SOLUS IPSE – TYLKO JA JESTEM
Dlaczego akurat jestem mną? Czy Berkeley był pionierem fizyki kwantowej? Gdzie schował się Bóg?
Jest bardzo ciekawy, wręcz szalony pogląd w filozofii – solipsyzm. W radykalnej wersji mówi on, że jestem jedyną osobą na świecie posiadającą stany umysłu. Upraszczając zupełnie, jestem jedynym człowiekiem posiadającym świadomość, w której wszystko się wydarza, całe moje życie: rodzina, znajomi, praca, przedmioty, zdarzenia itd. A już całkiem jadąc po bandzie ;) można powiedzieć: istnieję tylko ja, a właściwie moja świadomość, i wszystko czego doświadczam istnieje tylko w moim umyśle. Pogląd jest rzeczywiście szalony, ponieważ intuicyjnie czujemy, że inni ludzie nie tylko istnieją, ale również odczuwają podobnie jak my. Widzimy to każdego dnia po ich zachowaniu i na tej podstawie wyciągamy wniosek, że inni posiadają stany umysłu – mogą ewentualnie nieco się różnić. O tych różnicach traktuje lekka wersja solipsyzmu. Na przykład, to co ja przeżywam i nazywam „widzeniem czerwieni”, inni też będą przeżywali i nazywali „widzeniem czerwieni”, ale... Gdyby jakimś cudem, udałoby mi się wejść do głowy innym ludziom i przeżyć to, co oni przeżywają, że tak powiem „z pozycji ich świadomości”, mogłoby okazać się, że to, co oni przeżywają i nazywają „widzeniem czerwieni”, w mojej świadomości jawi mi się jako „widzenie zieleni”. Jak ktoś tego nie rozumie, to spróbujmy inaczej. Język, którym się porozumiewamy to tylko symbole, które przypisujemy rzeczywistym przeżyciom/stanom świadomości. Przeżycia pojawiają się wcześniej niż język (symbole) – dziecko ma przeżycia od urodzenia, a językiem zaczyna posługiwać się gdzieś koło 2 roku życia. I teraz, jeśli dwoje dzieci ma różne przeżycia wewnętrzne patrząc na ten sam przedmiot (powiedzmy przeżycie koloru), a rodzice będą wskazywali na ten przedmiot mówiąc: „czerwony samochód”, to jedno i drugie dziecko przypisze ten sam symbol (wyraz czerwony) w rzeczywistości innemu wewnętrznemu przeżyciu. Według założeń tej wersji solipsyzmu możemy mieć różne stany umysłu i żaden test nie jest w stanie tego wykazać, ponieważ wszystkie dostępne testy opierają się jedynie na obserwacji zachowania, a nie na bezpośrednim badaniu umysłu (bezpośrednio to mogę badać wyłącznie swój umysł). Wszyscy pozytywnie przeszlibyśmy testy na daltonizm: poproszeni o wybranie czerwonego ołówka spośród zielonych, dokonywalibyśmy tych samych wyborów. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wydaje mi się, że solipsyzm, ma cechy wspólne z poglądami wielu filozofów, szczególnie jednego irlandzkiego biskupa, i przynajmniej jedną, ale za to kluczową – z fizyką kwantową.
Czy wszystko dzieje się tylko w mojej głowie?
Przyjmując pewną metodę filozofowania, a dziś korzystając również ze zdobyczy nauki, może okazać się, że wszystko, czego możemy być naprawdę pewni, to zaledwie stany naszych umysłów. A może – uznając solipsyzm – tylko mojego? ;) Nie mogę być pewny jakie jest rzeczywiście krzesło na którym siedzę, ponieważ receptory na moim tyłku odbierają tylko bodźce mechaniczne z drewna, z którego zrobione jest krzesło, następnie zamieniane są na impulsy elektryczne w neuronach i trafiają do jakiegoś obszaru w mózgu, aż w końcu moja świadomość interpretuje to jako siedzenie na krześle.
