Nieszczęśnik pije na umór, bo "jego" kobieta zdradziła go z jego najlepszym "przyjacielem", jest w ciąży, są szczęśliwi i planują wspólną przyszłość; następny chce się wieszać, bo żona zabrała dorobek życia kłamiąc w sądzie, używając "przyjaciół" jako świadków świadczących pod przysięgą nieprawdę. Kolejny się tnie, bo żona odeszła z innym, a on latami wypruwał sobie żyły, by rodzina żyła na poziomie. Dlaczego, co się w ogóle stało, czemu tak boli, co z tym zrobić? Takie pytania od lat przewijają się na mojej skrzynce mailowej, ciągle te same.
Zlikwiduj przyczynę, a nie objawy
Ludzie chcą by w jakiś sposób zabrać im ból, który przecież jest tylko skutkiem określonych przekonań, postawy wobec życia. Gdy zabierzesz im sam ból, za jakiś czas znowu wejdą w sytuację, gdzie będą chcieli skakać z wieżowca; musisz wytłumaczyć przyczynę bólu, by chcieli swym zrozumieniem ją sami usunąć - ale ludzie tego zrobić nie chcą. Mogą zabić kogoś, siebie, pójść do więzienia, stracić majątek, ale zmiana siebie to coś, o czym nie chcą słyszeć. Do czasu; gdy psychiczne cierpienie przerasta ludzkie pojęcie, albo się robi susa pod pociąg, albo zmienia przekonania, przyczynę bólu.
Warto także zrozumieć, że ludzie kochają cierpieć, bo wtedy czują się ważni, są kimś. "Ona mnie tak zraniła, tak skrzywdziła" - skomle nieustający monolog myślowy ofiary życia, która dzięki temu wzbudza współczucie innych, może na nich pasożytować, bo przecież inni mają tak dobrze, a ona cierpi - więc niech dają za darmo swój czas, wiedzę, energię, pieniądze. Dopóki nie zrozumiesz przyczyn cierpienia, oraz faktu że gdzieś głęboko ono Cię w perwersyjny sposób dowartościowuje, nigdy z nim nie skończysz. Będziesz cierpiał do końca życia, jak miliardy innych ludzi wolących iść do kościoła, zamiast przejść się do samych siebie, wejrzeć w to, kim naprawdę jesteśmy - a jesteśmy wspaniali, mamy niezwykłą moc, tyle że zohydzoną i ukrytą przez cywilizację, której pasują płaczliwe miernoty onanizujące się swą niedolą, niż silni, niezależni emocjonalnie od kaprysów losu szczęśliwi ludzie.
Dlaczego cierpisz? Jest tylko jedna odpowiedź; Ponieważ to co sobie wyobrażasz, nie jest takie jak to co widzisz, z czym się stykasz. Ludzie cierpią ponieważ mają ciała brzydsze od promowanych kanonów piękności, są biedakami wobec opisywanych miliarderów, nie mają Ipoda, a przecież w reklamach ich posiadacze są fajni, lubiani, mają przyjaciół - każdy Twój ból, wynika z Twojej niezgody na to co jest.
Coś tu mocno nie gra
Co więc możesz zrobić? Próbować zmienić to co budzi Twój opór, czyli odchudzić się, przypakować, założyć firmę by mieć dużo pieniędzy, kupić komplementami i prezentami piękną dziewczynę (dla której liczy się tylko wnętrze) i mocny samochód, którego zdjęcie wstawisz na fejsa, by koledzy ze szkoły wiedzieli że Ci się w życiu udało. Tak robi 99% ludzi, a efekty są takie, że ludzkość jest od lat na skraju samozniszczenia. Zbrodnie, gwałty, pobicia, przestępstwa, korupcja, złodziejstwo i wszechobecne chamstwo, buractwo, znieczulica i kurestwo - jeśli masz trochę oleju w głowie, sam dojdziesz że coś tu mocno nie gra. Od wieków ludzie się rżną w imię pieniędzy, bogów, władzy i zabawy, nic się nie zmienia - jak więc nasza kultura, religie, nauczanie i społeczeństwo mogą być dobre, skoro produkują takie bestie? Myślisz że przeciętny człowiek, bezustannie cierpiący i przeżywający w myślach swe frustracje, różni się od mordercy? Niewiele. Po prostu jeden ma słabsze hamulce a drugi mocniejsze; obu napędza frustracja i ból.
