Skąpy prawnik opowiada - wypowiedzenie a zwolnienie lekarskie
Słoneczny dzień. Spokojna dzielnica. Park.
Park, który został niedawno wyremontowany. W niedalekiej odległości, na uboczu, jakby tak wysilić wzrok, można zauważyć dwie osoby, siedzące na ławce.
Zbliżając się dostrzec można dwójkę gentlemanów pozwalających sobie na kąśliwe uwagi względem siebie. Widać wieloletnią zażyłość w znajomości. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że znają się jak łyse konie…
-...No co Ty Janusz! Co Ty gadasz! Ale, że jak?
-No tak normalnie!
-Kazał Ci przyjść do biura i rzucił Ci wypowiedzeniem w twarz?
-No… mniej więcej tak to było…
-I co zrobiłeś?-No co mogłem? Powiedział żebym już więcej nie przychodził, więc spakowałem swój kartonik i wyszedłem…
-Ty, ale Ty masz żonkę i dziecko Ci się jeszcze urodziło…
-No i nawet to mówiłem - podkręciłem nawet temat, że dziecko chore, że żona częściowo sparaliżowana bo złamała nogę - zdania nie zmienił…
-Ej, weź zwolnienie lekarskie! Kiedy to było?
-No ile mam Ci mówić - dzisiaj rano!!!
-To zostaw tego browara i leć do ogólnego - powiedz, że jesteś przemęczony pracą, że w krzyżu boli, że depresja, że żona nie chce dać - wymyśl coś! Mi zawsze wypisują L4 jak coś tam im naściemniam…
-I co to da? (popatrzył się tępo na otwarte piwo)
-No jak to co! Myśl! Będzie musiał cofnąć to wypowiedzenie! Bo nie może Ci jego dać na zwolnieniu lekarskim!
-Eeeej… dobry plan… To ja lecę Dominik! Dopij mój browarek żeby się nie zmarnował!!!
Kto pierwszy...
Po około godzinie Janusz wrócił do swojego zakładu pracy ze zwolnieniem lekarskim. Siedzi w poczekalni do szefa już z dobre pół godziny… Nudzi się niezmiernie i trochę stawał się senny
-Jednak wypicie paru piwek na pusty żołądek nie było dobrym pomysłem - pomyślał.
Okazało się, że zdobycie L4 nie było takie łatwe do zdobycia jak mu Dominik mówił, tym bardziej że język odmawiał posłuszeństwa i włączał się już hebrajski. Jednak lekarz po przekonującym przemówieniu uwierzył jakie miał dolegliwości - a swoją drogą przecież 34 złote piechotą nie chodzi…
W końcu chuda sekretarka, wprowadziła naszego bohatera do prezesa i kazała usiąść na krześle naprzeciwko szefa.
Janusz spokojnie usiadł na krześle i zaczął zbierać się w sobie. Zdobył się na wyżyny swojej odwagi, która została odpowiednio wzmocniona płynnymi procentami. W tym momencie, jedynym w całym swoim życiu - wiedział - że to co teraz zrobi zaważy na jego całej egzystencji... Zdenerwowany, spięty aż żyła mu wyskoczyła na spoconym czole... wyciągnął zwolnienie lekarskie, położył na biurku prezesa i mówi do niego, że chce by cofnął wypowiedzenie umowy o pracę. Bo ma zwolnienie lekarskie.
-Chcę wycofania wypowiedzenia umowy o pracę! Bo mam zwolnienie lekarskie!!! - rzekł.
W tym momencie, jak to wypowiedział - czas zaczął zwalniać… aż się zupełnie zatrzymał...
Szef Kornikoplexu sp z o.o. siedząc w swoim skórzanym fotelu, wpatrywał się w Janusza i oczekiwał, aż będzie kontynuować swoją wypowiedź. A on stał tam z rozdziabionymi ustami. Po minucie szef stwierdził, że jest coś nie tak. Nie zdziwił go widok Janusza - o nie... Miał już z takimi do czynienia...
Chodziło o muchę... Muchę, która mu cały jego dzisiejszy poranek skutecznie uprzykrzała - nagle zatrzymała się w locie - w całkowitym bezruchu. Zauważył coś jeszcze… A właściwie kogoś - zauważył że oprócz niego, Janusza i muchy jest jeszcze ktoś. Ktoś w tym samym pokoju. Ktoś w dziwnym ubraniu… właściwie przebraniu… Ktoś, kto wpatrywał się w biblioteczkę wypełnioną książkami o kornikach i jako jedyny oprócz samego szefa wykazywał oznaki ruchu.
-Kim jesteś? - spytał Prezes.
-Ładna kolekcja książek o kornikach… Długo zbierałeś?
-Całe życie - to moje życie, pasja i zamiłowanie! Mów kim jesteś bo wezwę policję!
