PSYCHOTERAPIA W POLSCE-kilka uwag na temat,z którym miałem do czynienia od ponad 15 lat, a koniec terapii zakończyć mógł się tragicznie.
Ponieważ kilka dni miałem bardzo ważną dla mnie rozmowę z psychologiem M. G. w STOWARZYSZENIU ROZWOJU PSYCHOTERAPII I PSYCHIATRII ŚRODOWISKOWEJ "AZALIOWA" ,pod pseudonim KlemensZawacki wszedłem na stronę Facebook Stowarzyszenie Azaliowa(
https://www.facebook.com/pages/Zapiski-Psychoterapeuty-Marcin-Gola%C5%84ski/453286864734603) i przeczytałem pierwszy z brzegu artykuł (Zapiski Psychoterapeuty) napisany przez pana M. G .-”PRZYCZYNY ZNIECHĘCEŃ WOBEC KATOLIKÓW I WIARY / PRZYCZYNY EUFORII WOKÓŁ PSYCHOTERAPII, CZYLI RZECZ O ZBÓJACH RELIGIJNYCH”.
Nie chodzi mi tu o to,aby polemizować z autorem,lecz odnieść się do istotnych różnic w tym, co tutaj napisał i do jego zachowania w czasie ponad rocznej terapii mojej żony,pacjentki w Stowarzyszeniu „Azaliowa”, a głównie jego stosunku do mnie i mojej rodziny. Ponieważ terapia omal nie zakończyła się tragedią,uważam , że przedstawienie faktów z którymi się spotkałem i mam je udokumentowane (większośc naszych rozmów starałem się nagrywać) powinno zainteresować innych, a może nawet doprowadzić do kontroli w Stowarzyszeniu „Azaliowa”.
Opiszę krótko problem w mojej rodzinie-moja żona od ponad 15 lat jest leczona psychiatrycznie -tzw. schorzenie dwubiegunowe,typ mieszany(tzn.maniakalno-depresyjny) i od kilku lat stara się przede mną ukrywać,kto jest jej terapeutą,jakie leki przyjmuje . Ponieważ to, że nie chce się leczyć, bardzo negatywnie odbija się na naszej rodzinie (dzieci 16 i 14 lat),zawsze przez te lata starałem się być w kontakcie z jej lekarzami i w rozmowach przedstawiałem,co dzieje się w domu,jak się zachowuje,gdy odstawia leki,jak potrafiła dotychczas manipulować rodziną i pracownikami Poradni (jest to zresztą opisane w jej dokumentacji medycznej). Gdy wreszcie udało mi się dotrzeć do Stowarzyszenia „Azaliowa” żaden z psychologów nie chciał ze mną nawet porozmawiać,tłumacząc się tajemnicą pacjenta,zaufaniem pacjenta. Podkreślam,że nie chciałem niczego dowiadywać się o sposobach leczenia mojej żony,chciałem tylko pokazać nagrane przeze mnie wulgarne i agresywne zachowania mojej żony w stosunku do mnie i naszych dzieci,poinformować o tym,że np. do domu przyjeżdżają patrole policji wzywane przez moją żonę,która twierdzi,że np. ja próbuję ją zabić lub zgwałcić, i za chwilę odjeżdżają gdyż nic nie mogą w takiej sytuacji zrobić-osoba chora psychicznie nie odpowiada do końca za to co robi i mówi,ale policja,mimo że znają naszą sytuację,musi przyjąć zgłoszenie i przyjechać. W tym roku do naszego domu przyjeżdżały patrole policyjne ponad 20 razy,kilkakrotnie wzywane było do żony również pogotowie ratunkowe i zabierało ją do szpitala psychiatrycznego. Dodam,że działo się to wszystko na oczach naszych dzieci-proszę wyobrazić sobie dzieci w sytuacji, gdy dwukrotnie policjantka siłą musiała wyprowadzić ich matkę, wykręcając jej rękę do karetki pogotowia,. Uważam ,że są to fakty,o których terapeuta powinien wiedzieć, a nie opierać się tylko i wyłącznie na podstawie informacji,bardzo często o charakterze urojeniowym, przekazanych mu przez pacjentkę chorą psychicznie. Przez cały rok byłem ignorowany przez terapeutów mojej żony,gdy próbowałem porozmawiać przez telefon przerywali połączenie.