Jest też drugie wyjście. Możesz zacząć badać, skąd w Tobie taki opór przed tym co się dzieje? Można się sprzeciwiać zewnętrznie złej sytuacji, ale wcale nie musisz przy tym się frustrować, denerwować - to bardzo zła motywacja, bo Cię oślepia, odbiera rozum. Więzienia pełne są tych, którzy pozwolili negatywnym emocjom wziąć się w posiadanie. Człowiekowi wmawia się wiele różnych rzeczy od dzieciństwa, a to bardzo mocno w człowieka wrasta (staje wierzeniem podświadomym). Ludziom wmówiono że kobieta jest wrażliwą, cudowną istotą która nie wydala kału, nie pierdzi, pisze wiersze patrząc w księżyc, jest delikatna i ma eteryczną, miłosną naturę. Tak mamy bezustannie wmawiane przez telewizję, książki, komiksy, wszelkie możliwe media, ciocie, babcie i zapłakaną przez złego ojca mamę. Mówią nam że szczęście można doznać tylko i wyłącznie wchodząc w pełen miłości związek, odnalezienie drugiej "połówki pomarańczy". To wierutne łgarstwo - nie wierzysz mi? Myślisz że aż tak by Cię nie oszukano? Poczytaj książki od historii, jesteśmy bezustannie oszukiwani w każdy możliwy sposób - spiski i kłamstwa, dezinformacja całych społeczeństw, wprowadzanie w błąd by zdobyć z tego korzyść - to codzienność tego świata, gdzie torturuje się i pali ludzi, bo urodzili się na innym skrawku ziemi, albo nie wierzą w tego samego boga co my.
Stłuczka realiów z fantazjami
I gdy dorastasz, wchodzisz w dorosłe życie, pojawiają się dziewczyny - oprócz ekscytacji, euforii, podniecenia, z czasem pojawia się coś jeszcze - irytacja, frustracja, gniew, złość, poczucie winy. Dlaczego? Ponieważ realna kobieta jest zupełnie inna, niż to co Ci napchano na jej temat do głowy; następuje kolizja, stłuczka - z początku. Później zderzenia stają się coraz mocniejsze, aż dochodzi do katastrofy w ruchu lądowym - i nie jest tak jak w Polsce, gdzie Frog jest bezkarny, bo życie to nie polski, przekupny prokurator, biegli i sędzia - życie to uczciwy, bezstronny, bezwzględny sędzia. Będzie bolało, bardzo mocno bolało - dopóki nie zmienisz postawy, nie zrozumiesz. Kobieta jest jeszcze mocniej oszukana niż mężczyzna - od dziecka ma wmawiane, że szczęście to welon ślubny, dobry chłop we własnym domu, dwójka dzieci. Nie wiem ile czasu się to jeszcze utrzyma, ale na starej stronie do logowania Mbanku jest zdjęcie małej, ślicznej dziewczynki, która szczęśliwa przegląda się w lustrze; oczywiście ubrana jest w małą suknię ślubną. Kobieta dorastając ma tylko ten jeden cel w głowie - więc zrozum proszę, że kobiecie nie zależy na Twoim szczęściu, by było Ci dobrze, tylko na rozmnożeniu się i przetrwaniu dziecka - bo wierzy że ten obrazek to prawdziwe szczęście dla niej. W tym sensie każda kobieta jest absolutną egoistką, co tłumaczy dlaczego wszystkich którzy nie chcą być stopniami drabiny do JEJ szczęścia, nazywa egoistami.
