Hej. Jakiś czas temu miałem zabieg "sepoplatstyki przegrody nosa", czyli prostowanie przegrody. W internecie nie ma zbyt wielu informacji jak wygląda pobyt w szpitalu, więc macie tu opis co i jak. Jakby ktoś chciał dowiedzieć się czegoś więcej to proszę pisać, postaram się pomóc.
3 tygodnie po konsultacji u laryngologa zostałem przyjęty do szpitala. Przychodzi się rano, z wszystkimi swoimi gratami (jakiś kubek, coś do jedzenia, kawa, piżama, kapciochy itp.). Pani pielęgniarka zaprowadziła mnie do pokoju gdzie jest moje łóżko. Do popołudnia siedzenie, gadanie z sąsiadami. Potem pielęgniarka zrobiła mi badanie endoskopem nosa - taka niby igła z kamerą. Bezboleśnie, ale bardzo dziwne uczucie. Później pobrali mi krew i zrobiła się noc. Drugi dzień rano prysznic i o 8 już pani pielęgniarka krzyczała po mnie że jedziemy na stół i dała mi dropsa na zobojętnienie ;).
Po prysznicu w sali czekało na mnie dodatkowe łóżko na którym miałem się położyć nago pod kołdrą i wywieźli mnie przez cały szpital na salę wybudzeń. Po drodze jeszcze zmiana na inne łóżko, tysiące pielęgniarek wypisujących papierki i inne takie. Na sali wybudzeń zaczęła działać tabletka, chociaż bardzo słabo, bo czułem się cały czas w miarę dobrze i świadomie. Tam podłączają do ciśnieniomierza, zakładają wenflon (nie boli, trochę przeszkadza), przychodzi anestezjolog, pyta jak tam samopoczucie itd. Poskarżyłem się mu, że ta tabletka chyba nie za bardzo na mnie zadziałała i że jestem przerażony (ciśnienie około 150/100), to jedynie się zaśmiał i stwierdził że jedziemy dalej :) po drodze bardzo ładna pielęgniarka rzucała żartami. Ogólnie bardzo fajna atmosfera, przyjemni ludzie mi się trafili. Sala operacyjna - mróz! Miałem wrażenie że temperatura tam to jakieś 2-3 stopnie (cały czas jest się nago pod jakimś cienkim kocykiem) i znowu przesiadka na inne łóżko - już to właściwe do operowania. Cały czas tańczyli koło mnie anestezjolog i panie pielęgniarki, podłączają kroplówkę, znowu ciśnieniomierz i jakieś inne ustrojstwa. Potem doktor położył na twarzy maskę twarzową i kazał nie zasypiać :) chwilę poleżałem i powiedziałem coś w rodzaju "panie doktorze, bo mi się spać już chce", to tylko się uśmiechnął i docisnął tą maskę. Dwie sekundy później otwieram oczy i pytam "to już?" - to już była sala wybudzeń. Pamiętam jak przez mgłę, że przybijałem z doktorami "piątki" i podrywałem pielęgniarki :) Jak panie wiozły mnie z powrotem do mojej sali gdzie się mieszka, kłóciłem się, że chcę koniecznie jakieś tabletki na ból (chociaż nie bolało mnie za bardzo), ale panie sprawdziły i powiedziały, że dostałem parę minut temu, to znowu zacząłem się kłócić, że mnie kłamią itd :). W sypialni znowu przesiadka już do mojego łóżka i od razu zasnąłem. Obudziłem się koło 14, wtedy przyszła mama i siostra w odwiedziny. Niezła bania na tej narkozie, trochę jak po alkoholu. Pielęgniarki zabroniły wstawać przez jakiś czas, ale nie posłuchałem i prawie zwymiotowałem (jak się zwymiotuje, to bandaże z nosa muszą wyjąć i włożyć nowe bez znieczulenia). Do wieczora stopniowo trzeźwiałem i koło 19 musiałem wziąć ketonal bo ryło zaczęło boleć. Ból jest do zniesienia, ale przyjemnie nie jest. Najgorsze są noce - bo jak tabletki przestają działać, to nie da się zasnąć. Tak mijają dwa dni pełne nudów. Trzeci dzień to wyciąganie opatrunków z nosa. To już nie jest miłe, miałem wrażenie jakby te "tampony" były gdzieś pomiędzy półkulami mózgowymi. Na dziurkę w nosie przypada około metra takiego bandażu. Potem pani doktor oczyszcza nos takim pistolecikiem podłączonym do próżni - to już dosyć boli, bo to polega na wysysaniu/wyrywaniu zakrzepów i krwi. Następnie dostaje się miseczkę, masę papieru i idzie się znowu do sypialni i tamuje krew z nosa. Po kilku godzinach pani doktor znowu woła na jeszcze jedno czyszczenie, czyli znowu ból i zgrzytanie zębów :) Po tym czyszczeniu czeka się na wypis i można uciekać do domu. Jak już wyjmą te opatrunki i wyczyszczą nos to jest ogromna ulga, chciałoby się wessać całe powietrze na świecie :) Przez następne dwa dni nos się zatyka i odtyka, wkurza to trochę. Bólu jest dużo mniej, tabletek po wyjściu prawie już nie brałem. Nos trzeba przez kilka tygodni smarować jakąś maścią i płukać wodą morską w aerozolu. Po trzech dniach na wolności poszedłem jeszcze raz na kontrolę, pani doktor stwierdziła, że bardzo ładnie się goi i że już nie muszę przychodzić. Do pełni sprawności dochodzi się po około 2 tygodniach, wtedy nos już nie boli w ogóle i jest okay. Dzisiaj jestem ponad miesiąc po zabiegu, chrapię dalej, oddycha się lepiej ale jakiejś niesamowitej różnicy nie ma.
na koniec małe faq:
- czemu robiłem zabieg?
- komisja lekarska przy przyjęciu do służby w straży pożarnej przyczepiła się do mojej przegrody i był wybór - albo zabieg, albo brak pieczątki.
- boli?
- nie jest bezbolesne, ale w porównaniu z tym czego się nasłuchałem/naczytałem to pikuś. przegroda nie boli, tylko te tampony które napęczniałe rozpychają się w nosie. boli głowa (a jak głowa, to wszystko - zęby, uszy itd). Bolało mnie to wysysanie zakrzepów z nosa, aż łzy leciały, ale trwa to dosłownie kilka sekund.
- jak jest po?
- cudów nie ma, oddycha się trochę lepiej, chrapię ponoć dalej. ja to robiłem dla papierka, więc mi za bardzo na efektach nie zależało.
- ile trwa zabieg?
- u mnie jakieś 40 minut, niektórych trzymali na stole prawie 2 godziny. Zależy od przypadku.
No i foto delikwenta:
![](https://www.wykop.pl/cdn/c0834752/11y4eO2_JoQjl9QZCmeMBtc7rMUPCA4bH4pe4zKz,wat600.jpg?author=alealeksander&auth=6280f60769c881fa1869e0d2f3824c80)
Komentarze (11)
najlepsze
Ps wiesz ze twoj nick kojarzy sie z piosenka discopolo? :)
O nicku tu mnie właśnie uświadomiłeś:)
Jeżeli prywatnie to ile zapłaciłeś?
Nie robią tego w częściowym znieczuleniu?
Mam dość szpitali po usunięciu jądra, ale kto wie kiedyś to zrobię.