Hej! Od pewnego czasu dzielę się na wykopie swoimi fotorelacjami z różnorakich skandynawskich podróży i jest mi bardzo miło, że spotkały się z pozytywnym odbiorem. Otrzymałam od was wiele wiadomości, pytań, ale też i cennych porad odnośnie kolejnych wojaży. Zawsze staram się pokazać, że zorganizowanie jakichkolwiek wypraw na własną rękę wcale nie musi być stresujące, ale okazuje się zawsze tańsze i bardziej komfortowe, niż wybieranie gotowej opcji z biura podróży. Dlatego też podróżując z ograniczonym studenckim budżetem mam nadzieję zainspirować was do odkrywania świata kawałek po kawałku, gdy tylko znajdziecie na to dogodną chwilę. Tym razem znów poniosło mnie do Finlandii. Pierwszym razem trafiłam tam w marcu w czasie mojej przygody z Laponią. Tym razem na cel postawiłam udanie się tam drogą morską aż do stolicy - czyli Helsinek. Zapraszam do obejrzenia zdjęć i zapoznania się z moimi kilkoma poradami! :-)
Moja podróż, jak za każdym razem zaczynała się ze Szwecji. Jednak nie stoi to na przeszkodzie, by taka podróż okazała się budżetowa także dla mieszkańców większości miast Polski. Postaram się przedstawić więc dwie opcje, z których można skorzystać.
- Podróż ze Szwecji: jest to moim zdaniem najdogodniejsza opcja, lecz i dla mnie wiązała się z przejazdami wewnątrz kraju. Wybierając podróż drogą morską najpierw zapoznałam się z ofertami promów, które kursują Sztokholm-Helsinki. Od razu uprzedzam, że nie współpracuję z żadną linią, a mój wybór Viking Line podyktowany był wyłącznie cenami. Moim zdaniem najlepiej być z tym na bieżąco, ponieważ dostępnych jest wiele przewoźników, którzy okresowo przedstawiają świetne oferty z totalnie budżetowymi cenami. Podróżowałam z trójką znajomych, dlatego szukałam kajut, które pomieściłyby cztery osoby. Znalazłam ofertę, która mnie zainteresowała. Za około 4euro na osobę (18-20euro za kajutę) można było przedostać się ze Sztokholmu do Helsinek (wszystkie kajuty posiadają łazienki, lecz ta nie miałą okna) i z powrotem po kilku godzinach. Jest to opcja dla tych, którzy chcą kupić bezcłowy a-----l i słodycze, ale też dla tych, którzy po prostu zainteresowani są wyłącznie krótkim zwiedzaniem. Jednakże w związku z tym, że chciałam zostać w Helsinkach przez weekend, zdecydowałam się na wykorzystanie tylko pierwszej części biletu (bez powrotu). Kolejny bilet był odrobinę droższy (ok. 10euro na osobę), jednak nie przekraczało to w naszym przypadku wcześniej ustalonego budżetu. Druga kabina miała za to okno, więc podróżowaliśmy w większym komforcie - jednakże nie był to jakiś wielki wymóg. Spędzając czas na promie i tak rzadko siedzę w kajucie.
