wiem, że osobom, które urodziły się w danym miejscu ciężko jest się przeprowadzić, zostawić wszystko, korzenie i te sprawy. Ale czy sami sobie nie są po części winni? Jeśli buduje się dom na byłych rozlewiskach, które zostały osuszone, bo ktoś zrobił kawałek wału, gdzie poziom gruntu jest tylko trochę wyższy od poziomu rzeki po drugiej stronie wału to przepraszam, ale HALO!?</p>
Komentarze (87)
najlepsze
nie płace ubezpieczenia = zbieram na taką sytuację
a jak dla kogoś nie płacę = brak kasy to może sprzedać dom który ma od 32425 lat i kupić mieszkanie na 4 piętrze...
Większość ludzi, którzy mieszkają na terenach zagrożonych nawet nie myślą o ubezpieczeniach. Pewnie te składki są troszkę większe niż np u
Najgorzej drażni mnie to, że to już kolejna większa/mniejsza powódź. Kiedy się samorządy i inne nieroby wezmą za robotę i zrobią z tym porządek. Co roku to samo! Co roku trzeba komuś dać na remont. Zamiast marnotrawić pieniądze i trąbić w mediach jaka to ludzi tragedia spotkała, niech zrobią raz a porządnie i będzie spokój.
Przecież pierwsze miasta nie powstawały w dolinach rzek.
Odnośnie warunków, reakcji ludzi, akcji ratowniczych i przygotowania - znam to tylko z Internetu, raz przez moment przechodząc widziałem coś w TV, zatem moja ocena opiera się wyłącznie na doniesieniach prasowych (w tym wiele z nich pewnie jest Wybiórczych).
Dla tych co