Drodzy mircy,
Małe #
chwalesie. Dziś mija rok odkąd rzuciłem robienie gier i zacząłem pracę w korporacji :) Myślę, że efekty jak na początek są przyzwoite, razem z zespołem wyrabiamy się na dedlajny, meganerowie są zadowoleni. Aplikacja, nad którą pracuję to system do zarządzania danymi wewnątrzkorporacyjnymi, ostatnio odbyło się małe #
rozdajo czyli wdrożenia. W zespole jest spora rotacja, wiadomo, wszyscy uciekają w przebojową karierę w branży gier wideo na androida, albo spokojną działalność na foodtrucku.
Niedługo skończymy kolejny sprint, którego efektów nie będzie można zobaczyć, ale z pewnością będą znaczące dla pewnych działów. Gdzieś tam w myślach wciąż majaczy mi pomysł na grę na andka (Chodzisz ludzikiem i strzelasz. Czaicie?), w korporacji są dni lepsze i gorsze, ale efekty mojej pracy pozwalają mi znaleźć siłę do dalszej walki.
Trzymajcie kciuki!
Komentarze (125)
najlepsze
No więc Andżela wyrwała robotę, i to nie byle jaką – w mieście. Z naszej wioski można iść w dwie strony – albo do miasta, albo do lasu, a w lesie można tylko wczołgać się do nory i po cichu zdechnąć. Chodzą plotki, że mieszka tam nieślubny syn sołtysa, ma dwie głowy i obrzuca zbłąkanych wędrowców gównem. Nigdy go nie spotkałem, ale nieraz spotkałem sołtysa i w sumie brzmi to wiarygodnie. Sołtys nazywa się Bogdan i doj*ł sobie ksywę „Bazuka”. Jak ktoś go zapyta, skąd ta ksywa, to mówi: „Jestem Bazuka co ładne laski stuka! hehehe”. Hehe. Ma zajęczą wargę i dzięki temu zawsze wygląda, jakby chciał na kogoś zagwizdać.
No więc Andżela. Pojechała do miasta i dostała pracę w korporacji. Wyjechała tam z workiem na kiju, w który upchnęła swoje wieśniackie szmaty i skórzane ciżemki. Matka narobiła jej bigosów, klopsów i innego gówna, które Andżela wyj*ła już na dworcu, bo jak to tak, do miasta brać takie jedzenie,
Update moich poczynań umieszczę na mirkoblogu ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Nagle sprawa wymknęła się spod kontroli. Piszecie w listach słowa otuchy, na ulicach przybijacie mi piątkę, dzielicie się swoimi historiami i szukacie w moim wpisie inspiracji do
Nie no, bardzo oryginalny pomysł!
Branża petrochemiczna, poważne stanowisko. Miałem pod sobą ludzi, stanowisko raczej umysłowe, ale czasem trzeba było sobie pobrudzić łapki. Kontakt z klientami z całego świata na co dzień, z inspektorami z całego świata, odbierającymi nasze produkty. Generalnie prestiż u znajomych i w ogóle. Wypas.
No właśnie że ku&*a nie wypas.
Kierownictwo było do bani, większość młodzi z okolic, dorobkiewicze, praca w dupie, byle z miesiąca na miesiąc, jak trzeba to zbiorą #!$%@? od CEO, ale spływa po nich, bo zawsze są winni poniżej ich szczebla. Co się będzie tłumaczyć manager teamu czy plan mamager, albo inżynier projektowy :)
Na początku było spoko. ALe nadszedł kryzys rynku Oil&Gas, było parcie - więcej produktu, lepszej jakości.
Organizacyjnie nie dawało rady, dostawy z częściami opóźnione na porządku dziennym, wady odlewów od podwykonawców, złe części pakowane przypadkiem(?) przez Włoskich kolegów z firmy-matki..
@Paparapet: 1800 netto to ja miałem w Burger Kingu po maturze. Zero stresu. Jeszcze za 2zł miałem dowolny zestaw jak byłem w robocie xD
Podchodzi potem taki Seba i mówi, ale to proste napisał bym to w 15 minut z przerwą na fajkę.