Reportaż na temat zaginięcia Joasi Surowieckiej - sprawa z ciekawym finałem
Ciekawy reportaż w kontekście zaginięcia Ewy Tylman. Przez cztery lata zaginięciem Joasi Surowieckiej żyła cała jej rodzina. Studentka pierwszego roku jechała na egzamin z Czechowic-Dziedzic do Katowic. Nie dotarła na dworzec. Zaginęła. Rodzina nie chciała dopuścić najgorszego.
Wirtuoz z- #
- #
- #
- #
- #
- 132
- Odpowiedz
Komentarze (132)
najlepsze
Nic dziwnego, że typ uważał, że go nie znajdą. Wszak dopiero uwaga ojca dziewczyny doprowadziła do jego zatrzymania. Sami na to by nie wpadli.
Popatrzcie również na sprawę Ewy Tylman - policja dosłownie przestrzegła procedur - wszyscy ją chwalą.
Taki obraz policji w tym kraju jest, że zrobią, co należy do ich obowiązków, a wszyscy nagle twierdzą, że to jacyś super detektywi.
Ponieważ "szukali", a więc pozorowali poszukiwania. 80 metrów od torów ją zakopał, jeszcze bliżej zabił. Policja twierdziła, że szukała "metr po metrze". Może faktycznie metr od drogi szukali tylko i metr od stacji.
Dziewczyna wyszła rano na egzamin na uczelnie, gdzie miała dojechać pociągiem. Nie dotarła jednak na dworzec.
Początkowe poszukiwania dziewczyny nie przyniosły rezultatu, rodzina szukała jej latami po całej Polsce i zagranicą.
Policja zlała sprawę i dopiero po wskazówce ojca dziewczyny zdecydowała się śledzić aktywność karty SIM dziewczyny.
Okazało się, że 4 miesiące już był używany i tak oto doszli do człowieka, który wszedł w posiadanie tego telefonu.
Wszedł, jak się
PS
Zapomniałem napisać również, że policja twierdzi, że jeszcze tego samego dnia przeczesywała teren wokół stacji "metr po metrze" razem ze strażą i innymi służbami, również z udziałem psów tropiących. I jakimś cudem nie znaleźli ciała ciała przykrytego gałęziami bele jak. Morderca wrócił sobie potem nocą i zakopał ciało 100 metrów dalej.
Możesz sobie wyobrazić, jak to przeczesywanie wyglądało.
Może wam, bando idiotów, też kiedyś ktoś bliski zaginie. Będziecie wtedy chodzić na rzęsach z nerwów, nie mogą spać, nie mogąc siedzieć będziecie również szukać wszędzie, gdzie się da, w tym i w internecie. Przeczytacie wtedy pierd podobnego wam idioty, że "smakowała jak kurczak" bądź "pewnie jest w akademiku", "u bordo w piwnicy". Gorąco wam tego życzę.
Niby tego samego dnia sprawdzali "metr po metrze" teren dookoła stacji, ale nie znaleźli zwłok przykrytych gałęziami?
Olewusy. Psa bym tu najmniej winił, bo to był teren otwarty, więc i dzikich zwierząt było sporo, mógł po prostu zgubić trop albo podjąć niewłaściwy.
Trochę przerażające jest to nagle okazuje się że osoba z którą się żyło dokonała takiej zbrodni.