-Jestem tym, który chroni przed niepotrzebnymi wydatkami, wyciskaczem zysku i osobą, która nienawidzi cwaniactwa!
-Przecież miałem już kontrolę z ZUSu i skarbówki!!! Nic nie znaleźliście! Paszoł won!!!
-Co? - Podniósł brwi ze zdziwienia. Chyba się nie zrozumieliśmy… Jestem Super Skąpy Prawnik!
-Z jakiego urzędu? Jakieś znowu unijne wymysły? Nie wystarcza Wam już, że marchewka została uznana za owoc a ślimak - rybą?
-Nie, nie, nie! Jestem ze sfery prywatnej… Dofinansowują mnie dobry ludzie, którym radzę co i jak…
-No to mi poradź!
-Do usług… A więc co my tu mamy… Kto to jest?
-Janusz - robotnik, lat 42, żona i jedno dziecko. Żona podobno niepełnosprawna bo nie ma nogi czy coś? A dziecko też chore. Dostał wypowiedzenie i teraz przyniósł mi zwolnienie lekarskie a wali od niego gorzej niż w gorzelni… Ciekawe jak zdobył zwolnienie w takim stanie - bo rano wydawał się być trzeźwy?
-Nie bój nic! Jako wytrawny skąpiec a do tego prawnik zdradzę Ci jedną rzecz, która oszczędzi Ci dużo pieniędzy…
-Już mi się podobasz… no... Skąpy - zamieniam się w słuch…
...ten lepszy
-Prior tempore potior iure!
-Nie obrażaj mnie!
-To po łacinie...
-Ale, że jak?
-No tak… Po łacinie zawsze brzmi mądrzej - a wtedy i drożej!
-No... dobra… ale co powiedziałeś!
-No powiedziałem: kto pierwszy co do czasu, ten lepszy co do prawa!
-Jak?
-Kto pierwszy ten lepszy!
-No i jak mi to pomoże? W czym?
-Ano w tym, że jeśli to Ty pierwszy wręczyłeś wypowiedzenie a jako drugi Janusz przyniósł zwolnienie lekarskie to postępujesz zgodnie z prawem! On natomiast będzie na zwolnieniu lekarskim w czasie okresu wypowiedzenia.
-No czyli wszystko gra! A już się bałem…
-NIE PRZERYWAJ MI JAK INTERPRETUJĘ PRZEPISY!!! - Zagrzmiał głosem tysiąca ludzi a wokół jego osoby zaczynała się rozprzestrzeniać się złowroga ciemność, która nagle znikła - ALE jeśli on pierwszy by dał zwolnienie lekarskie a Ty wypowiedzenie - to byłoby to bezprawne rozwiązanie umowy o pracę!
-I co wtedy?
-Wtedy pracownik może dochodzić swoich praw w ciągu 7 dni kalendarzowych przed sądem pracy!
-No, ale co on może mi zrobić - mi wszystko wolno! Mam swój kodeks pracy!
-On - może dochodzić odszkodowania lub - jeśli to umowa na czas nieokreślony - domagać się przywrócenia do pracy!
-No ale jak ma to niby udowodnić?
-Ha! To problem dowodowy - jak zawsze… Można mieć świadków przy rozmowie i przy wypowiadaniu umowy! Niektórzy nawet piszą godzinę na wypowiedzeniu…
-Po co?
-Też nie wiem…
-Na zwolnieniu lekarskim przecież nie ma godziny wystawienia zwolnienia lekarskiego…
-Właśnie - jednak, to już jedyny i sprawiedliwy sąd pracy orzeknie - kto pierwszy złożył czy to wypowiedzenie czy to zwolnienie lekarskie - wszak data czy też godzina sporządzenia pisma nie ma istotnego znaczenia.
-Liczy się jedynie moment wręczenia drugiej stronie.
-Zgadza się… No nic na mnie już pora… Należy się pokaźna suma szekli za tą poradę! (Zatarł ręce i oblizał wargi jednocześnie uśmiechając się szyderczo).
-Ha! Skąpy prawnik a głupi! Nic nie dostaniesz bo się na kwotę nie umówiliśmy!
-Skoro tak… weź poprawkę na jedną rzecz…
-Jaką?
-Po co Ci pieniądze skoro zatrzymałem czas? (I zniknął).
Więc moi drodzy jak mawiał poeta - dotrzymujcie obietnic a przede wszystkim umów - bo nigdy nie wiecie czy Super Skąpy Prawnik nie czai się gdzieś za rogiem!!!
Dziękuje za doczytanie do końca wpisu - jak masz jakiekolwiek pytania - śmiało - postaram się na nie odpowiedzieć. Jeśli masz jakieś wskazówki, pomysły - również ich wysłucham! :)
Skąpy
//skapyprawnik.wordpress.com/2015/12/07/wypowiedzenie-umowy-o-prace-a-zwolnienie-lekarskie/