Zrozum (albo doświadcz na skopanych pośladkach), że chodzenie z dziewczyną, jej delikatność, wrażliwość, seks który tak cudownie Cię odpręża, te wspaniałości które dzięki niej czujesz, to wszystko gra natury byś chciał ją zapłodnić i się z nią ożenić. Gdy prawnie jesteś związany a dziecko jest na świecie, gra się kończy, a Ty płaczesz bo seks zniknął i pojawiły się roszczenia, wrzaski - tak jest niemal zawsze, ale Ty tego nie wiedziałeś. Miałeś w głowie mity na temat małżeństwa, a gdy okazało się że prawda wygląda inaczej, cierpisz. Kto jest winien? Kobieta nie, bo ona jest sterowana przez hormony, emocje i wychowanie które sprało jej mózg jak szmaciana lalka. Ty jesteś winien, Twoja ignorancja, niewiedza. Są przecież książki, np. moje i innych autorów, gdzie to wszystko jest szczegółowo opisane - ale ponieważ ludzie nie chcą znać prawdy, wolą obejrzeć komedię romantyczną gdzie wszystko kończy się happy endem, albo poczytać bestsellery, gdzie Pani (przeważnie chora nerwowo, po kilku rozwodach i operacjach plastycznych) tłumaczy im, że z kobietą trzeba rozmawiać i kupować jej kwiatki, a wszystko będzie dobrze. A później wielkie zdziwienie - jak to, przecież się kochaliśmy! No i co z tego? Naprawdę myślisz że kobieta kieruje się miłością? Nie, kieruje się jedynym celem jakim jest rozmnażanie. Tylko to się liczy - kobieta potrafi odkochać się w moment, gdy zobaczy faceta, który daje większe szanse na zdrowe i silne dzieci. To nie oznacza że kobiety są złe - tak po prostu jesteśmy zaprogramowani. Kochasz pieski, kotki, ptaszki, rybki? To zobacz co się dzieje w naturze - jedno drugiego zjada żywcem. To jest real, to jest nasz świat - nie nakładaj na niego dziecinnych wyobrażeń. Ludzie wzajemnie na siebie polują, by dzięki nim osiągać swoje cele; poczuć się lepiej, rozmnożyć się, żyć wygodnie. Dlatego nigdy nie lituj się nad biedną, nieszczęśliwą brzydulą, nie poświęcaj się dla niej, bo gdyby była piękna i pożądana, długo byś jej nie widział. Chyba nie masz co do tego wątpliwości? Poczytaj posty Braci na braciasamcy.pl.
Niech znajomi się posrają z zazdrości
Tylko rozmnażanie się liczy, oraz pokazanie na zewnątrz swojego powodzenia; czyli wrzucamy na fejsa fotki z Egiptu na tle obsranego wielbłąda, wylegiwanie się na plaży, oraz brzydkie, obsmarkane niemowlaki gdzie każda z koleżanek musi napisać jaki jest piękny. Gdyby to był mój niemowlak, byłby dla mnie piękny, ale obce są brzydkie - bo są obce. Zresztą czy można powiedzieć że niemowlak jest mój? Doświadczenie wskazuje że za dwadzieścia kilka lat wyfrunie z gniazda, bardziej lub mniej obwiniając nas za swoje niepowodzenia, a gdy starość przygarbi nas do ziemi, zacznie się polowanie na spadek.
Niektórzy cwani rodzice (zwłaszcza matki w stosunku do córek), robią sobie z dziecka niewolnika, usługiwacza na starość. Przyczyna to spaczony charakter, zazdrość że ojciec kocha i przytula dziewczynkę (wiele kobiet to czuje), diabelskie przekonanie że za urodzenie dziecka, winne jest ono do końca życia spłacać dług.
