„Innowacyjna gospodarka” – czyli jak pieniądze podatników idą w błoto
Chcąc nie chcąc narzuca się pytanie, czy dla tej niewielkiej ilości projektów, które na tym etapie można powiedzieć, że odniosły sukces, należy szastać pieniędzmi podatników po to tylko, żeby jakaś grupa ludzi przez pewien czas miała dobrą zabawę na cudzy koszt?
pro-kapitalizm z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 77
- Odpowiedz
Komentarze (77)
najlepsze
@JanuszProgramista: o ja #!$%@?ę
@Mirkowicz: Ja przez chwilę miałem styczność z taką firmą. Znaczy niby mieli w miarę stabilny biznes ale wymyślili dodatkowe projekty na które dostali dofinansowanie. Firma nagle urosła z 3 osób (właściciel, grafiko-programista i brat właściciela trzymany na siłę jako tester) do 11, szef się pogubił w skali projektu i po 3-4 miesiącach źródełko UE wyschło, firma wróciła do
A mianowicie chodzi mi to, że tutaj, z racji tego, że to pieniądze z budżetu państwa, muszą być ustalone jakieś procedury ich wydawania. Na rynku prywatnym niekoniecznie. Prywatny inwestor może sobie ocenić dany biznes jak chce. Przez pryzmat swojego doświadczenia i swojej biznesowej intuicji. Do tego dochodzi kwestia, kto ocenia czy dany biznes ma szanse na sukces czy nie. Na rynku prywatnym, inwestorzy, którzy wiedzą jak działa biznes, potrafią ocenić ryzyko związane z biznesem i widzą bądź nie potencjał w jakimś pomyślę.
Przy dotacjach ocenia to urzędnik, który z prowadzeniem biznesu nie ma nic wspólnego, i jego rola ogranicza się do tego, aby sprawdzić czy wniosek spełnia wszystkie kryteria, jakie zostały założone przez osoby, które też nie znają się na biznesie, tak dobrze jak prywatny inwestor. Nawet jeżeli urzędnik ma nosa do interesu, to nie może ocenić danego wniosku wg swojej biznesowej intuicji, tylko musi zrobić to zgodnie z procedurą.
Mało
Aktualnie od 5 lat pracuje w startupie (serwis internetowy), który uzyskał inwestycje od prywatnych inwestorów. Nie było łatwo uzyskać takie dofinansowanie od prywatnych inwestorów i musieliśmy mieć solidne argumenty, dlaczego warto w to iść. Kasę z inwestycji przejedliśmy w pierwszym roku. I jak widać 4 lata funkcjonujemy z profitów z projektu. Jakiś tam sukces jest.
Z drugiej strony realizowałem około 5 projektów z dofinansowania z EU. Żadne, nawet w najmniejszym stopniu nie odniósł żadnego sukcesu. Przez słowo sukces mam namyśli chociaż masowe zdobywanie użytkowników, albo przychodach na własne utrzymanie. Jeden z tych projektów miał powymyślane takie rzeczy, że autor wniosku powinien zacząć pisać książki science fiction z tematyki sztucznej inteligencji, a nie wnioski unijne. I pytanie jaki ekspert to ocenił, że dostał na to kasę? Oczywiście ten i wszystkie pozostałe projekty przeszły odbiór. Ale niejednokrotnie robiło się "fejkowe" funkcjonalności, że po kliknięciu coś się działo i dawało oczekiwany rezultat. Albo nabijało się skryptem oczekiwaną liczbę użytkowników. Jednym słowem pic na wodę
Na poczatku nie chcialo mi sie sie w to wierzyc, ale pozniej w glownym holu powiesili wielka tablice informacyjna.
Eurokolchoz
@kup_pan_grafen: Czyli trochę tak jak dotowanie pijaka pod sklepem.
Prywatne fundusze venture capital wtapiają znacznie większą kase w nieudane projekty, zarabia się na tym jednym na kilkaset który staje się dochodowym biznesem albo jednym na kilkadziesiąt tysięcy który staje się instagramem, fejsbukiem, googlem itp.
@comrade: wg google success rate vc to 1/4, czyli ponad 2 razy większy.
Zresztą pytanie jeszcze jak to mierzą i co dla jednych i drugich jest sukcesem. VC nie zainwestuje w startup opisany w trzech zdaniach.
Imo wysokie dotacje państwowe powinny być najwyżej na startupy, które już "sprzedają"-w sensie taka firma powinna już mieć z pół roku, portfolio klientów
Zgadzam się.
8.1 to patologia wlasnie z tego względu że daje się setki tysięcy zł na projekt który jest na etapie seed fundingu czyli powinien dostac max 20-30 tys PLN.
700 koła można wyłożyć na coś co już jest zrobione, działa, ma potencjał i potrzebuje kasy żeby wystrzelić w górę.