<br /> - Podróż z Polski: wychodzi wcale nie dużo drożej, trzeba tylko być jeszcze dodatkowo na bieżąco z ofertami lotów. Wizzair oferuje czasami loty z różnych miast (Poznań, Wrocław itp) za ok. 30zł wraz z bagażem podręcznym (wystarcza na weekend) - do lotnisk takich jak Sztokholm Skavsta (trochę gorsze połączenie do miasta), lub Arlanda (które bardziej polecam). Aby przedostać się na dworzec główny Sztokholmu wystarczy sprawdzić połączenie pociągowe na www.sj.se (strona dostępna po angielsku) i wydrukować opłacony bilet. Osoby studiujące (do 25 roku życia) mogą skorzystać ze zniżki (polska legitymacja jest ważna), a osoby bodajże do 19 roku życia mają jeszcze taniej. Spacer z dworca do promu można przyspieszyć, ale moim zdaniem nie ma takiej potrzeby. Ja szłam pieszo i przeżyłam. Można przy okazji zobaczyć odrobinę miasto. :-)
Czy warto przedłużyć wycieczkę i zostać w Sztokholmie? Moim zdaniem zdecydowanie tak, jeśli jeszcze tam nie byliście. Sztokholm to piękne miasto, dlatego ja ułożyłam swoją wycieczkę tak, by w drodze powrotnej móc spędzić tam praktycznie jeszcze cały dzień. Osoby podróżujące z Polski miałyby łatwiej, gdyby zarezerwowały sobie hostel lub hotel w drodze powrotnej i dzięki czemu miałyby czas na spokojne złapanie samolotu powrotnego oraz na pozwiedzanie. Fajną i niedrogą opcją są hotele w statkach na wodzie - zdecydowanie studencki budżet i nadają się tylko do spania - z resztą po co siedzieć w kajucie, kiedy można fajnie spędzić czas w mieście. :) Poniżej możecie zobaczyć kilka ujęć ze Sztokholmu.
A tu poniżej widok już z naszego promu. Ci którzy znają już trochę to miasto od razu zauważą, jak blisko centrum miasta znajduje się ta przystań. Nie ma tu żadnego problemu komunikacyjnego z dostaniem się na miejsce. Na bilecie napisane jest także, ile wcześniej należy się zjawić, by odebrać bilety z kasy (na podstawie dowodu zakupu). Ruszając można podziwiać także wesołe miasteczko (Tivoli) z jedną z najsłynniejszych krzesełkowych karuzel.
Znajomi śmiali się, że gdyby to był Titanic, to my reprezentujemy najniższą klasę, której kajuty znajdowały się tak nisko pod pokładem, że nad nami były... samochody. :-))
Można też ze sobą zabrać jakieś lunchboxy, albo kupić coś przed wypłynięciem (polecam). O wodę się nie martwcie, w kajutach jest woda pitna. Jeśli chodzi o ofertę na statku, to smakowała ikeowo. Da się przeżyć. I tak najlepsza była strefa bezcłowa, w której można było znaleźć gigantyczne toblerone (400g) za kilka euro po trzy sztuki. I oczywiście bezcłowy a-----l, który jest znacznie tańszy niż w szwedzkim system bolaget.
Widoki nocą na statku były świetne. Morska bryza i nie zachodzące słońce (już wtedy zaczynało robić się bardzo jasno w nocy). Mieliśmy ubaw chodząc po pokładzie i zwiedzając statek - nigdy przedtem nie podróżowałam promem tak długo i nigdy nie zostawałam tam na noc, dlatego dla mnie była to podwójnie fajna wycieczka. Dostępna była nawet dyskoteka, ale kręciły się tam dość dziwne osobniki (różowa pani ze zdjęcia stała tak bez ruchu przez kilka piosenek- w pewnym momencie zwątpiłam, czy to nie figura z wosku haha).
Po dotarciu do Helsinek najpierw udaliśmy się do studenckiego hostelu, który znajdował się kawałek za centrum miasta. Zostawiliśmy torby, złapaliśmy kawy i byliśmy gotowi na zwiedzanie. Na pierwszy ogień poszedł Stary Kościół w Helsinkach, z którego rozpościerał się ciekawy widok na miasto. Dla wielbicieli starych budowli jest zdecydowanie warty zobaczenia.
Jeśli planujecie podróżować wewnątrz miasta, pamiętajcie że komunikacja miejska jest tutaj dość droga i kompletnie nie opłaca się ciągle kupować biletu. Lepiej wyrobić sobie kartę miejską, dzięki której po doładowaniu możecie przemieszczać się za kilka euro i w dodatku można złapać za darmo prom na wyspę. Karta upoważnia do podróżowania każdym środkiem lokomocji. Nie potrzeba znać fińskiego, ponieważ w okienkach mówią po angielsku i szwedzku. Warto też dodać, że miasto jest bardzo dobrze ze sobą skomunikowane i nie ma żadnego problemu w dotarciu z miejsca na miejsce. W każdym razie, gdy już taką kartę posiadamy, warto rozejrzeć się za takimi stateczkami turystycznymi ze zdjęcia. Łatwo je znaleźć, ponieważ to praktycznie to samo miejsce, z którego startują duże promy (zaraz przy diabelskim młynie). Z kartą można podróżować na wyspy (połączone dodatkowo mostami), gdzie można zwiedzić szkoły, a także świetne zabudowania, ruiny i podziemne tunele. Także powiedzenie ,,bunkrów nie ma, ale tez jest zaje.." nie wchodzi tu w grę. Bunkry są! :-) Najlepiej zaopatrzyć się w latarkę i dobre buty, ponieważ w wielu miejscach na ziemi jest błoto, kałuże i inne nieprzyjemności, które raczej zrujnują nowe tenisówki. Bardzo polecam, bo to świetna sprawa.