Matczyny wampiryzm rodzinny
Nigdy bym w to nie uwierzył, gdybym nie był w środku takiej rodzinnej "sielanki". I owszem, wiedziałem o tym i pracowałem z takimi sprawami, ale nie miałem świadomości jak głęboka jest ta gnojówka. Matka jak prawdziwy wampir od dziecka działa tak, by obniżyć córce samoocenę, zastraszą ją i terroryzuje, wymusza aktami agresji najczęściej słownej i emocjonalnej uległość - im bardziej zamożna i wykształcona rodzina, tym bardziej przemoc przeradza się z prostackiego bicia i rzucania widelcami w agresję emocjonalną. Gdy pojawia się ktoś bliski, odstrasza go nie przebierając w sposobach - i bezustannie obniża wartość swej córki w jej oczach, wysysa z niej szpik powtarzaniem że jest głupia, bezwartościowa, nienormalna. Po co? By mieć opiekę na starość, dobre, wygodne życie, zyski wynikające z działalności córki. Moja przyjaciółka jest zamożna, więc każdy kto od niej coś chciał, podlizywał się do jej matki - bo to ona dyrygowała pieniędzmi, które zarobiła córka. A więc pozycja społeczna, budowana na czyjejś ciężkiej pracy. Pasożyt sam nic nie umie zrobić, więc żeruje na ofierze, pilnując by się nie wyślizgnęła spod jej uroku.
Takie rzeczy dzieją się najczęściej w rodzinach, gdzie są synowie - oczka w głowie mamusi, a córka zostaje przeznaczona na zostanie w domu. Wszyscy manipulanci oczywiście chodzą do kościoła, żyją w przekonaniu że są dobrzy i uczciwi, a córka którą wprasowali w ziemię jest zła, głupia i niedobra, nawet jeśli na nich wszystkich zarabia. Skala takich horrorów w rodzinach jest zatrważająca - zadziwia i szokuje, zwłaszcza tych którzy wierzą w kolejną bajkę "każda matka kocha swoje dziecko". No cóż, nie każda - niektóre świadomie, krok po kroku swe dzieci niszczą. I gdy o tym piszę, oburzają się zwłaszcza Panie, twierdząc że jestem chory, nienormalny i jeden znany mi przypadek nic nie mówi o całości. Jeden przypadek znam osobiście, kilkanaście także blisko, ponieważ zajmowałem się ofiarami takich rodzinnych tortur. I gdy jakiś czas temu był o tym artykuł na onecie, zaskoczyły mnie komentarze ludzi, zwłaszcza córek.
Kobieta kobiecie wilkiem
Wielka ich ilość (kilkadziesiąt co najmniej) pisało o swoich matkach wampirach - jedna z Pań pisała, że matka nie chciała by córka się ożeniła, więc się powiesiła w dniu jej ślubu, ale tak by ją odratować. A są i gorsze rzeczy - problem w tym, że ofiary mają tak zmienione postrzeganie siebie i życia, że żyjąc w gnoju nie są świadome że to gnój, myślą że tak jest, że to normalne. W ZSSR ludzie głodując i robiąc czołgi w fabryce odkurzaczy byli przekonani, że w ameryce murzyni jedzą korę z drzew. Pozbawieni informacji z zewnątrz, byli zamknięci w jednej przestrzeni (nie można było nawet do innej wsi wyjechać) i niezwykle podatni na manipulację i propagandę. Dlatego matka - wampir zawsze się denerwuje, kiedy ofiara na dłużej wyjeżdża - bo "programowanie" z czasem słabnie, trzeba ciągle je zasilać złością, krytyką, nienawiścią. Strach budzi także pojawienie się nowej osoby w życiu ofiary, ponieważ ona szybko dostrzeże patologię, i może uświadomić ofiarę.