Koncepcja Kartezjusza, który poszukiwał wiedzy niepodważalnej, głosi, że wszystko, o czym mogę mieć wiedzę pewną, ogranicza się wyłącznie do zawartości mojego własnego umysłu: istniejących w nim myśli, odczuć, spostrzeżeń. Są one tylko wywoływane przez zewnętrzne zjawiska. Jakie naprawdę są materialne krzesła poza moim ciałem, tego wiedzieć nie mogę. Filozofowie, z Kartezjuszem na czele, zakładali, że materialny świat wprawdzie istnieje, ale nie wiemy jaki on jest. Różni filozofowie, zajmujący się szczególnie epistemologią (teoria poznania), korzystali z tego fundamentu (Bacon, Locke, Kant i inni.)
Esse est percipi
W XVIII wieku pojawił się „szaleniec” z którego śmiano się jak na dzisiejszych kabaretach. Irlandzki biskup kościoła anglikańskiego George Berkeley poszedł w swych rozmyślaniach o wiele dalej. Uważał on, że nie tyko możliwe jest poznawanie wyłącznie swoich własnych stanów umysłu (wywoływanych – jakby powiedział Kartezjusz – przez zewnętrzne materialne przedmioty i zjawiska), ale dodatkowo dołożył do pieca twierdząc, że tylko to istnieje, co w tych umysłach się pojawi. Innymi słowy, istnieje tylko to, co jest postrzegane, czego doświadczamy za pomocą naszych zmysłów, a więc WYŁĄCZNIE WRAŻENIE WEWNĄTRZ NASZEGO UMYSŁU. „Istnieć to znaczy być postrzeganym” - brzmi podstawowa teza Berkeleya. Obserwator/umysł/świadomość jest warunkiem istnienia postrzeganego przedmiotu/zjawiska. Ktoś, kto liznął podstaw fizyki kwantowej właśnie się uśmiechnął ;) ale mechanikę kwantową dołączymy później, na deser.
Z przedstawionego punktu widzenia wynika, że wszelka dyskusja na temat realności rzeczy materialnych poza moim umysłem, tzw. „rzeczy samych w sobie”, istniejących niezależnie, nie ma najmniejszego sensu, ponieważ one same z siebie zwyczajnie nie istnieją. Istnienie to zawsze relacja: obserwujący podmiot, czyli ja/umysł/świadomość i obserwowany przedmiot. Berkeley wyciągnął dziwny, ale prawdopodobny wniosek, że coś istnieje dla nas wtedy i tylko wtedy, gdy możemy to obserwować. Ja, kiedy teraz siedzę w kuchni i piszę, i mam w głowie zapamiętany obraz pokoju oraz znajdujących się tam przedmiotów, nie mogę mieć pewności, że pokój i te rzeczy rzeczywiście tam są. Mało tego, nawet kiedy słyszę głos mojej bawiącej się w pokoju córki, to nie wiem na 100% czy ona rzeczywiście tam jest, bo jedyne czego mogę być pewny to WRAŻENIE JEJ GŁOSU W MOIM UMYŚLE – nawet nie mam aktualnie wrażenia jej ciała, a jedynie ZAPAMIĘTANĄ IDEĘ JEJ CIAŁA. W tym momencie szaleństwo sięga zenitu, zgadza się? ;) Nie mogę w żaden sposób sprawdzić co się dzieje aktualnie z pokojem, meblami i moją córką, bo siedzę w tej akurat chwili w kuchni i obserwuję kuchnię. Dopiero kiedy wejdę do pokoju i popatrzę, znowu wszystko się pojawi, ale pamiętajmy – WYŁĄCZNIE W MOJEJ ŚWIADOMOŚCI. I tak Berkeleyowi rzeczy ciągle się pojawiały i znikały ;)
Idąc tym tokiem rozumowania, dochodzimy do wniosku, że jedyną rzeczą, która stale istnieje, jestem ja sam, a dokładniej – POSTRZEGANIE mnie samego. W sposób materialny również nie istnieję.