Można też wynaleźć domki hobbitów, czyli dawne składy materiałów wybuchowych i amunicji - wyglądały świetnie. Do każdego z tych miejsc można bez problemu wejść i pozwiedzać. Wyspy mają tez dostęp do fajnych plaż, także jeśli traficie na dobrą pogodę - macie tam wszystko, czego potrzeba. W razie czego znajduje się tam tez sklep, a także informacja dla turystów, gdzie złapiecie darmowe mapy, żeby się nie zgubić. Przy okazji warto też wziąć ogólną mapę Helsinek i zobaczycie, że wszystkie najważniejsze budynki i obiekty znajdują się w dużej mierze w centrum, lub w tym samym obrębie. Nic tylko wybrać się na długi spacer.
Oczywiście obowiązkowym punktem turystycznym w Helsinkach jest też katedra na Unionsgatan 29 (plac senacki). Warto wejść do środka. To co może was zainteresować, to fakt, że finansował ją rosyjski car Mikołaj I. I dlatego na początku kościół nosił nazwę św. Mikołaja. Dopiero później zmieniono ją na po prostu - dużą katedrę. Na schodach zazwyczaj siada wielu młodych ludzi. A przed samym kościołem często organizowane są różne festyny. Jakiś czas temu można było tam skosztować tzw. ,,street food", czyli różnej maści szybkich smakołyków z całego świata.
Centrum miasta także nie sprawia żadnych problemów w zwiedzaniu dla tych, którzy tak jak my, byli tutaj po raz pierwszy. W gruncie rzeczy po dość krótkim czasie byliśmy w stanie bardzo dobrze odnaleźć się w okolicy. To co spodobało mi się najbardziej to kilka bardzo fajnych pubów, takich jak PRKL - typowo rockowo-metalowy, czy też Molly Malone's (oba zlokalizowane na przeciwko siebie) - gdzie serwują tzw. ,,Long drink" który bardzo polecam. :-) Jeśli chodzi o jedzenie, to króluje kuchnia z całego świata i my zdecydowaliśmy się na ,,all you can eat" w wershi sushi, czego do tej pory nie uświadczyłam ani w Polsce, ani w Szwecji (genialna sprawa :)) ). Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że większość wybrałaby coś bardziej fińskiego. Ich kuchnia moim zdaniem w wielu przypadkach wygląda podobnie do szwedzkiej.
Komentarze (55)
najlepsze
#pdk #thegirlcontent
To ja dodam coś od siebie.
Właśnie wruciłem z wycieczki do okoła bałtyku która liczyła 10 tyś km. Odbyłem ją motocyklem. Zajeło mi to 3 tygodnie.
A Zwiedziłem większość Dani, trochę Szwecji, po samej Norwegii nakręciłem ponad 3 tyś km i przejechałem całą Finlandię od góry do Helsinek.
Kilka słów mogę dodać od siebie.
Jeśli liczycie na zabytki budownictwa w skandynawi to się
Zgadzam się z rekomendacją Tallina - jeśli ktoś lubi zwiedzać i lubi ładne miasta, to przynajmniej musi zahaczyć o Vanalinn (Stare Miasto) i Park Kadrioru i może jeszcze o trasę Centrum - Pirita (Rusałka, pałac muzeum, pomnik II WŚ). A do tego miasto tańsze od Helsinek.
Nie zgodzę się jednak z