Witajcie drodzy użytkownicy wykopu.
Piszę to, co piszę, bo aż mnie polska cebula w kieszeni zapiekła.
W Krakowie, przy ul. sołtysowskiej (żadne centrum, bardziej obrzeża, ale też bez przesady) jest sobie osiedle (takie z kategorii tych zamkniętych, co to wszędzie jest płotek i brama na pilota). No i deweloper sobie postawił tutaj chyba z 8 takich mieszkalnych budynków, nie wiem po ile mieszkań, ale gdzieś mi śmignęła informacja że koło 800 łącznie. Mogę się mylić.
Wjazd na osiedle jest od ulicy sołtysowskiej, i jest tutaj zrobione tzw. wąskie gardło. czyli chodnik - ulica - parkingi. Na parterze dwóch frontowych budynków są lokale użytkowe (żabki, fryzjery, apteki, piekarnie). Dopiero dalej przejeżdżają mieszkańcy za zamkniętą bramę do swoich numerowanych, wykupionych miejsc parkingowych. Ale ogólnie do tych lokali użytkowych ludzie chcą czasem samochodami się dostać i zaparkować. Dodatkowo lokale też mają swoich pracowników, którzy czasem mogą sobie pozwolić na luksus w postaci przyjechania autem do pracy (tak jak pisałem, centrum to nie jest).
I ok, ja rozumiem że deweloper zrobił tyle miejsc ile zrobił, zgodnie z jakimś tam projektowaniem przestrzennym itp. Ale jak może jeszcze sprzedawać te miejsca od strony lokali?!?
Już bez tych sprzedanych miejsc parkingowych był hardcore, teraz sprzedaje kolejne miejsca parkingowe! Bez sprzedanych miejsc była chociaż tzw. rotacyjność! Ktoś przyjeżdża, ktoś odjeżdża, ktoś zwolni miejsce, ktoś poczeka, itp. A teraz pewna ilość miejsc jest wykupiona, i nawet jak stoi pusta, a dokoła wszystko zajęte, to nie można tam stanąć. Bo zaraz ci karteczki za wycieraczki wsadzają, że nie wolno. Staż miejska też często się pojawia, bo z tego tytułu ludzie muszą stawać na wariata przy krawężniku (o tu to też w jednym miejscu deweloper dowalił do pieca, patrzcie jaki szeroki chodnik, spokojnie mogłyby być i miejsca parkingowe i przejście dla matki z dzieckiem w wózku).
I robi się zamieszanie, ktoś zastawił pół przejazdu, a ciężarówka z towarem akurat chciała przejechać i nie może, a za nią już sznur aut czeka. i hardcore, i nie dziwie się, że straż miejska jest wzywana. Ja rozumiem, że jest zabudowa jaka jest, ale jeżeli są takie sytuacje to chyba dla dobra społeczeństwa nie powinno się sprzedawać kolejnym tego typu miejsc parkingowych i tylko pogrążać sytuacji.
Nie wiem, może ja nie mam racji, i się napinam jak ostatni buc. Ale moje zdanie jest takie, że jest to jednak przestrzeń publiczna (nie okratowana) i powinna ludziom służyć a nie doprowadzać ich do coraz większej frustracji.
Link na mapce, abyście mogli sami zbadać sytuację.
https://www.google.pl/maps/place/So%C5%82tysowska+12A,+Krak%C3%B3w/@50.064213,20.0173549,17z/data=!4m5!3m4!1s0x471645206588bd45:0x728dc618f76fcacf!8m2!3d50.0642052!4d20.017719
Komentarze (12)
najlepsze
Generalnie normalne jest: masz auto = płacisz za parking, nie stać cię na parking = nie stać Cię na auto. Chętnie posłucham jakiś racjonalnych argumentów, dlaczego społeczeństwo albo deweloper mieliby takie miejsca subsydiować.
Inna sprawa, że deweloperzy w Polsce raczej powinni nazywać się budowlańcami, większość z nich
jesteś mieszkańcem bloku, przyjeżdzasz po pracy i nie ma żywcem gdzie stanąć bo cały parking jest okupowany przez samochody które parkują pod usługami na parterze
tak się dzieje kiedy janusze jeden z drugim otwierają sobie lokale usługowo-handlowe a ani przez myśl nie przejdzie im pomyśleć o parkingu dla własnych klientów