Wynika z tego, że jedyną realnością jest postrzegająca zjawiska świadomość, moja świadomość. Wszystko to mocno pachnie solipsyzmem, i to na dodatek najgorszą jego wersją, który nie tylko kłóci się ze zdrowym rozsądkiem, choć Berkeley miał go gdzieś, ale również z dogmatami Kościoła, a na to jako ksiądz już nie mógł sobie pozwolić. Poradził sobie z tym problemem, bo musiał, ale moim zdaniem zrobił to niekonsekwentnie, ponieważ odbiegł od istoty swojej filozofii i wprowadził do niej Boga, a właściwie IDEĘ BOGA – zrobił coś, czego jako empirysta nie mógł zrobić. Jeśli postrzegająca (moja) świadomość zawiera w sobie byty: rzeczy, ludzi, zjawiska, i wszystko inne, to nie ma możliwości wyjścia z solipsyzmu. Takie twierdzenia, po pierwsze były wtedy bardzo niepopularne ;) a dodatkowo „prowokowały do żartów” - „Berkeley odwróć się, znikamy”. Biskup musiał z tego jakoś wybrnąć i stwierdził ostatecznie, że rzeczy istnieją nie tylko dlatego, że „ja” je postrzega, ale również postrzega je w sposób ciągły jakaś nadrzędna świadomość – Bóg.
SZOŁ TAJM – de Quantum mechanics
Do tej pory pisałem coś, w czym się orientuję w miarę dobrze. Teraz jednak nie będę się już wymądrzał. Co z tym wszystkim ma wspólnego mechanika kwantowa? Dokładnie nie wiem, ponieważ zrozumieć mechanikę kwantową, to coś w rodzaju nauczyć się fizjologii człowieka i zdać egzamin na AWF-ie w Katowicach, kiedy egzaminowała pani dr Urszula F. (skazana za korupcję) x 1000 000 do potęgi 18. Egzamin wyglądał tak, że pani zadawała pytania od ogólnych, do coraz bardziej szczegółowych, aż w końcu się nie wiedziało. Można było odpowiedzieć na 1500 pytań, a jak się na 1501 nie odpowiedziało, okazywało się, że się fizjologii nie umie. To był prosty test zero-jedynkowy ;) albo się fizjologie umiało (całą!) albo nie, no chyba że się miało przy sobie kwotę napisaną na tablicy przez panią dr F. Jak mi się udało zdać egzamin? Zamknęli panią dr tydzień przed moim egzaminem :D
O mechanice kwantowej wystarczy nam wiedzieć tylko tyle, że jest zupełnie niezgodna z paradygmatem klasycznej fizyki newtonowskiej. Dla zwykłego człowieka są to po prostu czary. Jak to się dzieje, że sam pomiar wpływa na zachowanie cząstek? Jak to się dzieje, że sam akt obserwacji wpływa na obserwowane zjawisko? To są rzeczy występujące w mechanice kwantowej i tą wspólną rzeczą, która łączy fizykę kwantową, solipsyzm i Berkeleya jest ŚWIADOMOŚĆ, która postrzega.
Gdzie schował się Bóg?
Jeśli pierwotna teza Berkeleya jest prawdziwa (zanim jeszcze wmieszał w swoją teorię Boga), czyli de facto solipsyzm, to cała rzeczywistość jest tylko MENTALNĄ PROJEKCJĄ W MOIM UMYŚLE. Również historia o Berkeleyu, jego teoria, a także cała historia świata przeczytana przeze mnie w książkach, wszystkie idee, w tym idea Boga, jest tylko aktualną abstrakcją w mojej świadomości. Solipsyzm dotyczy MNIE, a nie jakiegoś Berkeleya. To że akurat przeczytałem o czymś takim jak solipsyzm, oznacza tylko tyle, że w „jakiś przypadkowy” sposób zdałem sobie sprawę z tego właśnie, co głosi solipsyzm – nie mogłem przecież przeczytać o Berkeleyu, którego nie ma. Wszystko wydarza się w mojej świadomości, i jest tylko historyjką, którą sam stworzyłem, albo w jakiś „przypadkowy” sposób pojawiła się, chyba że ktoś lub coś mi w tym pomogło i za chwilę powie: a kuku :)
Ale to wszystko popi.olone ;) czuje że dzieli mnie krok od oświecenia, albo krok od szaleństwa :D
Słynny Filozof - Facebook
Komentarze (7)
najlepsze
Dalej nie ma związku?
@cuckoo: A anegdota o pani Urszuli jest akurat tzw. faktem autentycznym :)
Argumentem grzebiącym solipsyzm ma być powtarzalność/systematyczność wrażeń; np. realność naszego życia na jawie jest tłumaczona tym, że za