W październiku tego roku usłyszałem od dzieci,że moja żona opowiada im o swoich myślach samobójczych. Ponieważ w tym roku miała już co najmniej dwa skierowania od swojej lekarz psychiatry do szpitala psychiatrycznego z powodu myśli samobójczych i ani razu nie poszła na leczenie,ponownie próbowałem się skontaktować z jej terapeutami,aby ich o tym poinformować i poprosić o poradę,jak powinienem postąpić. Ponownie nie chciano ze mną rozmawiać ani udzielić mi żadnych informacji. Zadzwoniłem więc wtedy na policję i z tamtąd przyjechał patrol,który miał sprawdzić,co się dzieje z moją żoną-chodziła wtedy na 3 miesięczny, całodniowy psychoterapeutyczny kurs w Stowarzyszeniu „Azaliowa”.
Dwa dni później córka zadzwoniła do mnie ,że była u nas w domu policja i proszą,abym zgłosił się na komisariacie. Gdy przyjechałem,okazało się,że znaleziono moją żone w bardzo ciężkim stanie , gdyż nałykała się tabletek nasennych i zabrano ją do szpitala na oddział toksykologii. Dodam jeszcze,że tego dnia moja żona miała uczestniczyć w zajęciach terapeutycznych w Stowarzyszeniu „Azaliowa”. Sytuacja wyglądała tragicznie,moja żona była podłączona do aparatu tlenowego(przez ponad tydzień), a więc znowu chciałem się skontaktować z jej terapeutami i znowu nie chciano ze mną rozmawiać. Zostawiłem więc w recepcji tylko krótką informację:”Proszę poinformować panią doktor,że jej pacjentka, a moja żona popełniła wczoraj samobójstwo” i zostawiłem swój numer telefonu. Natychmiast sytuacja się zmieniła. Po kilkunastu minutach zadzwoniono do mnie ze Stowarzyszenia „Azaliowa” i przez ponad 10 minut zdenerwowana psycholog mojej żony starała się przekonywać mnie,że do tej pory to oni naprawdę chcieli ze mną rozmawiać,ale nie mogli,że uważa że bardzo dobrze zajmowałem się przez cały czas rodziną i prosiła ,żebym ich na bieżąco informował o stanie mojej żony. Wyczuwałem w tym tylko obłudę i kierowanie się wyłącznie strachem o siebie-bo wydaje się oczywiste,że gdyby skończyło się to wszystko tragicznie, prokuratura wszczęła by dochodzenie , dlaczego nie chciano nawet ze mną rozmawiać,gdy starałem się poinformować terapeutów mojej żony o jej myślach samobójczych( dokładnie to wszystko zeznałem na komisariacie policji ,gdy zostałem tam wezwany). Otrzymywałem jeszcze kilkakrotnie telefony ze Stowarzyszenia „Azaliowa”,proponowano mi wszelką pomoc i wsparcie,próbując pokazać się z jak najlepszej strony. Podziękowałem, zaskoczony tak odmiennym ich zachowaniem w stosunku do mnie.
A jak to się skończyło? Moja żona wróciła do domu i przestała uczęszczać na zajęcia psychoterapeutyczne oraz ponownie zaczęła dzieciom opowiadać o swoich myślach samobójczych. Zadzwoniłem więc znowu do Stowarzyszenia „Azaliowa” informując ich o tym i pani psycholog zaproponowała nam wspólne spotkanie w ośrodku. Na spotkaniu okazało się,że jak to przedstawił psycholog M. G. nie będą dłużej prowadzili terapii mojej żony,podając za przyczynę m.in. moją niechęć do współpracy z nimi. Gdy zapytałem jak mam to rozumieć,że gdy ja próbowałem się z nimi skontaktować i porozmawiać o problemach z zachowaniem mojej żony w domu w stosunku do mnie i do naszych dzieci,o tym ,że nie bierze leków,że ma myśli samobójcze-całkowicie mnie ignorowano. Pan psycholog M. G. tłumaczył bardzo niejasno,że podobno wyczuwał z mojej strony złą wolę,zresztą ze strony mojej żony również. Z kolei,gdy zapytałem lekarza psychiatrę,dlaczego wystawiając w tym roku mojej żonie dwa skierowania do szpitala psychiatrycznego z powodu myśli samobójczych nie próbowała w żaden sposób wpłynąć na nią, aby udała się na leczenie,odpowiedziano mi,że „moja żona przez cały czas czuła się bardzo dobrze,cały czas byłyśmy w kontakcie,ten stan psychiczny też był pod naszą kontrolą .” Czyli można powiedzieć ,że pod czujnym okiem lekarza psychiatry i uczęszczając na kurs terapii psychiatrycznej pacjent popełnia samobójstwo,o którego planach próbowałem dwa dni wcześniej poinformować lekarza psychiatrę i psychologów mojej żony-a oni mnie ignorowali , nie chcieli ze mną rozmawiać, a teraz uważają,że to ja nie chciałem z nimi współpracować . Dodatkowo psycholog, p.M.G. w czasie rozmowy w ośrodku próbował mnie kilkakrotnie zastraszyć, twierdząc,że uważa,że ja również(a nie tylko moja chora żona) jestem,jak to ujął „niewydolny wychowawczo” i że złoży wniosek do sądu rodzinnego,aby odebrano nam prawa rodzicielskie,oczywiście nie przedstawiając żadnego faktu,dlaczego tak to sobie wymyślił. Szczególnie teraz,po próbie samobójczej mojej żony i wciąganiu w to przez nią naszych dzieci, wydaje mi się szczególnie potrzebna pomoc i współpraca z nami psychiatry i psychologów- a Stowarzyszenie „Azaliowa” widząc,że przypadek choroby mojej żony jest bardzo trudny i prawdopodobnie bojąc się możliwości powtórzenia znowu przez moją żonę próby samobójczej „pod ich czujnym okiem” wycofują się z terapii,próbując zrzucić z siebie winę za niepowodzenie leczenia.
I jak w kontekście mojego przypadku ocenić artykuł pana psychologa M.G. Zacytuję jeszcze kilka zdań z tego artykułu,tak bardzo odmiennych od rzeczywistości z którą się spotkałem w Stowarzyszeniu „Azaliowa”:
„Do takich ludzi najlepiej pasuje „modli się pod Figurą a diabła ma za skórą” Mowa tutaj o dewocji, która polega w istocie rzeczy na zajmowaniu się nieistotnymi rzeczami, rytuałami bez treści a kwestie podstawowe leżą odłogiem jak np. miłosierdzie, własne życie emocjonalne. „
„Krytycy nie akceptują czasem słabości, a przecież to jest ludzkie. Po zastanowieniu jednak uważam, że tak jak w psychoterapii pacjenci wybaczają błędy, ale nie wybaczają zdrady. I tutaj w istocie rzeczy chodzi właśnie o tak podkreślaną zgodność postawy i zachowania, bo czy chcielibyśmy chodzić do szczerbatego dentysty?”
„Pamiętajmy też, że z ową niezgodnością postawa – zachowanie mamy do czynienia w życiu codziennym, kiedy np. polityk deklaruje jedno a robi drugie, ale też w codziennych zakupach i reklamach. „
„Kiedy myślę o tej odstręczającej dewocji, którą ludzie uznają jako obłudę przychodzi mi na myśl pacjent, który modlił się codziennie, codziennie uczęszczał do Kościoła, służył do mszy, prowadził firmę i nawet jeżdżąc samochodem, ściskał w ręku różaniec modląc się zawzięcie. Z uwagi na doświadczenia bardzo agresywnego ojca sam miał problem z kontrolą swoich impulsów. Zdarzało się, że kiedy jechał samochodem i w ulicznym ferworze ktoś zajechał mu drogę, wtedy z różańcem w ręku potrafił otworzyć szybę i wygrażać oraz wyklinać. Poza tym potrafił oszukiwać nawet własnych najbliższych.”
„Na zakończenie chciałbym zrobić jedno zastrzeżenie, że w zgodności postawy zachowania nie możemy się kierować jakimś ideałem czy absolutnymi normami, bo jest to po prostu narcyzm. Miejmy też jakieś zrozumienie dla siebie i innych i wybaczajmy błędy, nie koniecznie zdrady. „
…..i dalej przez cały artykuł kolejne tego typu „socjologiczne truizmy....bla,bla ,bla”.
Nie widzę sensu polemizowania z tym artykułem,bardziej odbieram go jako dowód ,że złodziej najgłośniej krzyczy „Łapcie złodzieja!”. Łatwo psychologowi oceniać obłudę kleru,trudniej jednak wykazać się swoją uczciwą własną postawą,rozsądną i współczującą,o której tak wzniośle a zarazem nieudolnie próbuje pisać pan psycholog M. G.