Potwierdzam. 38, no może 40 lat temu też tak z-----------m - bo się babcia moja św. pamięci zapomniała a uliczka była ostro w dół (zajebista miejscówa na sanki!).
Za połową coś poszło chyba nie tak, straciłem jakby balans więc i przyziemiłem, pozostając w pojeździe (słyszałem z opowiadań). Aha, na końcu wspomnianego zjazdu był dwumetrowy, drewniany płot i brama do posesji sąsiadów.
Często zimą zostawiali ją po prostu otwartą, wtedy
Miałem podobną sytuację na Słowacji w drodze do Czerwonego Klasztoru wzdłuż rzeki Dunajec. Trasa pieszo-rowerowa, przy czym w niektórych miejscach trzeba było wedle znaków zejść z roweru z racji stromych zjazdów i urwiska, za którym była tylko rzeka. No stoję sobie pod takim zjazdem, który akurat kończył się dodatkowo zakrętem i dużym spadkiem. Robię zdjęcia, podziwiam przyrodę i słyszę "HAMUUJ!" "MAMOOOO...." i widzę dzieciaka kilkuletniego jak pędzi w dół na rowerku nie
Komentarze (76)
najlepsze
@rzet: Trzeba by zapytać eksperta:
Potwierdzam. 38, no może 40 lat temu też tak z-----------m - bo się babcia moja św. pamięci zapomniała a uliczka była ostro w dół (zajebista miejscówa na sanki!).
Za połową coś poszło chyba nie tak, straciłem jakby balans więc i przyziemiłem, pozostając w pojeździe (słyszałem z opowiadań). Aha, na końcu wspomnianego zjazdu był dwumetrowy, drewniany płot i brama do posesji sąsiadów.
Często zimą zostawiali ją po prostu otwartą, wtedy
Komentarz usunięty przez moderatora