Gdy latami badałem ten fenomen, byłem po prostu zszokowany pajęczą siecią manipulacji - ofiarę ubezwłasnowolnia się nie tylko stałym terrorem psychicznym (nazywanym miłością i troską), ale także finansowym i prawnym. Resztę rodziny czyni się wspólnikami ohydnego aktu niszczenia człowieka, pozwalając im na partycypowanie w zyskach. Dostają ochłapy, ale dzięki temu są za wampirem, a gdy ofiara się buntuje, cała rodzina szybko ją sprowadza na "właściwą ścieżkę" przewagą ilościową, psychologiczną - a tak naprawdę energetyczną, chociaż niewiele osób tę presję wyczuwa. Praca z ofiarami jest bardzo ciężka, trwa lata - wyrwać się od wampira można dość łatwo, wystarczy wyjechać, ale wyrwać chore przekonania i wierzenia z głowy ofiary, to ciężka, żmudna praca - po prostu ofiara tęskni do kata, do kogoś kto dyrygował wszystkim i podejmował decyzje - podobnie jak więzień spędzający całe życie w więzieniu, tęskni za stałym rytmem dnia, posiłkami i brakiem trosk o utrzymanie w obcym sobie świecie.
Spróbuj, to tylko jeden dzień
Wróćmy do cierpienia. Jeśli przyjrzysz się sobie (a nie Jezusowi czy innym, jednym z tysiąca różnych bogów), zauważysz że cierpisz, ponieważ stawiasz opór. Spróbuj przez jeden dzień przestać go stawiać - zaakceptuj rodzinę, znajomych, swoje przykre dzieciństwo, wojny na świecie, NWO czy też wszystko, czym się przejmujesz. Ciężka sprawa, prawie niemożliwa - ale jeśli się uda, zrozumiesz całym sobą że cierpienie sprawiasz sobie tylko Ty sam, nikt inny. Pełna akceptacja nie oznacza braku działania - jak Cię zaczepią, daj w zęby, jak popchną to zareaguj - ale wewnętrznie akceptuj wszystko to, co przynosi życie; gdy znika opór, pojawia się poczucie dziecinnej beztroski, olbrzymiej ulgi, spokój wewnętrzny i poczucie ukojenia... umysł ucichnie, wyostrzy się, Twoje możliwości intelektualne mocno wzrosną.
Ale świat chce żebyś cierpiał, żebyś się wszystkim przejmował, międlił bezustannie w myślach przeszłe przykrości i wizje nieprzyjemnej przyszłości. Wszystko, byleś tylko tu i teraz nie czuł szczęścia -bo szczęśliwy człowiek nie pójdzie na wojnę, nie będzie w amoku kupował szmelcu i gadżetów, których pragnienie wzbudziła w nim reklama a nie potrzeba, nie będzie szukał ukojenia w żarciu, papierosach, wódzie i maryśce, że o cięższych rzeczach nie wspomnę, a gdy siądzie mu zdrowie od soli drogowej w jedzeniu, będzie sponsorował koncerny farmaceutyczne które jak wiemy nie leczą, a pozwalają tylko przetrwać; na lekach oczywiście, do końca życia.
Komentarze (316)
najlepsze
Poczekałem z czytaniem komentarzy aż do dzisiaj.
Masz poniekąd dużo racji (chociaż nawet dla mnie niektóre poruszane kwestie są dość kontrowersyjne), ale po minusach widać że ludzie generalnie boją się nawet o tym porozmawiać.
Kobiety nie są złe, one są hmmm... zbyt podatne. Podatne na wychowanie, tzw normy społeczne, na długoletnie fałszywe koleżaneczki...
A kobiety które się zbyt nagle z tego "wyzwolą", mogą sobie z tego
Piszesz o tym jak wygląda życie na podstawie własnych doświadczeń i uznajesz to za prawdę obiektywną, jedyną prawdziwą a tymczasem ja mam zupełnie odwrotne doświadczenia. Mówiąc szczerze- zachowania, które opisujesz to w moim odczuciu margines. Zacznij zadawać się z wartościowymi kobietami to takich przykrości będziesz miał w życiu niewiele.
W jakim celu kobieta jest u Twego boku?
Żeby TOBIE było dobrze.
Jeśli coś nie gra - oddal ją - od tego są kobiety żeby Tobie było dobrze.
Egoizm?
I co z tego?
miej wyj?!@ne a będzie ci dane.